Psychoterapeuta na giełdzie

W lutym po raz pierwszy od prawie pięciu lat indeks WIG20 przekroczył magiczny poziom 2000 punktów, a ostatnio nawet 2100 pkt. Właściwy wzrost rozpoczął się ponad dwa lata temu i jest on najdłużej trwającym trendem wzrostowym od 1997 roku. Hossa internetowa 1998-2000 trwała jedynie 18 miesięcy, pomijając fakt, że miała ona około 2,5 razy większy zasięg. Takie długie trendy warte są jednak odnotowania i głębszego zastanowienia.

Publikacja: 22.04.2005 09:08

Masowe uczestnictwo i ślepa wiara w rynek papierów wartościowych, którą mogliśmy wszędzie obserwować, aż do 2000 roku była zadziwiającym spektaklem, który prawdopodobnie nieprędko się powtórzy. Obecna hossa jest nieco inna - już nie tak dynamiczna, ale za to długo trwająca. Dla lepszej analizy i zrozumienia tak długich trendów wydaje się użyteczna Jungowska psychologia głębi.

Psychologiczna zaraza

Carl Jung (szwajcarski psychoterapeuta, 1875 - 1961) wierzył, że to, co fundamentalne w ludzkiej psychice, czyni nas podatnymi na "psychologiczną zarazę", psychologiczne uleganie grupie. Psychologiczna zaraza powoduje, że zmieniamy się z odpowiedzialnych, wrażliwych indywidualistów w stado. Według Junga, psychika człowieka ma trzy poziomy czy też, inaczej mówiąc, rodzaje funkcjonowania. Najłatwiejszy do rozpoznania poziom to świadome mentalne ego. Jest to racjonalny umysł, czyli jaźń, która pracuje, aby zdobywać wiedzę oraz myśleć analitycznie i krytycznie o świecie zewnętrznym oraz o sobie samym. Właściwa edukacja i nawyk krytycznej refleksji są zasadnicze dla zaawansowanego rozwoju tej części umysłu. Jednak Jung zauważył, że świadomość rzadko funkcjonuje na racjonalno-krytycznym poziomie. Ludzie najczęściej przetwarzają bodźce w sposób rutynowy z niewielkim udziałem analitycznego myślenia o swojej psychice, czy też o świecie zewnętrznym. Jung utrzymywał, że z tego powodu większość ludzi jest w dużej mierze "nieświadoma" przez większość czasu. Oczywiście nie miał na myśli dosłownej utraty świadomości, stanu snu czy śpiączki, ale brak procesu myślenia.

Tuż poniżej będącej w codziennym użyciu "półświadomości" znajduje się to, co Jung za Freudem nazwał "personalną nieświadomością", zawierającą osobistą historię jednostki. Jung postrzegał to tylko jako powierzchowny poziom nieświadomości, który gra niewielką rolę w masowych ruchach.

Kolektywna świadomość

To, co rzeczywiście napędza manię, to najgłębszy poziom umysłu: rozległe, niewyczerpane psychologiczne źródło, z którego czerpią wszyscy ludzie jako członkowie tego samego gatunku. Jung nazwał to "kolektywną nieświadomością". Wierzył on, że nawet wysoce samoświadome jednostki są daleko bardziej pod wpływem tej kolektywnej psychiki niż mogą to sobie wyobrazić. Nasza osobista indywidualność, tak cenna dla nas (ceniona także bardzo przez samego Junga), unosi się niepewnie nad głębią "psychicznego morza". Przez większość czasu, jeśli jesteśmy szczęśliwcami, to ogromne morze jest dość spokojne, ale kiedy pojawia się sztorm, mała łódka naszej indywidualnej świadomości może zostać zmieciona jak korek.

Uformowana przez miliony lat ewolucji kolektywna nieświadomość zawiera nasze instynkty i to, co Jung nazwał "archetypami", czyli typowymi dla gatunku wzorami: myślenia, czucia i reagowania. One leżą u podstaw naszych typowych życiowych doświadczeń, naszych typowych ludzkich nadziei i lęków. Mogą być uzewnętrznione w postaci mitologicznych i religijnych motywów, które pojawiają się wszędzie na świecie.

