Ceny ropy wzrosły we wtorek rano, wyznaczając nowe szczyty po tym, jak OPEC odwołała swoje kwietniowe posiedzenie i przedłużyła cięcia podaży przynajmniej do czerwca. Ceny były również wspierane przez amerykańskie sankcje wobec Iranu i Wenezueli, co zmniejsza eksport surowca z tych krajów. W rezultacie za baryłkę WTI należało zapłacić prawie 60 USD, za baryłkę Brenta ponad 67 USD.

Po spotkaniu w stolicy Azerbejdżanu Baku arabski minister energii Khalid al-Falih powiedział, że fundamenty rynku ropy naftowej „znacznie się poprawiły, ale trzeba zrobić więcej". Z kolei rosyjski minister energetyki Aleksander Novak powiedział, że obecne ceny są akceptowalne zarówno dla konsumentów, jak i producentów.

Takie podejście może jednoznacznie wskazywać na dalszą chęć zmniejszania produkcji przez OPEC i sprzymierzeńców kartelu, co wraz z ostatnim cięciem prognoz dla wydobycia w USA stanowić może prowzrostowy czynnik dla cen ropy. To jednak może się wciąż nie podobać prezydentowi Stanów Zjednoczonych, który już raz w ostatnim kwartale 2018 r. zrobił porządek z pnącymi się cenami czarnego złota. ¶