Po wyjątkowo nudnym, męczącym i deprymującym okresie bezruchu, "bezobrocia" i braku zmienności, na rynku wreszcie zaczęło się coś dziać. Początek sesji nie zapowiadał jeszcze tego, co stało się w jej drugiej połowie, a większość graczy z optymizmem patrzyła w górę, po wtorkowych, dość sporych zwyżkach cen na rynku amerykańskim. Okazało się jednak po raz kolejny, że okolice poziomu 1700 pkt stanowią barierę nie do przejścia dla lokalnych byków i dość szybko indeksy zaczęły spadać.
Ostatnim bastionem byków okazał się PKN, który wczoraj, po raz ostatni handlowany był z prawem do dywidendy. Jednak, gdy na rynku pojawiła się informacja o kolejnych kłopotach rosyjskiego Jukosu i w przypadku tego waloru presja popytowa znacznie zmalała. Przysłowiowej oliwy do ognia dolała jednak dopiero decyzja Rady Polityki Pieniężnej o podwyżce stóp procentowych o 25 punktów.
W ciągu sesji indeks WIG20 stracił nieco ponad 30 pkt i przełamał ważne wsparcia: przy 1690 pkt oraz linię krótkoterminowego trendu wzrostowego w okolicach 1680 pkt. I choć, jak wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale ukształtowana wczoraj długa, czarna świeca, wydaje się zwiastować rozpoczęcie wybicia dołem z nudnej konsolidacji bocznej i wejście rynku w oczekiwany, letni impuls spadkowy. Ostatnie, kluczowe wsparcia znajdują się obecnie w przedziale 1650-1600 pkt.
Jeśli wskaźnik blue chips zdoła spaść poniżej tych poziomów, dalsze zniżki w kierunku 1300-1400 pkt pozostaną już tylko kwestią czasu. Jednocześnie warto zauważyć, że spadki zagościły też ostatnio na rynkach zagranicznych. Indeks S&P 500 zdecydowanie spadł poniżej poziomu 1100 pkt i na razie ma spore trudności z powrotem powyżej tego pułapu. A wczorajszy skok cen ropy naftowej, w związku z problemami Jukosu może okazać się przysłowiową kroplą, która przeleje puchar goryczy i popchnie inwestorów do zintensyfikowania sprzedaży na globalnym rynku akcji. Według kreowanego przeze mnie scenariusza technicznego dla głównych rynków, spadki powinny potrwać do początku października br. i przynieść przecenę najważniejszych indeksów do tego czasu, nawet o ok. 20%.