Od jesieni zeszłego roku przyspieszyła przecena krajowych papierów dłużnych. W tym roku wzrost dynamiki spadku cen widać globalnie. Od kilku miesięcy niczym bumerang wracają komentarze wskazujące na atrakcyjność tej klasy aktywów. Tymczasem ceny, jak spadały, tak spadają nadal.
Bessa na rynku długu trwa już od przełomu 2020 i 2021 roku, kiedy rentowności obligacji skarbowych zaczęły powoli rosnąć. Trend ten przyjmował różny kształt w zależności od kraju. Wcześniej zaczął się w USA, a później w Europie. Niemniej dość uniwersalnie można mówić o rosnącej presji na wzrost oprocentowania, czyli na spadek cen. Po inwazji Rosji na Ukrainę wydawało się, że przecena papierów dłużnych może nieco spowolnić, gdyż bankierzy centrali będą ostrożniejsi w podnoszeniu stóp procentowych. Nadzieje te okazały się jednak płonne.
Ostatnia konferencja prasowa po posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego miała wydźwięk bardziej jastrzębi od oczekiwań. Fed zgodnie z prognozami rozpoczął w marcu cykl podwyżek stóp o 0,25 pkt proc., ale ostatnie wypowiedzi wskazują, że kolejny ruch może być większy. Krajowa Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na lekkie przyspieszenie podwyżek stóp. W marcu główna zwiększyła się nie o 0,5 pkt proc., jak wcześniej, ale o 0,75 pkt proc. Marzec stoi więc pod znakiem sporej przeceny papierów dłużnych. Krajowy indeks TBSP od początku miesiąca spadł już o ponad 4 proc., czyli silniej niż w październiku zeszłego roku, kiedy RPP szybciej od oczekiwań podwyższyła koszt pieniądza.
Co interesujące, od listopada zeszłego roku dość regularnie pojawiają się komentarze wskazujące na atrakcyjność segmentu długu. Niestety, jak na razie próby jego zakupu jesienią zeszłego roku, na początku tego roku czy po ataku na Ukrainę okazały się bolesnym łapaniem spadającego noża. Inwestorzy wydają się być nieprzyzwyczajeni do możliwości długotrwałej bessy na tym rynku, który w ostatnich dekadach trwał niemalże w permanentnej hossie. Być może teraz środowisko się zmienia i z pewnością warto być przygotowanym na taki scenariusz.
Wzrost rentowności obligacji jednocześnie sam w sobie jest dość ważną informacją, wskazującą, że problem inflacji zapewne szybko nie minie. Oznaczałoby to, że zdecydowanie lepiej jest posiadać w swoim portfelu aktywa, które w środowisku podwyższonej inflacji mogą radzić sobie lepiej od pozostałych. W praktyce sprowadza się to do preferencji surowcowych aktywów i akcji z nimi powiązanych. Zwykło się mówić, że prawdopodobieństwo utrzymania dotychczasowego trendu jest większe niż jego zakończenie. Takie myślenie kazałoby pozostawać ostrożnym co do obligacji.