Europa Conference League – tak mają się nazywać rozgrywki dla słabeuszy, którzy nie dostaną się do Ligi Mistrzów i Ligi Europy.
W tym sezonie żaden z polskich zespołów nie przebrnął w pucharach eliminacji. Najszybciej odpadła Cracovia, nieco później Piast Gliwice i Lechia Gdańsk, najbliżej sukcesu była Legia Warszawa, ale i ona poległa na ostatniej przeszkodzie.
To już trzeci rok z rzędu, kiedy w fazie grupowej pucharów zabraknie przedstawiciela ekstraklasy. Od przyszłego sezonu może się to zmienić. W Europa Conference League miałyby rywalizować 32 drużyny: najlepsze zespoły z krajów futbolowo uboższych oraz kolejne drużyny z wielkich lig. Mistrz Polski miałby w niej zagwarantowany udział. Zarobić też będzie można – pula nagród wyniosłaby nawet aż 700 mln euro.
Zdaniem dziennika „Sport Bild" zatwierdzenie nowych rozgrywek to już tylko formalność. Wszystko jest uzgodnione, brakuje jedynie podpisów. Mecze odbywałyby się w czwartki – tak jak dotąd w Lidze Europy, która po powstaniu konkurencyjnych rozgrywek zostanie okrojona z 48 do 32 zespołów.
Atak na krajowe ligi
W niezmienionym formacie ma pozostać na razie prestiżowa Champions League, choć pomysł stworzenia zamkniętej Superligi wraca jak bumerang. Prezes Juventusu Andrea Agnelli, wybrany ponownie na przewodniczącego Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA), zaproponował według „L'Equipe" kompromis: zmniejszenie liczby drużyn w ligach włoskiej, hiszpańskiej, angielskiej i francuskiej z 20 do 18, by znaleźć terminy na dodatkowe mecze w pucharach, co pozwoliłoby jeszcze zwiększyć wpływy z praw telewizyjnych i marketingowych.