Wczorajsza sesja była ostatnim dniem handlu majowymi kontraktami na ropę naftową WTI, co w dużej mierze tłumaczy tak ogromną zmienność ich notowań. Niemniej, gwałtowność przecen i tak zaskoczyła inwestorów. Panikę wywołały przede wszystkim doniesienia o kończącej się przestrzeni magazynowej w Cushing – czyli w miejscu, do którego dostarczana jest ropa naftowa od posiadaczy amerykańskich kontraktów na ten surowiec.
Magazyny w Cushing – niewielkim mieście w stanie Oklahoma – w okolicach 10 kwietnia były zapełnione w około 72%, a tempo zwiększania zapasów ropy naftowej nadal jest wyjątkowo szybkie i pobija nawet wygórowane oczekiwania. Według najnowszych szacunków, już na początku maja w Cushing może zabraknąć miejsca na nowe dostawy ropy naftowej.
W konsekwencji, wczoraj amerykański prezydent, Donald Trump, ogłosił, że jego administracja rozważy całkowite wstrzymanie importu ropy naftowej z Arabii Saudyjskiej, pomagając tym samym lokalnym producentom surowca. Niemniej, nawet jeśli USA zdecydują się na takie działania, to raczej nie wystarczą one, by problem dużych zapasów został szybko zażegnany. Bez drastycznych cięć produkcji ropy w USA lub znaczącego wzrostu popytu (co jest mało prawdopodobne w krótkoterminowej perspektywie) problem z gwałtownymi przecenami ropy może się powtórzyć – chociaż zapewne już nie w takiej skali – również tuż przed wygaśnięciem czerwcowych kontraktów na ropę WTI.
Warto jeszcze wspomnieć, że w przypadku ropy naftowej Brent, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Kontrakty na ten surowiec mogą być bowiem dostarczane do różnych miejsc na świecie, więc kwestia zapełnienia konkretnych magazynów nie jest aż tak istotna.
Jak zamieszanie na rynku ropy przełoży się na zniżki cen paliw?
Ujemne ceny ropy naftowej to hasło, które rozbudziło wyobraźnię nie tylko inwestorów, lecz także wielu osób, które z rynkiem ropy na co dzień mają do czynienia jedynie przy dystrybutorach paliw. Niemniej, wczorajsze wydarzenia nie wpłyną raczej na gwałtowne tąpnięcie detalicznych cen paliw.