Wprawdzie podczas spotkania Trumpa z Xi Jingpingiem podczas szczytu G20 doszło do chwilowego zawieszenia wojny handlowej, jednak zdaniem Bloomberga, jeszcze wiele przyjaznych deklaracji musi paść, zanim inwestorzy przestaną zakładać się o prawdopodobieństwo obniżenia stóp procentowych przez FED. Wojna handlowa odciska negatywne piętno nie tylko na gospodarkach Chin i USA, ale również na innych, które uwikłane są w sieć zależności – dość ponure nastroje panują w Europie, szczególnie w Niemczech. Uruchomiony niedawno przez Niemców, Anglików i Francusów system płatności Instex, którego celem jest handel z Iranem poza nadzorem USA, może stanowić źródło wzrostu napięć pomiędzy USA, a tymi krajami, szczególnie w kontekście coraz bardziej złożonej sytuacji w Zatoce Perskiej.

Kolejnym kluczowym czynnikiem są stopy procentowe FED, które są pochodną sytuacji gospodarczej, a w szczególności kondycji rynku pracy, ponieważ od momentu rozpoczęcia przez Trumpa procesu deglobalizacji, jednym z głównych motorów amerykańskiej gospodarki jest konsumpcja. Jeszcze pod koniec czerwca inwestorzy zdawali się wierzyć w obniżkę stóp w lipcu, co widać było po optymizmie na najważniejszych indeksach. Jak będzie kształtowała się sytuacja po G20, dowiemy się za kilka godzin, kiedy zaczną pracować amerykańskie parkiety. Póki co, również wielu analityków i komentatorów rynkowych skłania się raczej ku stanowisku, że FED stopy obniży, dając giełdzie paliwa do dalszych wzrostów, ale osłabiając dolara. W tej sytuacji złoto kontynuowałoby wzrosty, stając się coraz bardziej atrakcyjną formą ucieczki dla inwestorów z mocno przegrzanej giełdy.

W Polsce sytuacja także robi się ciekawa. Po raz pierwszy od ponad sześciu lat inflacja przekroczyła cel inflacyjny NBP, osiągając w czerwcu poziom 2,6 proc., wobec 2,4 proc. w maju. Choć w dłuższej perspektywie może to mieć pozytywne skutki dla gospodarki, w nieco krótszej, stanie się uciążliwe dla konsumentów oraz oszczędzających na lokatach bankowych, które będą przynosiły straty. Alternatywą mogą być zyskujące obecnie metale szlachetne.

Równie ciekawie wygląda sytuacja srebra. Współczynnik silver/gold ratio osiągnął kilka dni temu poziom 1:92,8, co stanowi swego rodzaju rekord. Cena srebra w dalszym ciągu pozostaje bardzo niska w stosunku do tego, jak powinna się ona kształtować, gdyby podążała za złotem. Obecnie za uncję trzeba zapłacić nieco więcej niż 15 USD. Dla zwolenników srebra jest to sytuacja wymarzona, ponieważ metal jest tani, a wysokie silver/gold ratio stanowi przesłankę do tego, że w przyszłości nastąpi jego odbicie. Podobna sytuacja miała miejsce w 2008 roku, kiedy silver/gold ratio wynosiło 1:87. W ciągu kolejnych lat cena złota urosła 2,5-krotnie, zaś srebra aż 5-krotnie (z 9,73 do 48,60 USD). Dodatkowym motorem wzrostu dla cen srebra jest coraz prężniej rozwijająca się fotowoltaika. Szacuje się, że aż 6 proc. kosztu produkcji każdego panelu słonecznego to srebro. W dobie walki z globalnym ociepleniem jest to informacja o dużym znaczeniu, z punktu widzenia inwestorów.

Robert Śniegocki, Grupa Goldenmark