– Interesują nas duże miasta, takie jak: Katowice, Poznań czy Trójmiasto. Rozmawialiśmy z PKP o Dworcu Centralnym w Warszawie, ale przedstawiona koncepcja zagospodarowania lokalu nie do końca odpowiadała naszym potrzebom – mówi „Parkietowi" Piotr Kazimierski, szef Baltony.

Spółka chciałaby, żeby biznes związany z gastronomią stanowił kilkanaście procent całej sprzedaży. Jest to perspektywa najbliższych dwóch lat.

Otwierając działalność gastronomiczną na dworcach myślimy głównie o powiększeniu skali i zdywersyfikowaniu biznesu w stosunku do naszej obecności na lotniskach. Chcemy się rozwijać, wykorzystując lokalizacje związane z podróżowaniem, gdzie mamy kompetencje, a nie w typowych centrach handlowych – tłumaczy Kazimierski.

W przypadku Baltony drugie półrocze jest zazwyczaj lepsze. – Liczę, że w ujęciu rok do roku dynamika wyników będzie zbliżona do tej obserwowanej w pierwszym półroczu. Nie spodziewam się, żeby nastawienie konsumentów miało się zmienić. Wzrost obrotów w lipcu i sierpniu pokazuje, że pozytywny trend w dalszym ciągu się utrzymuje – podsumowuje Kazimierski.

Obok zwiększania się liczby pasażerów na lotniskach Baltonę cieszy też poprawiająca się struktura zakupów klientów.