Po atakach terrorystów na USA legł w gruzach symbol wolnego rynku i globalizacji ? World Trade Center. Nowojorskie city pogrążyło się w chaosie, który ma takżeswój wymiar ekonomiczny. Analitycy banku inwestycyjnego Lehman Brothers twierdzą,że gospodarka amerykańska, borykająca się od prawie roku z objawami spowolnieniawzrostu PKB dostała kolejny, niewykluczone że rozstrzygający, cios i weszła w fazę recesji.

Skutki ataku terrorystycznegoEfekt ataków terrorystycznych widzieliśmy wielokrotnie na ekranie telewizorów ? zrujnowany Dolny Manhattan. Wielu zabitych i rannych. Są to bezpośrednie skutki nieoczekiwanej napaści. Zniszczenia nieruchomości, choć na pewno dolegliwe, zwłaszcza dla społeczności nowojorskiej, nie będą stanowić dużego problemu dla amerykańskiej gospodarki, ponieważ nie są tak bolesne, jak by się mogło wydawać. Według danych Merrill Lynch, amerykański nominalny PKB w 2000 roku wyniósł prawie 10 bln USD. Wartość odtworzeniowa World Trade Center (WTC), wedle szacunków agencji ratingowej Moody?s, kształtuje się w przedziale 10?15 mld USD, co odpowiada 0,15% ubiegłorocznego PKB (to znacznie więcej niż w przypadku pierwszego, nieudanego zamachu na WTC w 1993 roku, kiedy straty oszacowano na 510 mln USD). Jeżeli do tego dodać wartość pozostałych zniszczonych nieruchomości, straty materialne powiększą się nieznacznie.Najgorsze są straty, których nie sposób wyrazić w pieniądzu. W kompleksie WTC miały swoją siedzibę najbardziej szanowane na świecie korporacje finansowe, prawnicze i przemysłowe oraz agencje federalne i municypalne. Wystarczy przytoczyć tylko niektóre nazwy tych prestiżowych instytucji. Największym najemcą powierzchni biurowych był Morgan Stanley Dean Witter (MSDW), dla którego w WTC na 25 piętrach pracowało 3500 osób. W kompleksie WTC (7 budynków, z czego 2 to najsłynniejsze twin towers) biura miały także inne banki inwestycyjne ? Credit Suisse First Boston, Schroder Salomon Smith Brothers, Lehman Brothers. Świat finansów reprezentowały ponadto takie firmy, jak: Banc of America, fundusze inwestycyjne grupy Oppenheimera, Cantor Fitzgerald, Dai-Ichi Kangyo Bank, Fuji Bank. Oprócz tego w kompleksie mieściły się biura Dow Jonesa, AT&T, Verizon czy Sun Microsystems. W sumie w WTC wynajmowało powierzchnie około 425 najemców z 26 państw.Zawalenie się obu wież, ale także budynku nr 7, który wchodził w skład kompleksu, oznacza, że wielu pracowników wspomnianych firm nie żyje. Z pewnością nie byli to ludzie tuzinkowi, zaliczyć ich raczej należy do elity finansowej, prawniczej i urzędniczej. Taki ubytek będzie trudno uzupełnić. Bez wątpienia w uniwersyteckich kuźniach talentów wyrastają ich następcy, jednak mimo ich wysokich kwalifikacji pozbawieni będą wieloletniego doświadczenia.Straty w ludziach są nieznane i prawdopodobnie długo jeszcze tak będzie, jednak dla uzmysłowienia sobie skali nieszczęścia, jakie dotknęło Wall Street i Amerykę, warto przytoczyć przypadek firmy Cantor Fitzgerald. Cantor Fitzgerald jest największym amerykańskim brokerem obligacji skarbowych. Za pośrednictwem eSpeed, jego elektronicznego systemu informatycznego, dziennie zawierano transakcje t-bills w kwocie 200 mld USD. Kwotowania obligacji, prowadzone przez spółkę, służyły jako benchmark dla całego przemysłu hipotecznego i kredytowego. Firma zajmowała najwyższe piętra (101, 103, 104, 105) jednej z wież, na których pracowało 1000 osób. Od samobójczego uderzenia pierwszego samolotu właśnie na te piętra rozpoczął się atak terrorystyczny. Najbardziej wymowna jest wypowiedź prezesa firmy Haralda W. Lutnicka na zorganizowanym dzień po tragedii spotkaniu z pracownikami i ich rodzinami. Lutnick oświadczył, że spośród 1000 zatrudnionych w WTC firma doliczyła się 270 osób, które ocalały. Większość z nich była na urlopach lub wykonywała czynności służbowe poza