Jak wynika z danych gromadzonych przez Polską Unię Dystrybutorów Stali, najpopularniejszy rodzaj prętów żebrowanych podrożał w tym czasie o 49 proc., powyżej 2,2 tys. zł za tonę, a blachy gorącowalcowanej o 25 proc., do 2,3 tys. zł za tonę. Czy to już koniec trendu wzrostowego?
– Trudno jednoznacznie powiedzieć. Wielu naszych członków wyrażało jednak w ostatnim czasie zaniepokojenie, że podwyżki cen wyrobów hutniczych są zbyt szybkie, co stwarza ryzyko równie gwałtownej korekty. Dlatego stabilizacja, którą teraz obserwujemy, jest bardzo pożądana – ocenia Andrzej Ciepiela, dyrektor Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.
Rosnące ceny cieszą dystrybutorów, którzy mogą drożej sprzedać kupioną zawczasu stal lub przynajmniej przeszacować w górę wartość zapasów. Z kolei gwałtowne odwrócenie trendu może się negatywnie odbić na wynikach. – Dlatego lepiej, kiedy podwyżki są stopniowe, tymczasem ich tempo, dyktowane od początku roku przez przez huty, było szalone.
Uważam, że doszliśmy do momentu, kiedy rynek nie jest już w stanie zaakceptować kolejnych podwyżek – mówi Robert Wojdyna, prezes Konsorcjum Stali. – Można zrozumieć, że huty chciały szybko odrobić straty z ubiegłego roku, kiedy z powodu wywołanego kryzysem spadku popytu musiały zmniejszyć produkcję, a ceny stali zapikowały – dodaje.
– Po tak szybkim wzroście należało się spodziewać stabilizacji albo korekty. Wiadomo już jednak, że jeszcze przed końcem tego półrocza czeka nas kolejna podwyżka cen przez producentów – mówi Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu. Huty motywują swoje działania rosnącymi kosztami wytworzenia: rosną ceny rudy żelaza oraz złomu. Zdaniem naszych rozmówców z branży dystrybucyjnej skala podwyżek wykracza poza pokrywanie tych kosztów.