John Maynard Keynes – prawdopodobnie najważniejszy ekonomista XX w. Twórca szkoły ekonomicznej koncentrującej się głównie na dobrych skutkach interwencjonizmu państwowego w gospodarce. Człowiek przez jednych uwielbiany i uznawany za odkrywcę ważnych mechanizmów wpływania na gospodarkę, przez innych znienawidzony jako „grabarz wolnego rynku" i „socjalista". Zarówno dla jego fanów, jak i wrogów dużym zaskoczeniem może być to, że Keynes, wyzywany swego czasu od „bolszewików" był zdolnym inwestorem giełdowym.
Akademicki zarządzający
W 1924 r. brytyjski King's College powierzył Keynesowi zarządzanie uczelnianym funduszem znanym jako Chest Found. Znany ekonomista wywiązywał się z tego zadania przez 22 lata, aż do swojej śmierci. W tym okresie aktywa Chest Fund zwiększyły się z 30 tys. funtów do 380 tys. funtów. Rosły one średnio o 12 proc. rocznie. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to imponującym wynikiem, ale jak na tamte czasy było bardzo dobrą stopą zwrotu. W latach 1924–1946 główny indeks giełdy w Londynie spadł przecież o 15 proc. Doszło wówczas do dwóch krachów na giełdzie, Wielkiego Kryzysu i drugiej wojny światowej. Wzrost wartości funduszu zarządzanego przez Keynesa był tylko i wyłącznie skutkiem aprecjacji aktywów. Dywidendy były stale odprowadzane na konto należące do uczelni. Keynesowi często udawało się uzyskiwać stopę zwrotu o wiele większą, niż dawałoby pasywne inwestowanie na brytyjskim rynku. Najlepszymi latami dla Chest Fund były 1936 i 1943. W 1936 r. fundusz osiągnął 56-proc. stopę zwrotu, gdy główny indeks londyńskiej giełdy zyskał zaledwie 10,2 proc. W 1943 r. stopa zwrotu Chest Fund wyniosła 53,9 proc., gdy londyńska giełda wzrosła o 15,6 proc.
Keynes jako inwestor ponosił jednak również porażki. Wielki krach z 1929 r. mocno uderzył w finanse Chest Fund. W tamtym roku fundusz zarządzany przez Keynesa zarobił zaledwie 0,8 proc., a w 1930 r. stracił aż 32,4 proc. na wartości. Główny indeks londyńskiej giełdy odpowiednio: zyskał wówczas 6,6 proc., a później stracił 20,3 proc. Silnie dał się we znaki Chest Fund również londyński krach z 1937 r. Przez następny rok fundusz stracił 40,1 proc., gdy indeks giełdy w Londynie spadł o 16,1 proc. Keynes ostatecznie jednak zdołał wyprowadzać Chest Fund z ciężkich sytuacji i znacznie powiększyć jego majątek. Radził sobie wtedy na giełdzie znacznie lepiej niż w młodości, gdy stracił majątek na parkiecie i rodzice musieli go ratować z długów.
Metoda dająca sukces
Gdy w 1924 r. Keynes zaczął kierować Chest Fund, jego polityka inwestycyjna wywoływała kontrowersje. Koledzy z uczelni byli oburzeni tym, że Keynes sprzedał część majątku funduszu (głównie nieruchomości) i uzyskane w ten sposób pieniądze użył do spekulowania na giełdzie. Keynes odpowiadał im, że woli być „spekulantem", obracając płynnymi aktywami, których ceny są ustalane na giełdzie, niż „inwestorem" w aktywa, których wartość trudno oszacować. Jego styl inwestowania początkowo opierał się w dużej mierze na trendach makroekonomicznych. Po pewnym czasie Keynes zaczął jednak preferować „inwestowanie w wartość" oparte na analizie fundamentalnej spółek dających nadzieję na rozwój w przyszłości. Gdy już zainwestował w akcje spółki, którą uznał za przyszłościową, trzymał się tej inwestycji nawet, gdy spółka przeżywała krótkoterminowe problemy. Wierzył w to, że dokładna analiza mocnych punktów i słabości spółki jest ważniejsza niż posiadanie informacji poufnych. – Gracze z Wall Street mogliby zbudować wielkie fortuny, gdyby nie mieli dostępu do wewnętrznych informacji ze spółek – twierdził Keynes.
Część badaczy porównywała jego styl inwestowania ze stylem rynkowego guru Warrena Buffetta, szefa firmy inwestycyjnej Berkshire Hathaway. Sam zresztą Buffett wskazywał na analogię pomiędzy jego metodami a metodami Keynesa. „Z upływem czasu jestem coraz bardziej przekonany, że właściwą metodą inwestowania jest ulokowanie dużych sum pieniędzy w przedsiębiorstwa, o których coś wiemy i w których zarządy wierzymy. Jest błędem sądzić, że ograniczamy ryzyko, rozdzielając swoje inwestycje po wielu spółkach, o których stosunkowo niewiele wiemy i nie mamy powodów do zaufania w ich zarządy. Nasza wiedza i doświadczenie są z pewnością ograniczone i rzadko są więcej niż dwie, trzy spółki, co do których jestem przeświadczony, że mogę w nich położyć zaufanie" – pisał w 1934 r. Keynes w liście do swojego partnera biznesowego F.C. Scotta.