I odwrotnie: rosły tam, gdzie waluty traciły na wartości. Wyjątek to strefa euro z niemiecką gospodarką na czele. W tym świetle przed publikacją wstępnych odczytów za wrzesień uzasadnione wydawać mogły się prognozy zakładające choć skromne obniżenie wartości barometrów koniunktury. Nic bardziej mylnego.
Dane dla przemysłu Niemiec przybrały wartość najwyższą od początków kryzysu zadłużeniowego, czyli około siedmiu lat. Pozytywnie wypadły bardzo ważne komponenty: zatrudnienia oraz nowych zamówień. Menedżerowie logistyki nie obawiają się ani wyniku weekendowych wyborów federalnych, ani wzrostu napięć geopolitycznych. Nastrojom nie zaszkodził też skandal w branży motoryzacyjnej. Najbardziej zaskakujące jest jednak, że niestraszna jest też siła euro. Wspólna waluta do koszyka ważonego strukturą obrotów handlowych jest najsilniejsza od trzech lat i w tym roku umocniła się aż o około 6 proc., wyraźnie podminowując atrakcyjność produkcji eksportowej.
Szampańskie nastroje w przemyśle nie powinny stać się przesłanką do tego, by z wielkim optymizmem patrzeć na perspektywy frankfurckiego parkietu. Choć wśród indeksów blue chips głównych giełd we wrześniu nie ma silniejszego niż DAX, to naszym zdaniem należy rozpatrywać to w kategoriach nadganiania letniej słabości. Okazji do kupna powinniśmy natomiast szukać na peryferiach Eurolandu. Paradoksalnie atrakcyjnie wygląda zarówno lider ostatnich tygodni, jak i maruder. Mediolański FTSE MIB jako jedyny w tym kwartale notuje dwucyfrową zwyżkę, a madrycki IBEX jako jedyny jest pod kreską. Obie średnie giełdowe łączy zaś to, że od szczytów hossy sprzed dekady dzieli je jeszcze kilkadziesiąt procent, a wiodącą rolę w notowaniach odgrywają instytucje finansowe. Motywem przewodnim jest dążenie banków centralnych do podnoszenia stóp. W takim środowisku i przy silnej poprawie koniunktury motorem napędowym powinien pozostać sektor bankowy. Zeszłoroczne straszenie widmem upadku Deutsche Bank lub rozlania się tarapatów włoskiego sektora bankowego na Europę już dawno trafiło do lamusa. W rok wycena sektora bankowego podniosła się o 1/3 i nie ma drugiej branży, która równie mocno windowałaby indeksy. Jeśli wziąć pod uwagę relację bankowego subindeksu do szerokiego rynku na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, to należy oczekiwać podtrzymania siły relatywnej banków.