Na GPW notowanych jest 16 klas kontraktów terminowych. Trzy na indeksy, dwie na kursy walut i jedna na obligacje skarbowe. Dla pozostałych 10 instrumentem bazowym są akcje. W tej grupie połowa kontraktów charakteryzuje się wyjątkowo niską płynnością. Skrajnym przykładem są pochodne na akcje BRE Banku, w przypadku których wolumen rzędu kilkunastu futures jest dużym sukcesem. Niewiele lepiej radzą sobie kontrakty na BZ WBK, BPH, Bank Millennium czy Agorę. Większa, choć i tak daleka od przyzwoitego poziomu, aktywność inwestorów pojawia się tu tylko w chwilach podwyższonej zmienności samych akcji. Praktycznie całe zainteresowanie inwestorów kontraktami na akcje skupia się na pochodnych na Telekomunikację, PKN Orlen i KGHM. Od czasu do czasu odżywają kontrakty na Pekao i Prokom (chociażby w minionym tygodniu). Widać wyraźnie, że inwestorzy wybierają tylko te derywaty, których instrumenty bazowe charakteryzują się dużą płynnością. Można więc otwarcie powiedzieć, że przy obecnie notowanych na GPW spółkach nie ma potrzeby wprowadzania do obrotu nowych klas kontraktów terminowych. Jedynym przyzwoitym kandydatem do uzyskania statusu instrumentu bazowego dla pochodnych są jeszcze akcje PKO BP. Mają szanse uzyskać to miano już na początku drugiego półrocza.
Brakuje animatorów
Żeby jednak obrót kontraktami terminowymi mógł ruszyć z miejsca, potrzebne są oferty kupna i sprzedaży. Inwestorzy, jeżeli nie widzą ich w arkuszu, sami rezygnują ze składania zleceń. Dlatego nie można wykluczyć, że obroty wymienionymi kontraktami byłyby większe, gdyby znaleźli się skorzy do ich animowania uczestnicy rynku. Biura maklerskie, które pełnią rolę animatora rynku, chętnie podejmują się składania ofert kupna i sprzedaży właściwie tylko w przypadku kontraktów na WIG20. Nie są to instytucje charytatywne i nie można się dziwić, że ich działaniami kierują względy ekonomiczne. Jednak fakt ten powinien znaleźć wyraźne odzwierciedlenie także w ofercie, jaką animatorom przedstawia GPW.
Animator kontraktów na WIG20 za otwarcie i zamknięcie jednej pozycji płaci 2,65 zł (2,2 zł GPW i 0,45 zł KDPW). Tymczasem prowizja dla przeciętnego inwestora (także za zamknięcie i otwarcie jednej pozycji) wynosi około 25 zł (prawie 10 razy więcej!). Animator osiąga zysk już przy zmianie notowań o 1 pkt, inwestor zaś potrzebuje przynajmniej 3 pkt, aby jego inwestycja stała się rentowna. Oczywiście, animatorzy, w przeciwieństwie do inwestorów, mają obowiązek składania zleceń, za co wynagrodzeniem powinny być przede wszystkim niższe opłaty od zawieranych transakcji. Pojawia się jednak pytanie, czy istnieje potrzeba tak dużego uprzywilejowania animatorów na płynnym rynku kontraktów terminowych na indeks WIG20, na którym 75% obrotów generują właśnie inwestorzy indywidualni.
Będą zmiany