biurem firmy.Prawdziwe straty wciąż nie są znane. W obu zawalonych wieżach w godzinach szczytu pracowało około 50 tys. osób. Liczbę tę można jeszcze śmiało zwiększyć, jeżeli się doliczy ludzi wizytujących firmy zlokalizowane w WTC. Na szczęście atak odbył się przed godziną 9, kiedy niewielu pracowników było jeszcze w firmach (szacunki oscylują wokół 10?20 tys.). Im niżej położone było biuro, tym mniejsze są szanse przeżycia pod tonami konstrukcji stalowych. Dodatkowo na niekorzyść uwięzionych w ruinach przemawia upływ czasu. Mimo przeżycia upadku, wiele osób zginie z odwodnienia bądź odniesionych ran. Nie należy również zapominać o stratach w ludziach, którzy znajdowali się w porwanych samolotach (np. tak zginął założyciel i prezes Akamai Technologies).Dwustutysięczna społeczność Wall Street pogrążyła się w żałobie. Takich strat w ludziach nie sposób błyskawicznie uzupełnić. To m.in. dzięki tym specjalistom możliwy był amerykański cud lat 90. Teraz ich zabraknie. Są to straty niewyobrażalne.Zastanawiając się nad kwestią bezpośrednich skutków ataków terrorystycznych, nie można pominąć kolejnego rodzaju strat niematerialnych. Na potrzeby niniejszego raportu nazwijmy je kosztami związanymi z prawidłowym funkcjonowaniem systemu gospodarczego i wymiaru sprawiedliwości. MSDW, wicelider ? po Merrill Lynch ? w dziedzinie bankowości inwestycyjnej w Stanach Zjednoczonych, miał w WTC departamenty, bezpośrednio związane z obrotem papierami wartościowymi. Postrzegając transakcję jako kontrakt, w którym występują dwie strony (nabywca i zbywca), można przyjąć, biorąc pod uwagę udział rynkowy firmy, że w co trzeciej transakcji uczestniczył jako strona klient MSDW. Oczywiście, w świecie finansów w celach zabezpieczenia obowiązuje zasada podwójnej archiwizacji. Firmy przeprowadzają back-upy elektronicznych zestawień transakcji. Bez wątpienia jednak fakt, że WTC, gdzie przechowywano dane o transakcjach, legło w gruzach, będzie miało negatywny wpływ na ustalenie spraw własnościowych, dotyczących aktywów finansowych.Dodajmy do tego przypadek regionalnego biura SEC (amerykańskiego odpowiednika naszej KPWiG). Biuro to mieściło się w budynku nr 7 kompleksu WTC, a na rzecz SEC pracowało w nim 300 inspektorów. Większość z nich została ewakuowana, jednak poważnie ucierpiała dokumentacja urzędu. Stanowiła ona niejednokrotnie cenny materiał dowodowy w licznych postępowaniach cywilnych i karnych, związanych z nadużyciami w obrocie papierami wartościowymi. Pełnego obrazu spustoszeń dopełniają zniszczenia wielu renomowanych kancelarii prawniczych, mieszczących się w WTC, które zostały pozbawione akt i dokumentów. To są kolejne straty wtorkowego dramatu. Poza tym są to straty niezwykle trudne do oszacowania, ale z oczywistych względów mocno ciążą na sprawności obrotu gospodarczego i wymiaru sprawiedliwości.Beneficjenci i poszkodowaniKatastrofy, w których cierpi majątek bądź ludzie, są solą w oku przedstawicieli sektora ubezpieczeniowego. Oznaczają bowiem najczęściej obowiązek wypłaty odszkodowań. Tak będzie także tym razem, tym bardziej że podczas ataku terrorystycznego ucierpiały najczęściej ubezpieczane kategorie ryzyk. Przemysł lotniczy oraz zarządzanie nieruchomościami powszechnie korzystają z ubezpieczeń. Ofiarami zawalenia się budowli w Nowym Jorku byli najczęściej ludzie o wysokich kwalifikacjach (zwłaszcza finansiści i prawnicy), którzy w kontraktach o pracę mają zapisane klauzule o wysokich odszkodowaniach w razie śmierci lub uszczerbku na zdrowiu. To jednoznacznie wskazuje, że dramat Nowego Jorku będzie równocześnie dramatem wielu firm ubezpieczeniowych i reasekuracyjnych.Do tej pory reprezentanci sektora ubezpieczeniowego dość powściągliwie wypowiadają się na temat poniesionych strat. Trudno się jednak dziwić, gdyż na razie trudno jest dokładnie ustalić rozmiar szkód. Nie będzie można tego uczynić do chwili zakończenia akcji ratunkowej, a nawet dłużej, gdyż stan rannych może zmieniać się przez wiele tygodni, co dodatkowo utrudni precyzyjne ustalenia.