Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku

Przecena indeksu DJIA o ponad 2%, zejście na najniższy poziom w tym roku przez S&P500 oraz nowe, roczne minimum close ustanowione przez Nasdaq pokazują, w którą stronę toczona jest gra na rynkach kapitałowych. Aktywne sygnały sprzedaży dla MSCI EM oraz rosnący apetyt na aktywa z bezpiecznej przystani także nie zachęcają do bycia akcyjnym optymistą, co powinno zostać dostrzeżone także nad Wisłą. Jak na razie WIGi jeszcze się bronią i starają się nie uczestniczyć w wyprzedaży, jaka ma miejsce na kluczowych rynkach finansowych, jednakże po poniedziałkowej sesji w USA nastroje na GPW raczej powinny się zmienić. WIG20 finiszował wczoraj poniżej poziomu 2300punktów, co pozwoliło na utrzymanie aktywnego sygnału SELL by MACD_d. Benchmark szerokiego rynku zamknął dzień poniżej MA200_d, co także jest podażowym sygnałem zaś analizując zachowanie i rozkład wskaźnika impetu RSI_d wnioski są na korzyść spadków. Wyprzedaż akcji widoczna była także na szerokim rynku zaś sWIG80 dotarł do tegorocznej podłogi i wygląda na to, że zeszłomiesięczne denko zostanie przetestowane. Jedynym pozytywnym aspektem wczorajszej sesji była lokalna siła złotego, który umocnił się względem euro i zamknął się poniżej dziennej dwusetki. Od kilku dni EURPLN próbuje wydostać się dołem z trójkąta jednakże każdorazowe podejście do strefy wsparcia kończy się kontrą i wypchnięciem ww. crossu w kierunku 4.30PLN. Po wczorajszej sesji wciąż jest za wcześnie na to, aby stawiać wiarygodne konkluzje dla złotego, niemniej jednak poniedziałkowe umocnienie się naszej waluty może okazać się pozytywnym prognostykiem dla GPW – o ile tylko EURPLN nie cofnie się cenami close nad 4.291.

Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion

Wall Street w poniedziałek stała nad przepaścią, którą byłoby zejście indeksu S&P 500 poniżej 2.600 pkt. i wyrysowanie rocznej formacji RGR zapowiadającej kolejne, duże spadki indeksów. Wydawało się jednak niezwykle mało prawdopodobne, żeby przed środowym posiedzeniem FOMC niedźwiedzie mogły doprowadzić do przełamania tego poziomu. A jednak w Europie indeksy spadły, a w USA obóz byków próbował odwrócić kierunek po spadkowym początku sesji, ale też poniósł porażkę. W zasadzie nie było żadnych nowych informacji, które mogłyby doprowadzić do przeceny szerokiego rynku. Wall Street rozpoczęła sesję od spadku indeksów. S&P 500 pokonał kluczowe wsparcie na poziomie 2.600 pkt. Nie dziwiło jednak to, że po początkowym spadku o około jeden procent indeksy szybko wróciły do poziomu neutralnego. Potem jednak zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Indeks S&P 500 wyrysował małą formację podwójnego szczytu i zaczął szybko spadać. Podobno obóz niedźwiedzi wykorzystał wypowiedzi Jeffreya Gundlacha z DoubleLine, zwanego Królem Obligacji. Powiedział, że rynek akcji jest w długoterminowym rynku niedźwiedzia, a pasywne inwestowanie (bierne naśladowanie ruchu indeksów) osiągnęło status „manii" i będzie zwiększało problemy rynków. W bessie każdy pretekst jest dobry do sprzedawania akcji (tak jak w hossie do ich kupowania), więc i taka wypowiedź wystarczyła. Na dwie godziny przed końcem sesji indeksy traciły ponad półtora procent i pozostawało czekać, czy obóz byków przeprowadzi sensowną korektę, czy zupełnie się podda. Okazało się, że nie było nawet próby zatrzymania spadków. Indeks S&P 500 stracił 2,08%, a NASDAQ 2,27%. Utworzona została formacja RGR i tylko szybki powrót nad 2.600 pkt. (może za pomocą jutrzejszego posiedzenia FOMC) może tę złowróżbną formację anulować. To jest według Amerykanów najgorsza połowa grudnia od 1980 roku. W Polsce w poniedziałek na GPW rozpoczęliśmy tydzień, w którym w piątek wygasa grudniowa seria kontraktów na WIG20. Podczas takiego tygodnia rynek poddany jest władzy inwestorów z rynku kontraktów i potrafi zachować się nieobliczalnie i o tym trzeba codziennie pamiętać. Sesja rozpoczęła się od niewielkiego spadku WIG20, ale szybko wrócił do poziomu neutralnego i zaczął wokół niego oscylować. Przed południem usiłował ruszyć na północ naśladując zachowanie innych indeksów europejskich. Jednak i tam i u nas byki szybko zrezygnowały, a indeksy zaczęły się osuwać. To osuwanie zniecierpliwiło podaż i w końcu indeksy załamały się. Mocniej tracił mWIG40. Potem już nic na rynku się nie wydarzyło. WIG20 zakończył dzień spadkiem o 0,91%, a mWIG40 o 1,31%. Sygnały kupna jeszcze nie znikły. Dzisiaj czekanie na jutrzejsze posiedzenie FOMC powinno nieco hamować chęć do sprzedaży akcji.

