Idea tworzenia "ślepych" strategii inwestycyjnych polega na tym, że inwestor nie wie, jakie papiery aktualnie posiada. W ten sposób właściciel aktywów unika podejrzenia, iż może wykorzystywać informacje poufne. Nie może np. zlecić sprzedaży akcji spółki tuż przed opublikowaniem słabych wyników, podobnie jak kupić ich tuż przed przekazaniem pozytywnych informacji.
Popularne na zachodnich rynkach
Ślepe portfele nie są niczym nadzwyczajnym na zachodnich rynkach. W USA wiadomo np., iż korzysta z nich Alan Greenspan, szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej. W Polsce do powierzania pieniędzy w takie zarządzanie przyznał się niegdyś Wiesław Rozłucki, prezes GPW. Niestety, pozostali członkowie zarządu giełdy nie korzystają z takiej możliwości. Czasami wolą sprawę przemilczeć.
Tak np. robi Ryszard Czerniawski, który odmówił odpowiedzi. Z kolei Piotr Szeliga twierdzi, że oszczędności trzyma w banku. - Nigdy nie miałem "ślepego" portfela inwestycyjnego. Wolę mieć klarowną sytuację, bez żadnych podejrzeń od początku do końca - informuje PARKIET wiceprezes GPW. Przyznaje jednocześnie, że z punktu widzenia giełdy nie jest to najlepsze rozwiązanie. W podobnej sytuacji znajduje się Włodzimierz Magiera. - Korzystam z usług banków. Szczerze powiem, że nie wiem, czy gdybym miał większą gotówkę, powierzył bym ją w zarządzanie do "ślepych" strategii - dodaje.
Nie do końca ślepe