Z polską gospodarką chyba nie jest do końca tak dobrze, jak sobie to wszyscy wyobrażamy. W minionym tygodniu pojawiły się wrześniowe dane o produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej, a także o sprzedaży detalicznej. Wszystkie były niższe od oczekiwań. Do tego dochodzi najniższy od 23 miesięcy wskaźnik PMI dla przemysłu. Wojciech Białek stwierdził wprost na łamach piątkowego „Parkietu", że „cykl w polskiej gospodarce minął swój szczyt i znajdujemy się już w fazie spowolnienia gospodarczego". Skoro koniunktura zaczęła nam szwankować, to nie ma się co dziwić, że i na giełdzie jest źle. Zwłaszcza że z zagranicy też napływają pesymistyczne wieści. Włosi wysłali do Brukseli projekt budżetu zakładający deficyt na poziomie 2,4 proc. PKB, a więc mimo sprzeciwu Komisji Europejskiej chcą realizować swoje obietnice wyborcze. Trump w swoim stylu mówi na lewo i prawo, że jastrzębi Fed przeszkadza mu w realizacji jego wizji gospodarczej, a rentowności amerykańskich dziesięciolatek rosną. Do tego dochodzą jeszcze słabsze odczyty wzrostu gospodarczego w Chinach (6,5 proc. wobec prognozy 6,6 proc. w III kwartale) oraz tlący się cały czas konflikt handlowy na linii USA–Państwo Środka. Nie jest dobrze i widać to po zachowaniu chociażby niemieckiego DAX. Indeks nie zdołał w minionym tygodniu wrócić nad 11 750 pkt i technika sugeruje, że dołek sprzed dwóch tygodni zostanie pogłębiony. Na ten moment DAX jest prawie 18 proc. pod szczytem hossy, a granica bessy znajduje się na poziomie 10 876 pkt. Co więcej – amerykański S&P 500 pozostaje w układzie korekty i nie kwapi się szczególnie do odrabiania strat po ostatnim tąpnięciu.

Skoro zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne otoczenie nie sprzyja kupującym, to nie ma się co dziwić, że wykresy na warszawskiej giełdzie wyglądają tak, jak wyglądają. Najgorzej wciąż jest z maluchami. Indeks sWIG80 stracił od szczytu hossy już 33 proc., jest w układzie bessy i w minionym tygodniu wyznaczył jej nowe minimum 11 159 pkt. Indeks jest właśnie na poziomie lokalnego dołka z sierpnia 2014 r., ale trudno znaleźć techniczne argumenty za zmianą trendu w tym punkcie. Dlatego wciąż ryzykowne jest granie wbrew rynkowi. Wrześniowe odbicie na średnich spółkach okazuje się, przynajmniej na razie, tylko korektą. Indeks mWIG40 próbował wrócić w minionym tygodniu nad 4000 pkt, ale długi górny cień środowej świecy pokazuje, że bykom brakuje siły. Tej ostatniej nie widać też w dużych spółkach. WIG20 próbował wrócić nad 2200 pkt, a więc pokonać od dołu linię szyi formacji głowy z ramionami. Wtorkowy biały korpus wygląda obiecująco, ale kolejne sesje przyniosły zniżkę i tydzień zamknął się na poziomie 2196 pkt. Wygląda to jak książkowe zagranie – fałszywy powrót do oporu, który rozpocznie właściwą falę spadków. Czy tak będzie? Zobaczymy w najbliższych dniach.