Jarosław Fuchs, wiceprezes Pekao: Odbudowa Ukrainy wielką szansą rynku

Spółki notowane na GPW będą potrzebowały bardzo dużo kapitału, by zwiększyć swoje moce i móc uczestniczyć w powojennej odbudowie gospodarki u naszych sąsiadów. Będzie to także duże wsparcie dla nas – mówi Jarosław Fuchs, wiceprezes Banku Pekao.

Publikacja: 15.02.2023 18:14

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Jarosław Fuchs, wiceprezes banku Pekao. Fot. mat.

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Jarosław Fuchs, wiceprezes banku Pekao. Fot. mat. prasowe

Foto: parkiet.com

W szkolnej skali, jaką ocenę można wystawić polskiemu rynkowi kapitałowemu?

Myślę, że spokojnie możemy mówić o czwórce, chociaż życzyłbym sobie, aby ta ocena była wyższa. Cały czas cierpimy jednak dlatego, że mamy mało inwestorów. Rynek jest płaski, nie dzieje się zbyt wiele i życzyłbym sobie i całemu rynkowi, abyśmy mieli jednak więcej aktywnych klientów. Liczba rachunków maklerskich co prawda rośnie, ale kluczowe jest jednak to, aby te rachunki były aktywne.

Dzisiaj, patrząc na polski rynek, widzi pan więcej szans czy zagrożeń? Kolejne spółki jednak opuszczają parkiet giełdowy.

Obecne wyceny z pewnością zachęcają do tego, by wycofywać spółki z giełdy. Jestem jednak cały czas optymistą i widzę więcej szans niż zagrożeń. To, że firmy opuszczają giełdę, jest standardem, to są indywidualne decyzje inwestorów i właścicieli. Trudno z tym dyskutować. Szans natomiast jest bardzo dużo. Olbrzymią jest chociażby to, co będzie się działo za naszą wschodnią granicą. Głęboko wierzę, że w średnim terminie wojna się zakończy i przyniesie zwycięstwo Ukrainy. Później przyjdzie etap odbudowy tego kraju, a kto ma to robić, jeśli nie my. Chociażby ze względu na położenie geograficzne jesteśmy dla Ukrainy naturalnym partnerem. Nasza postawa, polityka prowadzona przez naszego prezydenta i rząd, nasze wsparcie zarówno wojskowe, jak i humanitarne pokazują, że chcemy pomagać Ukraińcom. To może mieć też gigantyczne przełożenie na rynek. Zakładam, że raczej nie będziemy finansować bezpośrednich inwestycji w Ukrainie. Raczej będzie się to działo przez finansowanie polskich spółek, również tych notowanych na giełdzie, które będą potrzebowały ogromnej ilości kapitału, aby zwiększyć swoje moce produkcyjne po to właśnie, aby móc uczestniczyć w odbudowie Ukrainy. Cały ten proces może pochłonąć 2 biliony dolarów, a może i więcej. Nawet jeśli 10 proc. tego w jakiś sposób przejdzie przez Polskę, będzie to oznaczało bardzo duży wkład do PKB. Rynek kapitałowy jest też naturalnym kierunkiem do znalezienia potrzebnego finansowania nie tylko poprzez emisje akcji, ale też i inne instrumenty. Dzięki nim polskie spółki, które będą odbudowywały Ukrainę, uzyskają dostęp do kapitału, który zapewne będzie też dość łatwo osiągalny. Wydaje mi się, że odbudowa Ukrainy będzie w jakiś sposób gwarantowana przez instytucje międzynarodowe czy też państwowe. Pytaniem tak naprawdę jest tylko to, kiedy się to wydarzy.

A nie boi się pan, że tego kapitału będzie jednak zbyt mało? Już teraz można słyszeć narzekania na jego dostępność na naszym rynku.

Polak potrafi. Doświadczenia historyczne pokazują, że w najbardziej skrajnych i wymagających sytuacjach potrafimy sobie poradzić. Myślę więc, że i teraz udźwigniemy ten ciężar. Faktycznie potrzebny będzie bardzo duży kapitał, natomiast pamiętajmy, że polski rynek kapitałowy to także pieniądze zagraniczne. Jeśli zagranica zobaczy, że jest biznes do zrobienia, to siłą rzeczy u nas się pojawi. O brak kapitału się więc nie boję, szczególnie że patrząc szerzej na rynki kapitałowe, można mówić o jego nadmiarze. Trzeba tylko szukać takich miejsc, w których można w miarę bezpiecznie inwestować i tak, by zwrot z kapitału był satysfakcjonujący dla inwestorów. Potencjalne gwarancje, o których wspominałem, też będą zachęcały inwestorów, by innym okiem spojrzeć na nasz rynek, potrzeby kapitałowe i to, jak spółki będą wykorzystywały pieniądze do odbudowy Ukrainy.

To też pewnie duża szansa dla pośredników rynkowych takich jak chociażby BM Pekao.

Myślę, że wszyscy pośrednicy są w stanie z tego skorzystać, bo dla każdego znajdzie się jakieś miejsce. Oczywiście rynek się zmienia, co jakiś czas pojawiają się nowi gracze, ale raczej stawiają oni na nisze. Poprzez to, że spółki będą robiły IPO, przeprowadzały dodatkowe emisje związane z pozyskaniem kapitału, aby sfinansować potrzeby, w naturalny sposób pośrednicy na tym skorzystają. Pośrednicy to przecież nie tylko klienci indywidualni, ale też i instytucjonalni. Liczę, że BM Pekao będzie jednym z większych wygranych tych procesów.

Obecnie jest pan zadowolony z pozycji rynkowej BM Pekao? Zapowiadaliście walkę o ścisłą czołówkę, natomiast patrząc na udziały rynkowe, do tej czołówki trochę wam jednak brakuje.

Zgadza się, natomiast działania, które podjęliśmy, potrzebują też czasu, by w pełni zaowocować. Coraz mocniejsza pozycja naszych analityków na rynku też jednak pokazuje, że obraliśmy właściwą drogę. Oczywiście musimy walczyć nadal też o klientów zagranicznych. Liczę jednak na to, że uda nam się dotrzymać obietnicy i będziemy w czołówce rynku. Poza tym nie ma co ukrywać, że rynek staje się coraz ciekawszy, jeśli chodzi o potencjalne zakupy. Jest coraz więcej graczy, którzy w marazmie rynkowym nie do końca sobie radzą. Właściciele zastanawiają się, co z tym zrobić, i konsolidacja rynku jest nieunikniona. Jeśli więc nie organicznie, to wierzę, że uda nam się kupić coś ciekawego. Jako biuro maklerskie na pewno więc nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności
Inwestycje
Ujawnienia w ESRS dotyczące łańcucha wartości