Jung ostrzegał, że jest się bardziej skazanym na znalezienie się na łasce nieświadomości, jeśli pogardza się ideą "nieświadomego" umysłu. Należy się przyglądać starannie podświadomości, z jej potężnymi archetypami, aby nie dać się jej zaskoczyć. Świat antyczny mówił o tych tajemniczych psychologicznych siłach, że mogą eksplodować od czasu do czasu jako pierwiastki boskie, które muszą być respektowane z powodu swojej potężnej władzy nad nami. Jung darzył wielkim szacunkiem zdolność starożytnych do analizy psychologicznej. Według niego, nadrzędnym zadaniem naszego życia wewnętrznego, zarówno indywidualnego, jak i ogólnokulturowego jest nawiązanie inteligentnej relacji z tym, co nieświadome. Cały czas trzeba mieć na uwadze kruchość naszych możliwości racjonalnego myślenia i traktować nieświadomość z dużym respektem i ostrożnością. W przeciwnym razie ego każdego z nas może być pochłonięte przez nieświadomość.Będąc we władzy archetypicznej idei nasze ego wypełnia poczucie siły, staje się ono - w Jungowskiej terminologii - "wygórowane". Już w przypadku jednostki jest to wystarczająco negatywne zjawisko, a jeśli zbiorowość zidentyfikuje się z archetypem, efektem jest masowa psychiczna inflacja - mania populistyczna. Taka właśnie sytuacja miała miejsce na światowych rynkach papierów wartościowych w końcu lat 90., a jej szczyt przypadł na rok 2000.

Uczucie mistycznej radości

Masowe szaleństwo nie jest zjawiskiem nowym. Historia zna wiele manii: politycznych, religijnych, finansowych. Efektem jest zawsze nadmierne pobudzenie grupy, wyposażenie jej w niewzruszone poczucie siły i skuteczności. Społeczne nastroje potrafią sięgnąć zenitu. Zbiorowość, jako jeden organizm, czuje się większa, pełna energii i uprawniona do wszystkiego. Ogólne poczucie wartości gwałtownie wzrasta. Oprzeć się temu cudownemu uczuciu mistycznej radości staje się niezwykle trudne. Jung nie ustawał w podkreślaniu, że tylko wysoce zaawansowana świadomość tego, jaką siłę i wpływ ma nieświadomości, może umożliwić jednostce stawienie oporu tej potężnej psychicznej powodzi. Ale nie ma nic bardziej alienującego niż zachowanie własnej indywidualności w masowej manii. Kiedy ludzie jej ulegają, tracą zdolność niezależnego sądu i funkcjonują wyłącznie jako nosiciele powszechnej psychologicznej epidemii. Ostatecznie nawet silne początkowo jednostki mogą dołączyć do bezmyślnego "stada" rządzonego przez zbiorową fantazję.

W takich okolicznościach typowe jest myślenie, że wszystko jest cudowne, podczas gdy to odurzenie jest zjawiskiem bardzo negatywnym. To powrót do tego, co francuski antropolog Levy-Bruhl nazwał "mistyką partycypacji" - grupowej świadomości, która dominowała w społeczeństwach plemiennych. Jung zawsze przestrzegał przed niebezpieczeństwem cofania się do tego stanu.

Oczywiście, w grupie może nie tylko dominować optymizm, ale również zbiorowości może się wydawać, że wszystko jest beznadziejne, podczas gdy inteligentna jednostka dostrzeże wiele pozytywnych możliwości. Ludzki umysł bardzo łatwo ulega czarowi tego, co może go wznieść ponad to, co przyziemne. Jeden z największych w XX wieku znawców antropologii religii Mircea Eliade opisuje archetypy wniebowstąpienia w książce "Mit, sny i misteria". Eliade argumentuje, że symbolika wniebowstąpienia, szczególnie wznoszenia się ku niebu, wyraża głęboko zakorzenioną ludzką tęsknotę za absolutną wolnością i za wyzwoleniem od trosk i smutków ziemskiego życia. Tęsknimy za zdolnością do wzniesienia się ponad znany nam świat wypełniony pracą, cierpieniem i śmiercią, tęsknimy do osiągnięcia niebiańskiego stanu swobody, beztroski i rozkoszy. Światowe religie, od najbardziej archaicznych po najbardziej zaawansowane, obfitują w opowieści o kulturowych bohaterach - duchowych przywódcach, wcieleniach aspiracji grupy, którzy wstępują do lepszego, wyższego świata. W opowieściach tych Ziemia będąca symbolem i ucieleśnieniem mozolnej pracy i obciążającej konieczności jest zostawiana daleko w dole.

Schody do nieba

Rynek akcji, kontraktów terminowych czy też popularny ostatnio forex uosabia w wyobraźni współczesnych schody prowadzące do nieba, gdzie wszystkie marzenia doczekają się spełnienia. Jung byłby zafascynowany magnetycznym urokiem, jaki rynki finansowe roztaczają wśród współczesnych inwestorów. Jeżeli chcemy zarabiać pieniądze na rynku, musimy zrozumieć, że jest to tak samo mozolne i trudne zajęcie jak każde inne. A to, że udaje się osiągnąć czasami niewiarygodne zyski w krótkim czasie, tylko utrudnia ich utrzymanie w długiej perspektywie.