Światowy lider ubezpieczeniowy, brytyjski Lloyd, oświadczył, że nowojorska tragedia doprowadzi do rekordowych wypłat w historii sektora. Do tej pory najczarniejszymi latami były 1999 i 1992. W 1992 roku sprawcą strat był szalejący huragan Andrew, a w 1999 roku trzęsienie ziemi w Turcji i obsunięcie ziemi w Wenezueli. W obu przypadkach z kas ubezpieczycieli i reasekuratorów popłynęło prawie 30 mld USD. Zwróćmy ponadto uwagę, że tegoroczne wydarzenia zza Atlantyku są następstwem świadomego działania człowieka, a nie klęsk żywiołowych, jak w 1992 i 1999 roku.Zgodnie z prawem, towarzystwa ubezpieczeniowe po zaspokojeniu wszelkich wymagalnych roszczeń mają tzw. prawo regresu wobec podmiotów, które wywołały lub przyczyniły się do powstania szkody. Tożsamość sprawców ataku na Amerykę bardzo trudno ustalić, a nawet jeżeli udałoby się to zrobić, najpewniej okażą się niewypłacalni. Z tego powodu należy założyć, że odszkodowania firm ubezpieczeniowych nie zostaną pokryte wpływami od sprawców zamachu.Prawdopodobnie największe straty wynikające z odszkodowań poniosą nie firmy amerykańskie, lecz europejscy ubezpieczyciele, a zwłaszcza reasekuratorzy. Obowiązek wypłaty odszkodowań łagodzi nieco rzadko spotykany rodzaj ryzyka (atak terrorystyczny), który sprawia, że wielokrotnie jest on pomijany w umowach ubezpieczeniowych jako mało prawdopodobny. Z tego powodu znaczną część strat pokryją sami poszkodowani, a nie tylko ubezpieczyciele.Innym sektorem mocno poszkodowanym wskutek agresji terrorystów był przemysł lotniczy. Niemal natychmiast po samobójczych lotach Federalna Agencja Lotnictwa (FAA) zakazała lotów nad terytorium Stanów Zjednoczonych. Według najnowszego sondażu Business Travel Coalition, w którym wzięło 300 menedżerów lotnictwa, tegoroczne straty spowodowane pustą przez wiele dni przestrzenią powietrzną, niechęcią ludzi do podróżowania samolotami oraz odszkodowaniami, nie pokrytymi przez umowy ubezpieczeniowe, mogą przekroczyć 2 mld USD i będą najwyższe w historii sektora od kryzysu spowodowanego Wojną w Zatoce Perskiej.Okresy klęsk negatywnie odbijają się na przemyśle rozrywkowym. Deutsche Bank na wieść o strasznych wydarzeniach na Manhattanie zakazał swoim pracownikom wychodzenia z domów. W takich warunkach najbardziej ucierpią przychody przedsiębiorstw z sektorów rozrywki, gastronomii czy hotelarstwa. Pod znakiem zapytania stoi ponadto i tak słaba wskutek spowolnienia gospodarczego kondycja sektora dóbr luksusowych.Szok, jaki przeżywa Ameryka, nie oznacza wyłącznie kłopotów dla przedsiębiorstw. Istnieją branże, dla których dramat za oceanem wiąże się z obfitym żniwem w postaci zysków. Sektor ubezpieczeniowy, choć z pewnością mocno dotknięty w krótkim terminie poprzez wypłatę potężnych odszkodowań, w dłuższym terminie skorzysta ze zmiany nastawienia społeczeństwa, obawiającego się o swój majątek i życie. W okresach kryzysowych ludzie zazwyczaj ograniczają konsumpcję, a lwią część swoich dochodów przeznaczają na oszczędności, co oznacza ożywienie w sektorze usług finansowych. Główny nacisk powinien być położony na instrumenty o stałym dochodzie oraz cenne kruszce.Wydaje się, że koniunktura poprawi się w sektorach związanych z ochroną zdrowia ? usług medycznych oraz przemyśle farmaceutycznym. W porównaniu z poprzednimi branżami ochrona zdrowia jest sektorem antycyklicznym (defensywnym), który równie dobrze zachowuje się w okresach spowolnienia czy recesji, jak i boomu gospodarczego. Waluacja rynkowa amerykańskich korporacji farmaceutycznych jest dość wysoka w stosunku do szacowanej stopy wzrostu zysków, dlatego mimo wzrostu zapotrzebowania na leki i