Temat utworzenia rozgrywek tylko dla wybrańców powraca jak bumerang. Pandemiczny kryzys, uderzający po kieszeni również bogaczy, sprawia, że wizja powołania do życia Superligi staje się coraz bardziej realna.
Ograniczona możliwość zarabiania na tzw. dniach meczowych, spowodowana całkowitym lub częściowym zamknięciem stadionów, musiała się odbić na klubowych budżetach. Jakby mało było problemów, UEFA straciła prawie pół miliarda euro z tytułu praw telewizyjnych i wypłaci uczestnikom europejskich pucharów niższe premie. Teraz i w ciągu następnych pięciu sezonów. I tak na przykład zwycięzca Ligi Mistrzów Bayern dostanie 5 mln euro mniej niż powinien. To wszystko zmusza kluby do szukania oszczędności i nowych źródeł przychodów.
6 mld dolarów na stole
Zdaniem hiszpańskiego dziennika „AS", pandemia przyspieszyła rozmowy w sprawie nowego projektu, a potwierdzeniem mają być słowa ustępującego prezesa Barcelony Josepa Marii Bartomeu. – Przyjęliśmy już zaproszenie do rozgrywek – poinformował Bartomeu tuż po złożeniu rezygnacji ze stanowiska.
„AS" pisze, że Superliga mogłaby wystartować we wrześniu 2022 r., czyli dwa miesiące przed mundialem w Katarze. Wzięłoby w niej udział 16 albo 18 zespołów z pięciu najsilniejszych lig (Anglia, Hiszpania, Niemcy, Włochy, Francja). Nie byłoby podziału na grupy, każdy grałby z każdym, obowiązywałby system mecz i rewanż, co dałoby łącznie 30 lub 34 kolejki. Osiem najlepszych drużyn awansowałoby do play offów, rozgrywanych już w jednym mieście – jak sierpniowy turniej Ligi Mistrzów w Lizbonie, który zebrał wiele pochwał.
Według dziennika projekt, oprócz Barcelony, poparły już Manchester United, Liverpool, Real, Atletico, Milan, Inter, Bayern i Paris Saint-Germain.