Rafał Benecki, ING Bank Śląski: Struktura wzrostu gospodarczego sprzyja inflacji

#PROSTOZPARKIETU. Benecki: inflacja dochodziła do 5 proc. już przed pandemią, co pokazuje, że ma też trwałe źródła.

Publikacja: 01.09.2021 18:14

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu #PROSTOzPARKIETU był Rafał Benecki, główny ekonomi

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu #PROSTOzPARKIETU był Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Foto: parkiet.com

W sierpniu, jak wstępnie oszacował GUS, inflacja w Polsce przyspieszyła do 5,4 proc. rok do roku z 5 proc. w lipcu. Osiągnęła już szczyt czy może jeszcze rosnąć?

My prognozujemy, że przed końcem roku inflacja może dojść w okolice 6 proc. Ostatnio do szybkiego wzrostu cen przyczyniają się pewne czynniki przejściowe związane z pandemią, takie jak zaburzenia w łańcuchach dostaw oraz skok cen surowców. To problemy, które wynikają z szybszego odbicia popytu niż podaży. Na to nakładają się jeszcze podwyżki cen regulowanych, np. energii oraz odbioru śmieci. Ale do wysokiej inflacji przyczynia się też połączenie ekspansywnej polityki fiskalnej i pieniężnej z ostatnich lat. To widać w inflacjogennej strukturze wzrostu PKB: wzrost gospodarczy polega w dużym stopniu na konsumpcji, która jest wspierana przez świadczenia socjalne, a jednocześnie inwestycje rosną wolno. W rezultacie, gdy dochodzi do skoków popytu, firmy nie są w stanie szybko zwiększyć produkcji.

Większość członków RPP uważa, że inflację napędzają przede wszystkim te przejściowe siły, o których wspomniałeś. W przyszłym roku, choćby z powodu wysokiej bazy odniesienia, należy się spodziewać istotnego spadku inflacji?

Spodziewamy się spadku inflacji w 2022 r., ale średnio do 4 proc. Czyli nadal będzie poza pasmem dopuszczalnych wahań wokół celu inflacyjnego NBP. Część czynników, które napędzają dzisiaj inflację, jest przejściowa. To dotyczy np. odbicia cen surowców, takich jak ropa. Ale np. zaburzenia w łańcuchach dostaw prawdopodobnie w 2022 r. jeszcze nie miną. Presja kosztowa, której doświadczają firmy, będzie się przekładała na inflację konsumencką jeszcze przez kilka kwartałów. Podwyżki cen regulowanych, które NBP też zalicza do przejściowych, będą prawdopodobnie kontynuowane także w 2022 r. Dotyczy to np. cen energii, bo notowania praw do emisji CO2 biją rekordy. Przede wszystkim jednak na inflację coraz silniej będzie oddziaływała presja popytowa. Już przed pandemią – jeszcze zanim pojawiły się te przejściowe czynniki – inflacja dochodziła do 5 proc. To odzwierciedlało trwalsze jej źródła, które teraz się nasiliły.

Niektóre z sił, które napędzają teraz inflację, nie są przejściowe, ale są i tak poza sferą oddziaływania polityki pieniężnej. Przykładowo RPP niewiele może zrobić, aby zahamować wzrost cen energii elektrycznej. Czy w takich okolicznościach podwyżka stóp procentowych jest potrzebna? Czy przyczyni się do zahamowania inflacji?

Zgadzam się, że walka z inflacją samymi tylko zmianami stóp procentowych byłaby dzisiaj trudna. Modele NBP sugerują, że gdyby stopy procentowe wzrosły teraz o 2 pkt proc. (do 2,1 proc. – red.), to inflacja spadłaby może o 0,5 pkt proc., a jednocześnie tempo wzrostu gospodarczego zmalałoby o 0,5 lub nawet o 1 pkt proc. Musielibyśmy też pozwolić na aprecjację kursu złotego. Ale to nie znaczy, że RPP może siedzieć z założonymi rękami. Bardzo ważne jest, aby NBP utwierdzał gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa w przekonaniu, że panuje nad inflacją. Wiara w niską inflację jest bardzo ważna dla przyszłych inwestycji, zachowania gospodarstw domowych, żądań płacowych. Wzrost oczekiwań inflacyjnych może nakręcić spiralę inflacyjną. Inne banki centralne z regionu mówią, że w tej chwili ryzyko odkotwiczenia oczekiwań inflacyjnych jest większe niż ryzyko związane z kolejnymi falami pandemii. Dlatego warto podnosić stopy procentowe, nawet jeśli wiemy, że ich bezpośrednie efekty nie będą bardzo duże.

Z drugiej strony wysoka inflacja, szczególnie w zakresie energii i żywności, może tłumić popyt konsumpcyjny, co w dalszej kolejności osłabi wzrost cen.

Teoretycznie ten podatek inflacyjny, który płacą wszyscy, a najwięcej ci o najniższych dochodach, może powodować ograniczenie wydatków i w końcu przyhamowanie inflacji. Ale ten mechanizm lepiej działa przy wysokim bezrobociu. Wtedy żądania płacowe nie są realizowane i spirala płacowo-cenowa nie występuje. Teraz jednak mamy bardzo niskie bezrobocie. Pojawiają się też pomysły, żeby rewaloryzować świadczenia 300+ i 500+, bo ich realna wartość z powodu inflacji maleje. Nowe świadczenia, takie jak proponowany rodzinny kapitał opiekuńczy, też można postrzegać jako ukrytą formę waloryzacji istniejących świadczeń. Taka duża redystrybucja dochodów pobudziła konsumpcję, co jest jednym ze źródeł inflacji, a teraz politycy chcą, aby wartość świadczeń dotrzymała kroku inflacji. To jest jak gaszenie pożaru benzyną.

Wspomniałeś o sprzyjającej inflacji strukturze wzrostu gospodarczego. Zjawisko to dobrze widać było w II kwartale br., gdy wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych wzrosły o ponad 13 proc. rok do roku, zaś inwestycje o zaledwie 5 proc., a w porównaniu z poprzednim kwartałem nawet zmalały. Co się stało, że ożywienie w inwestycjach, które – jak się zdawało – rozpoczęło się już w I kwartale, nie było kontynuowane?

My dość ostrożnie podchodziliśmy do tego odbicia inwestycji w I kwartale br. Zauważyliśmy, że rosły wydatki inwestycyjne w dość nieintuicyjnych działach, a nie w tych, które najlepiej radziły sobie w czasie pandemii. To były inwestycje w nieruchomościach, transporcie, logistyce, ale już nie w przemyśle. I w II kwartale było zapewne podobnie. Słabo wypadły też prawdopodobnie inwestycje publiczne oraz małych przedsiębiorstw. Ogólnie klimat do podejmowania decyzji inwestycyjnych nie jest najlepszy. Moim zdaniem wymowny jest tu apel zrzeszenia biur księgowych do premiera i do ministra finansów, aby zatrzymali chaotyczne zmiany w podatkach. Biura rachunkowe przyznają, że nie są w stanie nadążyć za zmianami podatkowymi. Jak w takich warunkach firmy mają inwestować? To jest efekt uboczny poprawy ściągalności podatków.

Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę
Inwestycje
O tym huczy cała Wall Street. Jak Saylor zahipnotyzował inwestorów?