Krzysztof Pado, analityk DM BDM

Początek tygodnia nie przyniósł dobrych nastrojów bykom. WIG20 od południa zaczął tracić na wartości i sesję zakończył 0,9% spadkiem do 2281,9 pkt. Jeszcze słabiej zachowywały się średnie i małe spółki, które straciły po ponad -1% (sWIG80 jest tuż na wsparciem). Spoglądając techniczne WIG20 wczoraj zbliżył się do dolnego ograniczenia dość szerokiego wzrostowego kanału budowanego od październikowych dołków. Obecnie jego górne ograniczenie znajduje się w okolicach 2400 pkt, natomiast dolne przy ok. 2250 pkt. Podobnej skali spadki jak nasze blue-chipy notował wczoraj DAX (-0,9%) Sporo słabiej było natomiast na Wall Street. Wszystkie główne indeksy straciły po ponad 2%. Jutro decyzja Fed w sprawie stóp procentowych. Prawdopodobnie zostaną kolejny raz podniesione. Chociaż rynki nie są tego tak pewne jak jeszcze kilka tygodni temu - implikowane prawdopodobieństwo wskazywane przez kalkulacje serwisu Bloomberg wynosi 62,5%. Do dyskusji o polityce amerykańskiego banku centralnego włączył się wczoraj kolejny raz prezydent D. Trump, krytykując zacieśnianie polityki monetarnej. Obecna sytuacja Fed jest dość nieciekawa. Nagła zmiana wcześniejszej retoryki o dalszych podwyżkach (co już zresztą częściowo sygnalizował J. Powell kilka tygodni temu), może dodatkowo wzmóc obawy związane ze spowolnieniem gospodarki. Dziś rano nastroje na rynkach azjatyckich są spadkowe. Nikkei225 stracił na zamknięciu blisko 2%. Kontrakty na DAX dokładają do wczorajszych spadków ok. 0,7%, natomiast lekko próbują odbijać futures na S&P500 (ok. +0,1%).

Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ

Wtorkowy, poranny handel na rynku FX przynosi podtrzymanie wczorajszego podbicia EUR/USD (1.13719 +0.22%) co z kolei wspiera wyceny walut EM, jak PLN. Złoty kwotowany jest następująco: 4,2822 PLN za euro, 3,7748 PLN wobec dolara amerykańskiego, 3,8005 PLN względem franka szwajcarskiego oraz 4,7620 PLN w relacji do funta szterlinga. Rentowności polskiego długu wynoszą 2,959% w przypadku obligacji 10-letnich. Początek nowego tygodnia na rynku walutowym nie przyniósł większych zmian. Inwestorzy czekają na jutrzejszy FED, od którego „wymowy" najpewniej zależeć będzie sytuacja na rynkach do końca roku. Spodziewana jest podwyżka stóp o 25pb. z jednoczesnym lekkim złagodzeniem tonu z uwagi na pogarszające się globalne perspektywy makro. W szerszym ujęciu obserwujemy jednak lekkie podbicie awersji do ryzyka (spadki na giełdach w USA i Azji) co podbija transfery w kierunku tzw. bezpiecznych przystani jak JPY czy CHF. Z punktu widzenia PLN nie dzieje się zbyt dużo - złoty kontynuuje konsolidację blisko 4,28 PLN za euro, czekając na mocniejszy impuls z zewnątrz. W trakcie dzisiejszej sesji poznamy krajowe dane dot. wynagrodzeń i zatrudnienia za listopad. Rynek spodziewa się odczytów na poziomie 7,2% r/r oraz 3% r/r. Ponadto warto bliżej przyjrzeć się niemieckiemu IFO oraz danym dot. rynku domów w USA. Z rynkowego punktu widzenia sytuacja techniczna wokół PLN nie uległa większej zmianie - w dalszym ciągu dominującym scenariuszem pozostaje dalsze konsolidacja. Kurs EUR/PLN (4.28511 +0.05%) nieznacznie poniżej 4,28 PLN jednak wątpliwym jest abyśmy byli świadkami mocniejszego ruchu przed FED.