Indeks przemysłowy Dow Jones stracił wczoraj 0,84 proc., czyli nieco ponad 100 pkt. Liderem spadków był Bank of America, którego wycena obniżyła się o 4 proc. Indeks S&P500 stracił wczoraj 1,17 proc., a branżą liderującą osłabieniu była branża bankowa. Nasdaq straci najwięcej, bo 1,3 proc.
Podobno za spadek cen odpowiada wypowiedź szefa ECB Mario Draghi, który przypomniał, że bank centralny nie może finansować wydatków rządowych. Dziwne, że rynek na takie opinie jeszcze reaguje, skoro jest to utrzymywana od dłuższego czasu linia ECB i wałkowana przy każdej okazji. ECB samodzielnie nie będzie wyskakiwać przed szereg. Jeśli w ogóle bank centralny miałby się poważniej zaangażować w skup obligacji, to dopiero wtedy gdy rządy poszczególnych krajów zdobędą się na reformy. ECB może wesprzeć poczynione już wysiłki, ale ich nie zastąpi.
Nastroje popsuły się nieco, choć trzeba dodać, że mowa jest tu o niewielkiej zmianie w trakcie wczorajszej sesji, gdy poinformowano, że kraje Unii Europejskiej zdołały zebrać ok. 150 mld euro wobec wcześniej deklarowanych 200 mld euro. Kwota ta, ma być pożyczką dla MFW, który będzie miał większe możliwości dla wsparcia zagrożonych krajów europejskich. Cóż, wygląda na to, że sama Europa ma już małą chęć, by sobie pomóc, skoro część członków unii odmówiło wsparcia.
Na naszym rynku przełomu rano nie będzie. Zaczniemy zapewnie kilka punktów pod poziomem wczorajszego zamknięcia. Przewagę w krótkim terminie utrzymuje podaż. Wczoraj indeks spadł do najniższego poziomu od 4 października, gdy został wyznaczony dołek na poziomie 2049,88 pkt. i to teraz on jest wsparciem. Trzymając się krótkiego horyzontu to nie wsparcia nas interesują, ale opory, a najbliższym dla kontraktów pozostaje okolica 2220 pkt.