Omawiając tęsknotę za czymś wielkim (np. bogactwem) Mircea Eliade podkreśla, że ludzie nie starają się przeżywać swojego codziennego życia na warunkach "magicznego wzlotu". Jednak od czasu do czasu jesteśmy głodni takiego uczucia. Wszystkie wielkie manie finansowe, dawne gorączki złota czy też obecne szaleństwa giełdowe pokazują, że kiedy ludzi ogarnia frustracja z powodu wygórowanych oczekiwań finansowych, mogą ulec pokusie odwołania się do archetypicznej tęsknoty, nie bacząc na możliwość klęski. W terminologii Junga, kiedy to się dzieje, psychologiczna równowaga między siłami świadomości i nieświadomości zostaje zachwiana. Dochodzi wówczas do triumfu nieświadomości, zapanowuje jednostronność. Jung zawsze zwracał uwagę na to, że jednostronność jest największym niebezpieczeństwem, jakiemu ludzie stawiają czoło, jako jednostki i jako zbiorowość. Aby tego uniknąć, musimy nauczyć się radzić sobie z tym. Jeśli ulegamy spaczeniu pod ciśnieniem jakiejś presji (wewnętrznej lub zewnętrznej), uciekamy w jednostronność i następuje klęska. Liczba sprzeczności, jakie musimy utrzymywać w równowadze, jest ogromna, ale najbardziej fundamentalna, według Junga, jest sprzeczność między naszymi tęsknotami a racjonalną świadomością. Poszukiwanie schronienia w którejś z opozycji jest stawaniem się jednostronnym. Życie całkowicie w archetypicznych fantazjach jest szaleństwem, ale jednocześnie wykluczanie nieświadomości z czyjejś koncepcji życia jest wyjałowieniem. Jung podkreślał, że ludzie powinni uczyć się tolerować i doceniać ich walkę z tymi opozycjami. W inwestowaniu na giełdzie musimy utrzymywać równowagę między ograniczaniem strat i skromnymi zyskami, a ryzykownymi, lecz bardzo zyskownymi "strzałami". Cały sekret polega na tym, żeby wiedzieć, kiedy walczyć, a kiedy walki unikać. Wtedy nasz kapitał ma szansę być krzywą, która się wznosi, a nie sinusoidą pełną wzlotów i upadków. Fundamentalnym terminem jeżeli chodzi o wzloty i upadki oraz siły, które te procesy napędzają, jest tajemniczo brzmiąca enantiodromia.

Podstawowe prawo życia

Enantiodromia oznacza drastyczny zwrot lub kierowanie się ku czemuś przeciwnemu. Jung użył tego terminu za Heraklitem, filozofem jońskim z VI wieku przed Chrystusem. Cieszący się wielkim zainteresowaniem u Junga Heraklit postrzegał całą egzystencję jako przepływ. Wszystko, co dotyczy egzystencji, jest dynamiczne i zmienne. Zmiany nie są przypadkowe, lecz podlegają enantiodromii, zasadzie "kierowania się ku przeciwności". Wzajemne oddziaływanie przeciwieństw to podstawowe prawo życia. Heraklit zauważał to wszędzie w naturze: życie-śmierć, czuwanie-sen, generowanie-rozkład. W Starożytności nadano mu przydomek "płaczący filozof" z powodu postrzegania najjaśniejszego nawet światła jako zapowiedzi ciemności.

Jung zdawał sobie sprawę, że zasada enantiodromii stosuje się zarówno do psychologii człowieka, jak i do całego świata. Enantiodromię uważał za potencjalnie groźny problem dla ludzkich społeczności. Podkreślał, że konsekwencje jednostronności mogłyby być tak niszczące, że nie wolno nam nigdy pozwolić, aby jakakolwiek wartość czy postawa zawładnęła naszą świadomością całkowicie. Aby przeciwdziałać zwrotowi ku przeciwieństwu, powinniśmy cały czas widzieć obydwa bieguny, obydwa ekstrema.

Jung wierzył, że psychika robi wszystko, by utrzymać ludzi w równowadze, jeśli któryś z biegunów jest przeceniany przez umysł świadomy, nieświadomość zaczyna aktywować biegun przeciwny. Jung nazywał to "kompensacyjną" rolą nieświadomości. Jeśli zaniedbany biegun jest nieustannie ignorowany przez świadomość, to albo powoduje chroniczne zaburzenia neurotyczne, albo generuje ogromną siłę, która eksploduje nagle, całkowicie detronizując poprzednio panującą świadomą postawę. Warto się na tym głębiej zastanowić na swoim własnym przykładzie, kładąc szczególny nacisk na inwestycje, w których byliśmy mocno zaangażowani emocjonalnie. Czy było w nich coś niezwykłego, czy i dlaczego ryzykowaliśmy wtedy dużo więcej niż zwykle, czy było to uzasadnione?

