Optymistyczna reakcja rynku to pokłosie wyników restauracyjnej spółki za pierwsze sześć miesięcy roku rozliczeniowego zakończonego w maju. Pytanie, czy odzew inwestorów nie był zbyt optymistyczny.

– Jeżeli oczyścilibyśmy wyniki spółki za II kwartał ze zdarzenia jednorazowego, którym była wypłata odszkodowania przez Kompanię Piwowarską w wysokości 5,1 mln zł, to Sfinks odnotowałby stratę w tym okresie. Spowodowane to było trzema czynnikami: nową wykładnią dotyczącą VAT, wzrostem kosztów wynagrodzeń i żywności oraz kosztami remontów – wskazuje Michał Mordel, analityk Vestor DM.

Być może inwestorzy dyskontują już przyszłe wyniki. – Perspektywy na kolejne półrocze – sezonowo lepsze – są dobre. Spółka w lipcu podniosła ceny dań, a pierwsze pozytywne efekty nowej polityki na wyniki spółki zdaniem zarządu są już zauważalne – dodaje Mordel.

Od grudnia zeszłego roku do maja 2016 r. spółka otworzyła siedem nowych restauracji, jednoczenie zamykając w tym czasie dziesięć lokali. – Zamykamy małe restauracje, które nie pasują do naszej koncepcji. Mamy jeszcze kilka takich lokalizacji, z których chcielibyśmy wyjść, ale wydaje się, że w całym roku będzie więcej otwarć niż zamknięć – tłumaczy Sylwester Cacek, prezes Sfinksa. – Istotna jest rosnąca liczba krzeseł w naszej sieci i zwiększająca się powierzchnia sprzedażowa. Na koniec maja mieliśmy 114 restauracji i 18,8 tys. krzeseł, z czego 4 tys. w ogródkach letnich, których potencjał jest wykorzystywany w miesiącach wakacyjnych – dodaje.

Wśród restauracji otwartych w pierwszej połowie roku znajduje się przejęty przez Sfinksa Pub Bolek w Warszawie. – Planujemy zachować jego charakter, nie będziemy budować na jego podstawie sieci. Mamy na oku jeszcze parę takich niesieciowych miejsc, ale na razie właściciele nie są zainteresowani ich sprzedażą – podsumowuje prezes Sfinksa.