Koncern naftowy pokazał bardzo dobre wyniki po II kw., przebijając prognozy ekspertów. Tak dobre wyniki zaowocowały podwyżką kwartalnej dywidendy i planem przeprowadzenia jeszcze w tym roku buy backu o wartości 2 mld dolarów.
– Chcemy być pewni, że nasi akcjonariusze są usatysfakcjonowani wypłatami. Jednocześnie pracujemy nad tym, aby nasz biznes generował gotówkę i był odporny na to, co przyniesie przyszłość – stwierdził prezes Shella Ben van Beurden. Eksperci podkreślają, że wspomniana podwyżka oraz buy back mają na celu zapewnienie inwestorów, że spółka otrząsnęła się po pandemicznym marazmie. Na podobne kroki zdecydowały się inne przedsiębiorstwa z branży naftowej, jak TotalEnergies czy Equinor.
Wyniki firmy napędza odradzający się w ostatnich miesiącach popyt na ropę. Międzynarodowe organizacje jak OPEC, Międzynarodowa Agencja Energii czy amerykańska Energy Information Administration oczekują, że powracające do normalności gospodarki będą utrzymywały wysoki popyt na surowiec w II półroczu.
Skorygowany zysk Shella wyniósł w II kw. 5,5 mld dolarów, o kilkaset procent więcej niż wypracowane w tym samym okresie 2020 r. 638 mln dolarów. Analitycy spodziewali się zysku na poziomie 5,1 mld dolarów. Spółka podniosła kwartalną dywidendę o 38 proc., do 0,24 centa. Cena akcji rosła na giełdzie w Amsterdamie w czwartek po południu o 4,4 proc.
Analitycy podkreślają, że inwestorzy będą podchodzić do spółek energetycznych z dużą dozą sceptycyzmu. Głównym zadaniem tych firm będzie teraz przedstawienie planu przejścia na OZE. Co ciekawe, jeszcze w maju Shell przegrał pozew w sprawie ograniczenia emisji CO2. Zgodnie z wyrokiem firma musi zredukować swoje emisje o 45 proc. do 2030 r. względem poziomów z 2019 r. – czyli dostosować się do celów ustalonych w porozumieniu paryskim. Pierwotny plan spółki zakładał zmniejszenie emisji o 20 proc. Pomimo tych problemów zdecydowana większość analityków zaleca kupno akcji. GSU