usługi medyczne raczej nie należy przypuszczać, że ich akcje czeka gwałtowny wzrost.Wreszcie ostatnim beneficjentem ataku terrorystycznego będzie sektor technologii i sprzętu wojskowego. Eksperci wskazują, że administracja republikańska tradycyjnie należy do przychylnych dla tych branż, nie szczędząc wydatków na obronność. Sondaże opinii publicznej sugerują, że amerykańskie społeczeństwo popiera plany odwetu na sprawcach zamachu. Naloty lotnictwa amerykańskiego na bazy w Iraku potwierdzają kurs, jaki obrała administracja republikanów. Należy się spodziewać dalszych akcji odwetowych, które będą kołem zamachowym sektora obronnego.DJIA a kryzysy polityczneKryzysy polityczne zasiewają wśród inwestorów ziarno niepokoju. W szczególności są one przykrą niespodzianką, jeżeli wybuchają niespodziewanie. Pierwszą reakcją inwestorów jest wyprzedaż aktywów i oczekiwanie na rozwój sytuacji. Tak było także tym razem. We wtorek późnym popołudniem oraz w środę na światowych rynkach finansowych pozbywano się aktywów amerykańskich ? akcji, obligacji, dolara. Inwestorzy poszukiwali bezpiecznych przystani na czas zawieruchy. Za takie aktywa uznawali surowce strategiczne, rzadkie metale, euro i jena oraz obligacje denominowane w tych walutach.Giełdy amerykańskie są zamknięte od krytycznego wtorku, a wznowienie ich działalności ma nastąpić w poniedziałek, 17 września. Obrót na NYSE został zawieszony na co najmniej dwie pełne sesje po raz pierwszy od prawie 80 lat. Do tej pory zdarzyło się to dwukrotnie: od 31 lipca do 14 listopada 1914 roku (I wojna światowa) i od 4 do 14 marca 1933 r. (Wielka Recesja).Wielu inwestorów zadaje sobie pytanie, co nastąpi podczas pierwszego notowania po przerwie, a ponadto, w którym kierunku będzie podążać rynek akcji w najbliższej perspektywie. Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, sięgnijmy w przeszłość i przyjrzyjmy się zachowaniu Średniej Przemysłowej (DJIA) w ciągu 31 sesji po eskalacji najważniejszych wydarzeń politycznych, które dotknęły Stany Zjednoczone w poprzednim stuleciu.Na pierwszych sesjach dominuje zazwyczaj podaż, która stopniowo w miarę upływu czasu traci impet. Rynek akcji odrabia straty, a najczęściej po upływie 31 sesji jest wyżej niż w momencie wybuchu kryzysu. Na 14 przypadków związanych z ważnymi wydarzeniami politycznymi w życiu Ameryki jedynie czterokrotnie po upływie 31 sesji DJIA był niżej niż w momencie wybuchu kryzysu. Działo się to po japońskim ataku na bazę marynarki wojennej w Pearl Harbor (1941), ataku serca prezydenta Eisenhowera (1955), agresji irackiej na Kuwejt (1990) oraz zamachu na ambasady amerykańskie w Kenii i Tanzanii (1998). Największe straty były następstwem dwóch ostatnich zdarzeń, kiedy Średnia Przemysłowa traciła odpowiednio 10,4% i 8,2%. Wszystkie przypadki, kiedy 31-dniowa stopa zwrotu z indeksu była ujemna, były niespodziewane. Nie oznacza to jednak, że wydarzenia nowojorskie będą cechować podobne konsekwencje. Prawdopodobna jest wyprzedaż aktywów na pierwszych sesjach, jednak w miarę upływu czasu należy oczekiwać zwyżki.Taki scenariusz należałoby raczej anulować w razie splotu dwóch okoliczności. Po pierwsze, można zastosować analogię z cyklem poluźniania polityki monetarnej przez FOMC. Zasadniczo rynki akcji reagują wzrostami na obniżki stóp procentowych. Reguła ta się nie sprawdza, jeżeli w gospodarce panuje recesja (1981?1982, 1990?1991). Zdania co do cyklu, w którym znajduje się największa gospodarka na świecie, są podzielone. Większość analityków obstawia jedynie spowolnienie wzrostu, a nie recesję. Tyle tylko, że efekty wtorkowego ataku są w dużej mierze nieprzewidywalne i trudno dokładnie ocenić ich wpływ na koniunkturę w Ameryce.W literaturze często określa się zdarzenia powodujące krachy na rynkach finansowych mianem trigger, czyli cyngiel. Ów cyngiel może