Pieniądze nigdy nie były dla mnie największym celem ani motywacją. Gdyby naprawdę się liczyły, byłbym dzisiaj w zupełnie innym miejscu – przekonywał Neymar w sierpniu 2017 roku po przeprowadzce z Barcelony do Paryża.
I choć zapewniał, że to najtrudniejsza decyzja w jego życiu, a wybór kierunku spowodowany był chęcią pokonywania kolejnych barier i przeszkód, motywy były bardziej przyziemne: wyjście z cienia Leo Messiego.
Makaron na głowie
We Francji miał się stać gwiazdą pierwszego formatu – nie tylko PSG, ale i całej ligi. Wczuł się w rolę tak bardzo, że natychmiast pokłócił się z Edinsonem Cavanim o to, kto powinien wykonywać rzuty karne i wolne. Podobno odwiedził prezesa i zażądał sprzedaży Urugwajczyka. Jeszcze gorzej traktował rywali, a los zdawał się karać jego uczynki.
2018 to nie był jego rok. PSG znów nie podbiło Ligi Mistrzów, a kontuzjowany Neymar nie był w stanie pomóc kolegom w rewanżowym meczu 1/8 finału z Realem. Brazylia odpadła z mundialu już w ćwierćfinale, a gwiazdor Canarinhos zapisał się w pamięci kibiców nie genialnymi zagraniami, tylko swoją fryzurą (makaron na głowie zastąpiły niedawno dredy), teatralnym płaczem po strzelonych golach i irytującymi próbami wymuszania fauli.
Jedna z rosyjskich łyżwiarek figurowych kpiła, że Neymar przewraca się na murawie częściej niż ona na lodzie, a meksykański obrońca Miguel Layun stwierdził, że jeśli Brazylijczyk chce leżeć, to niech nie przychodzi na mecze, tylko zostanie w łóżku. Pub w Rio de Janeiro po każdym jego upadku stawiał klientom darmowe piwo.