Jung nie żył w świecie marzeń sennych. Był doświadczonym psychiatrą, zainteresowanym politycznym i społecznym rozwojem, którego fundamentów upatrywał w zbiorowej psychice. Jego praca z 1936 r. na temat archetypu zbawiciela odzwierciedla niesmak autora spowodowany polityczno-psychologiczną sytuacją, jaka wówczas miała miejsce w Niemczech. Już w 1928 r. Jung przewidywał mającą wkrótce nastąpić w Europie tragedię. W "The Spiritual Problem of Modern Man" (duchowe problemy współczesnego człowieka) z tego samego roku Jung ubolewał nad wszechobecnym, niepohamowanym optymizmem, któremu towarzyszyły: samozadowolenie i poczucie wyższości nad poprzednimi nieświadomymi generacjami, iluzja osiągnięcia kulminacji historii, powszechna pewność, że można sprawić, aby na świecie zapanował pokój i harmonia.

W swoich przewidywaniach wielkiej katastrofy Jung odwoływał się zarówno do psychologicznego wglądu, jak i do historii. Euforia 1928 roku przypominała mu bezmyślny optymizm sprzed roku 1914 i jego fatalne zakończenie. W nieświadomości światowej społeczności rozwijała się przerażająca enantiodromia, dla której najlepsze przykłady znajdował Jung w końcu francuskiego Oświecenia czy też angielskiej Ery Rozumu, po których nastąpiły rewolucja i rządy terroru.

Czego zatem mogliśmy się spodziewać z końcem "internetowego" szaleństwa giełdowego, znając prawo enantiodromii? Wskazówek dostarcza stan wyjściowy - powinno czekać nas to, co jest jego przeciwieństwem. Mieliśmy już 60-procentowy spadek w latach 2000 - 2001, teraz mamy już dwuletnią hossę. Czy jest ona tylko korektą poprzednich wielkich spadków, czy też w 2002 roku osiągnęliśmy ostateczne dno i teraz czeka nas dalsze bicie rekordów? Ja stawiałbym na drugą opcję. Choć w ostatnim czasie sytuacja staje się nieco niepokojąca i przydałoby się chwilowe przypomnienie inwestorom o drugim biegunie, jaki istnieje w inwestycjach giełdowych. Głębsza i dłuższa korekta oczyściłaby nieco nasze umysły.

Jak Adam i Ewa?

Ekspert od mitologii Joseph Campbell w swojej książce "Bohater o tysiącu twarzy" zauważył, że w relacjach między świadomością i nieświadomością u ludzi najgorsze jest to, że dzieło zniszczenia dokonuje się już w czasie naszych zwycięstw. Czy zaobserwowaliśmy kiedyś u siebie, jak po serii wygranych zaczynamy zawierać transakcje, w których w głupi sposób tracimy pieniądze, po czym stajemy się poirytowani tym faktem i seria strat robi się coraz większa? Oto, jak taki schemat widzi Carl Jung.

Archetypiczna fiksacja wzniesienia będzie ustępować miejsca swemu przeciwieństwu, fiksacji spadania. Magiczny wzlot zmieni się w nieprzyjemne runięcie z piedestału. Takie zdarzenie odpowiada wielkiemu mitologicznemu archetypowi zbiorowej nieświadomości. Według Biblii nasi pierwsi rodzice "upadli", zostali wygnani z Edenu za arogancję i lekceważenie reguł. Zamiast życia w ziemskim raju Adam i Ewa, a także ich potomstwo, zostali skazani na życie w trudzie, cierpieniu i oczekiwaniu śmierci. We wczesnych mitach całe zastępy aniołów dzielą los "upadku" z nieba (w Biblii za aspiracje dorównania Bogu), po którym, sfrustrowane i urażone utraceniem swej pozycji, próbują zdetronizować bóstwo. W mitologii Greków znakomity rzemieślnik Dedal skonstruował skrzydła dla siebie i swego syna Ikara. Ostrzegł go przed nadmiernym zbliżeniem się do Słońca, co groziło stopieniem wykorzystanego w skrzydłach wosku. Ikar ostrzeżenie zignorował, jego skrzydła odpadły, a on sam runął na ziemię.

Zapamiętajmy tę wizję, być może dzięki temu uda się kiedyś dzięki ostudzeniu swoich zapałów przedłużyć serię wygranych i uniknąć głupich porażek. Bogacenie się to mozolny i wymagający cierpliwości proces.

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28