mieć zarówno charakter ekonomiczny, jak i społeczny czy polityczny. Jego wystąpienie owocuje kłopotami na rynkach finansowych. Powątpiewać należy, aby takim cynglem mógł być 11 września.Zdecydowanie bardziej poważnie należy podejść jednak do sytuacji, kiedy odwet amerykański okazuje się chybiony lub nie przynosi spodziewanych efektów, a międzynarodówka terrorystyczna przypuszcza kolejny atak, tym razem np. zatruwając sieci wodociągowe największych aglomeracji w Stanach Zjednoczonych przy użyciu broni biologicznej. Wówczas doszłoby do prawdziwego kryzysu politycznego i finansowego, a rynek niedźwiedzia mógłby okazać się porównywalny do Wielkiej Recesji przełomu lat 20. i 30. XX wieku.Stojąc na krawędziO wiele groźniejsze konsekwencje dla amerykańskiej gospodarki będą miały pośrednie efekty ataku terrorystycznego. Za taki skutek należy z pewnością uznać pogorszenie nastrojów wśród społeczeństwa amerykańskiego. W Stanach Zjednoczonych 2/3 wzrostu PKB generuje popyt konsumpcyjny. Consumer Confidence Index (CCI), będący miarą natężenia nastrojów konsumentów od początku tego roku znajduje się w trendzie wzrostowym. Oznacza to, że konsumenci stopniowo odzyskują wiarę w swoją pozycję finansową. CCI tworzą dwie składowe, dotyczące sytuacji obecnej i przyszłej. Konsumenci zza Atlantyku negatywnie oceniają teraźniejszy stan finansów, jednak ten niekorzystny trend w pełni rekompensuje spory optymizm co do przyszłej sytuacji finansowej. W efekcie indeks rośnie. Należy przypuszczać, że atak terrorystyczny doprowadzi do spadku nastrojów, zwłaszcza dotyczących przyszłej sytuacji finansowej.Na dzień przed wtorkową tragedią Uniwersytet z Michigan opublikował wyniki sondażu nastrojów. Okazało się wtedy, że indeks nastrojów spadł z 91,5 pkt. w sierpniu do 83,6 pkt. we wrześniu.Wskaźniki nastrojów służą do prognozowania aktywności konsumentów. Obniżenie się zaufania konsumentów wskutek wydarzeń nowojorskich podważa aktywność popytu w najbliższych miesiącach. Gospodarstwa domowe bardziej wstrzemięźliwie oceniając swoje perspektywy będą dostosowywać swoje oczekiwane dochody do ich sytuacji. W konsekwencji może dojść do spadku popytu konsumpcyjnego, który od IV kwartału 2000 roku utrzymuje przy życiu gospodarkę amerykańską. Zahamuje to wzrost gospodarczy, a niewykluczone że przyczyni się do wejścia Ameryki w pierwszą po 10 latach recesję.Prawdopodobieństwo wejścia na ścieżkę recesji pogłębi wzrost cen nośników energetycznych, z ropą naftową na czele. Po początkowym wzroście cen powyżej 30 USD za baryłkę cena ropy naftowej ustabilizowała się. Doszło do tego w odpowiedzi na deklaracje państw OPEC o wsparciu państw uprzemysłowionych w razie problemów gospodarczych. Utrzymywanie się ceny ropy naftowej powyżej 30 USD przez dłuższy czas doprowadziłoby do recesji. Jednocześnie wzrost cen ropy spowodowałby presję inflacyjną, która ostatecznie zniweczyłaby efekt redukcji stóp procentowych. Recesja wówczas gotowa.Gospodarka światowa przypomina system naczyń połączonych. Wydarzenia na jednym krańcu, mimo nawet znacznej odległości geograficznej, mają implikacje dla innych części świata. Dramat za oceanem nie pozostanie bez wpływu na gospodarki innych państw. Tym bardziej że spośród grona państw rozwiniętych gospodarka amerykańska była w najlepszej kondycji. Wiele zależy teraz od wydarzeń na arenie międzynarodowej. Eskalacja konfliktu w czasie i przestrzeni przyniesie skutki trudne do oceny. Spodziewać się można, że jeszcze przed poniedziałkową sesją na Wall Street wojska koalicji antyterrorystycznej będą chciały ukarać winnych zamachu. Powodzenie tej akcji uspokoiłoby nastroje na giełdach, a to pozwoliłoby z nadzieją patrzeć na gospodarki na świecie. W razie fiaska misji i eskalacji konfliktu warto sparafrazować prezydenta Busha: ?God bless the world?...

Marcin T. Kuchciak