Gospodarka Polski wciąż nie może odnaleźć rytmu, nie jest zresztą w tym osamotniona, ponieważ podobne zjawisko można zaobserwować u naszego zachodniego sąsiada - Niemiec, a także w innych rozwiniętych gospodarkach świata - m.in. USA i Japonii. Obniżenie aktywności ekonomicznej, trwające już ponad dwa lata, daje się we znaki, odbija się na nastrojach inwestorów i konsumentów. Na ogólnym tle gospodarczego marazmu pojawiły się jednak w minionym roku oznaki odmiany. Kwartalne tempo wzrostu PKB w gospodarce Polski systematycznie rosło od 0,4% do 2,1%, odpowiednio w I i IV kwartale. Odwrotną, spadkową regularność zanotował wskaźnik inflacji. Jeszcze w pierwszym kwartale 2002 r. wyniósł on 3,4%, by w kolejnych osiągnąć odpowiednio 2,1%, 1,3% oraz 0,9%, wywołując w kręgach przemysłowych, po raz pierwszy od długiego czasu, lęk przed deflacją. Rada Polityki Pieniężnej dokonała kolejnych obniżek stóp procentowych (na koniec 2002 roku stopa referencyjna wyniosła 6,75%), a w IV kwartale przedsiębiorstwa zwiększyły nakłady inwestycyjne w porównaniu z III kwartałem.
Chociaż ekonomiści mają różne poglądy co do przyczyn załamania się tempa wzrostu gospodarczego w Polsce (wymieniane są argumenty cyklu koniunkturalnego, błędów w polityce ekonomicznej, przyczyn zewnętrznych w postaci recesji u naszych partnerów handlowych oraz zahamowania reform instytucjonalnych), to jednak większość zgadza się, że w bieżącym roku tempo wzrostu PKB przyśpieszy, zbliżając się do 3% lub nawet przekraczając tę wielkość. Według ogłoszonych w kwietniu prognoz INE PAN, rosnąca dynamika PKB powinna się utrzymać we wszystkich czterech kwartałach, by wynieść w IV kwartale 3,1%. Taki wzrost ma być osiągnięty dzięki przełamaniu długotrwałej spadkowej tendencji w sferze inwestycji oraz utrzymaniu się około 4-proc. dynamiki spożycia indywidualnego, przy malejącym ujemnym saldzie wymiany handlowej z zagranicą. Inflacja, po zanotowaniu dalszych spadków
w dwóch pierwszych kwartałach 2003 r., ma lekko wzrosnąć, do około 1,4% na koniec roku.
Jeżeli zarysowany makroekonomiczny obraz polskiej gospodarki wychodzącej z koniunkturalnego dołka ma się stać rzeczywistością, to już teraz nadchodząca fala ożywienia powinna porwać znaczną część naszych przedsiębiorstw, dając efekt w postaci zwiększających się przychodów
i zysków, podnoszącej się rentowności, zwiększającej się produkcyjności czynników produkcji, większej skłonności do inwestowania. Inaczej mówiąc, ożywienie musi mieć swój mikroekonomiczny wymiar, swoje mikroekonomiczne podstawy, dające się zaobserwować i zmierzyć na poziomie przedsiębiorstw, w których tworzona jest poważna część dochodu narodowego. Z drugiej strony, na tej mikroekonomicznej płaszczyźnie gospodarki lepiej można dostrzec bariery gospodarowania, ograniczenia dla przedsiębiorczości, które