Nie bądź największym głupcem

Młodzi inwestorzy, tacy jak Ty, marzą o powtórzeniu sukcesów wielkich graczy giełdowych. Zapominają jednak o zasadach wyznawanych przez swoich guru.

Publikacja: 29.11.2003 09:28

Nowy Jork, 1929 rok. Na Wall Street panuje wielka hossa. Słynny inwestor, Will Pane pisze, że inwestowanie na giełdzie nie jest już dłużej hazardem. Żeby hazardzista mógł wygrać, ktoś musi przegrać, a na spekulowaniu akcjami zarabiają wszyscy.

Pucybut - spekulant

Joseph P. Kennedy, senior rodu, dzięki grze na giełdzie zbudował fortunę jeszcze przed trzydziestym rokiem życia. Pucybut, który jak co dzień czyścił mu buty, zapytał, czy milioner nie sprzedałby mu akcji. Kennedy pomyślał, że skoro już nawet najniższe warstwy w hierarchii społecznej spekulują akcjami, oznacza to, że papiery są bardzo przewartościowane. Przewidział, że pucybuci zechcą wkrótce je sprzedać, ale nie znajdą chętnych. Wtedy w panice zaczną masowo wyprzedawać, i to da początek wielkiemu krachowi. Postanowił czym prędzej wycofać się z giełdy. Jak się okazało, ocalił dzięki temu swoją fortunę. 29 października 1929 roku rozpoczął największy krach w historii Wall Street. "Only Yesterday" podaje, że średnie "The New York Times" dla 50 najatrakcyjniejszych spółek zostały niemalże "przecięte na pół", spadając z 311,9 do 164,4 punktów. Ludzie potracili majątki swojego życia. Milioner Fred Bell po krachu zaczął sprzedawać jabłka na targu.

Jednym z nielicznych, którzy ocalili fortunę, był Joseph P. Kennedy, a swoje doświadczenie wykorzystał do sformułowania "zasady większego głupca" (ang. "bigger fool theory"). Inwestor kupuje akcje z nadzieją, że odsprzeda je drożej, czyli znajdzie "większego głupca", który zapłaci więcej. Często okazuje się to złudne, szczególnie w przypadku akcji przewartościowanych, gdy inwestorzy kupują papiery bez badania ich wartości fundamentalnej. Ilustruje to powszechnie znana anegdota, w której makler rekomenduje swojemu klientowi kupno spółki znacznie drożej niż wskazuje wycena, ponieważ rynek darzy ją sentymentem i spodziewany jest dalszy wzrost ceny.

Owczy pęd

Według jednego z największych ekonomistów XX wieku, Johna Keynesa podczas hossy inwestorzy wiedzą, że ceny akcji oderwane są od fundamentów, jednak dopóki na rynek dopływa świeża gotówka, nie zwracają na to uwagi. Nie jest ważne, jak bardzo przewartościowane są akcje, jeśli znajdzie się po nas ktoś, kto będzie liczył, że ciągle da się na nich zarobić. Ofiarami takiego podążania za owczym pędem padają najczęściej niedoświadczeni inwestorzy indywidualni, którzy zostają "największymi głupcami", kupując akcje na samym szczycie.

Tak więc, gdy wszyscy mówią i piszą, że inwestowanie w akcje to pewny zysk, jeśli nawet tygodniki dla gospodyń w swoich działach poświęconych budżetowi domowemu piszą o grze na giełdzie, traktujmy to jako znak do wycofania się z rynku. Liczenie na to, że ludzie, którzy nigdy nie interesowali się giełdą, zdołają odsprzedać walory doświadczonym inwestorom po wyższych cenach, jest, delikatnie mówiąc, nierozsądne. Znajomy makler często wspomina, jak to w supermarkecie podczas szybkich zakupów z prezesem podsłuchali rozmowę dwóch sprzedawczyń o spółce Interia.pl. Według pań, na tej inwestycji po prostu nie można było stracić. Był to dla nich znak, że najwyższy czas wycofywać się z papierów. Nie mylili się. Skuteczność tej teorii trudno przecenić. Niedawno jeden z najpopularniejszych programów przeznaczonych dla młodzieży w telewizji publicznej poświęcił cały odcinek giełdzie i temu, jak to dumnie brzmi "inwestor". Co ostatnio dzieje się na rynku, wszyscy widzimy.

Trzeba mieć odwagę,

by kupować

"Zasada większego głupca" sprawdza się również w odwrotną stronę. Jeśli zewsząd słychać, że polska giełda to niemalże trup, i w żaden sposób nie da się zarobić, to być może doskonały moment do wejścia na rynek. Wymaga to jednak silnych nerwów, ponieważ trzeba działać odwrotnie niż większość inwestorów. Najtrudniejsze jest pokonanie strachu, ale rezultat może wszystko wynagrodzić. Na początku roku jeden z najpopularniejszych tygodników w kraju, w artykule o polskim rynku kapitałowym napisał, że na giełdzie można zagrać, ale Na hossę i ogromne stopy zwrotu nie trzeba było długo czekać. Jednak na zakupy decydowali się najodważniejsi.

Naiwna wiara, że wystarczy zainwestować podczas szalejącej hossy, by zarobić, może przynieść duży zawód. Z drugiej strony, gra, kiedy spółki są niedowartościowane, wymaga niezwykle silnych nerwów. Wielki inwestor, John Templeton ilustruje to następującą scenką. - Kiedy wolelibyście kupić akcje- Kiedy są tanie czy gdy są drogie- - pyta. Wszyscy odpowiadają: gdy są tanie. - Kiedy akcje są tanie: podczas hossy czy bessy" - Oczywiście, podczas bessy - brzmi chór odpowiadających. Templeton kończy: mamy bessę. Kupujecie"" Nie kupuje nikt.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego