W stolicy 16–17 listopada odbyły się Targi Sztuki Dostępnej (www.targisztukidostepnej.pl), które zapowiadałem w „Parkiecie". To był sukces, ale wymaga on komentarza.
Przypomnę, że pierwsze Targi Sztuki Dostępnej zorganizowano w marcu tego roku. Miały odbywać się raz w roku. Programowe założenie jest takie, że oferowane mogą być prace tylko w cenie do 5 tys. zł.
Pierwsza impreza odniosła sukces frekwencyjny, handlowy i medialny. Dlatego postanowiono zorganizować targi również jesienią. Do stałego obiektu wystawowego dostawiono teraz dwa wielkie ogrzewane namioty. Widziałem, jak tłumy stale szturmowały stoiska o różnych porach dnia.
Faktem jest (pisałem o tym w „Parkiecie" już wiosną), że oferta na targach jest bardzo różnej jakości artystycznej. Faktem jest też, że klienci stale coś kupują. Zaobserwowałem teraz, że jeśli klienci zaraz przy wejściu zobaczyli coś, co im się bardzo podobało, to kupowali obraz lub grafikę i nawet nie wchodzili już na pierwsze piętro.
Klienci mieli wybór! Mogli też kupować ambitną sztukę. Uznane galerie proponowały świetny towar. Tym razem była np. krakowska Galeria Artemis, była Pragaleria oraz Desa Modern. Widziałem, jak klienci stale coś kupowali w stoisku stołecznej Galerii Grafiki i Plakatu.