Zasadą „złotego środka” kieruje się założyciel, główny akcjonariusz i prezes podwarszawskiej firmy handlującej galanterią skórzaną i walizkami – Jędrzej Wittchen. Mówił o tym inwestorom inwestorom i analitykom kilka dni temu, komentując rezultaty finansowe spółki za 2022 r. Pytany czy to oznacza, że dywidenda będzie odpowiadać 50 proc. ubiegłorocznego zysku skoro polityka przewiduje przeznaczanie na nią 30-70 proc. wyniku - jednak zaprzeczył. Dziś już wiadomo dlaczego.
Zarząd, któremu przewodzi Jędrzej Wittchen zaproponował, a rada nadzorcza przystała, aby w tym roku handlowa spółka wypłaciła inwestorom po 3,33 zł na każdą akcję. Daje to obecnie prawie 61 mln zł (55,3 mln zł rok temu). Przy kursie akcji z wtorkowego zamknięcia (35,2 zł) stopa dywidendy to prawie 9,5 proc.
Złożyć ma się na tę sumę 70 proc. ubiegłorocznego zysku netto (42,41 mln zł) oraz przeniesione z kapitału zapasowego z zysków lat poprzednich 18,5 mln zł.
„W przypadku wydania akcji w ramach warunkowego podwyższenia kapitału zakładowego spółki kwota dywidendy ulegnie proporcjonalnemu podwyższeniu - pozostawiając wartość 3,33 zł na jedną akcję bez zmian” – zaznacza zarząd Wittchenu.
Jak dodaje, „wyżej wymieniona zmiana wysokości wypłaconej dywidendy zostanie pokryta z kapitału zapasowego spółki utworzonego z zysków z lat poprzednich”. W raporcie bieżącym spółki zastrzeżono, że ostateczna decyzja należy do zwyczajnego walnego zgromadzenia. Jędrzej Wittchen wraz z żoną Moniką mają na nim jednak znaczącą przewagę.