Rzecz o korupcji, czyli jak nie wylać dziecka z kąpielą

Korupcja, złodziejstwo, kąpanie dziecka - co te trzy rzeczy mają ze sobą wspólnego? Wspólnych elementów korupcji i złodziejstwa można się z łatwością doszukać, ale co mają do tego dziecko i kąpiel?

Publikacja: 23.09.2006 09:17

Kilkanaście lat temu czytałem wywiad z jednym z szefów zagranicznej korporacji zarządzającej siecią sklepów - w których wprowadzono koszyki, czyli samoobsługę - na temat kradzieży i sposobów walki z nią. Był to, o ile pamiętam, brytyjski menedżer. A więc z kraju powszechnie zaliczanego do elity państw, kojarzonych z uczciwością. Myślą przewodnią jego wypowiedzi było stwierdzenie, że w przeciwdziałaniu, niewątpliwie przestępczej, działalności złodziei w sklepach samoobsługowych nie należy dopuścić do przysłowiowego wylania dziecka z kąpielą.

Chodziło mu o to, by zastosować takie nakłady siły i środki do zwalczania złodziejstwa, aby nie doprowadzić do sytuacji, że zlikwiduje siź nie tylko kradzież, ale również handel, ponieważ klienci zniechęceni nadmierną inwigilacją przez personel, czyli traktowaniem każdego z nich jako potencjalnego złodzieja, wyniosą się do konkurencji.

Co dziecko ma wspólnego

z obywatelem

Doceniając wagę, jaką przywiązuje obecnie PiS do zwalczania korupcji, powołując do życia Centralne Biuro Antykorupcyjne, chciałbym zwrócić uwagę na kilka istotnych spraw, o których należy pamiętać, aby w tym przypadku również nie wylać owego przysłowiowego dziecka z kąpielą. Tym dzieckiem w moich rozważaniach jest aktywność obywateli.

Jesteśmy obecnie członkiem Unii Europejskiej, gdzie jedną z podstawowych zasad jest swoboda przepływu kapitału i przemieszczania się ludności. Odnosząc się do owego sklepu samoobsługowego, klientem jest dowolna osoba prawna czy fizyczna, która zniechęcona może nie przyjść do naszego sklepu, zwanego Polską, ale zrobi zakupy (inwestując pieniądze) gdzie indziej. Dotyczy to kapitału zagranicznego. Sytuacja może być jeszcze bardziej dramatyczna, gdy przedsiębiorcy polscy zaczną inwestować środki finansowe nie w kraju, lecz za granicą. A zwykli obywatele - i to ci najaktywniejsi - stwierdzą, że mają dosyć mieszkania w kraju, w którym z góry są traktowani jako potencjalni aferzyści. Jak sądzę, obfite żniwo może zacząć zbierać zasada "polskiego piekła" - każdy, komu powodzi się lepiej, na pewno ma coś na sumieniu. Jeśli tego jeszcze nie stwierdzono, to należy nasłać na niego kolejne kontrole, które powinny coś znaleźć. A jeśli nie znajdą, to założyć podsłuchy itp., bo na pewno coś jest nie tak. Uczciwy i aktywny polski obywatel tego nie wytrzyma i wyjedzie za granicę. W Polsce zostaną ci, którzy nie mają kwalifikacji i odwagi ruszyć w świat, oraz mający wprawę w korumpowaniu, czyli urzędnicy lub inni decydenci, którzy już nieraz "wzięli". Oznacza to mniej więcej to samo, co stało się w okresie prohibicji w Stanach Zjednoczonych. Korupcja w zasadniczy sposób się nie zmniejszy, ale zdecydowanie wzrosną "stawki" i będzie bardziej wyrafinowana.

Twarze korupcji

Korupcja jest zjawiskiem, którego przyczyny są bardzo złożone. Aby z nią walczyć, trzeba je zrozumieć, a potem eliminować. Przykładowo: jeśli chcemy, aby nas nie okradziono, to przede wszystkim nie należy nosić portfela na wierzchu, czyli nie stwarzać okazji do kradzieży, a nie domagać się mnożenia służb policyjnych, które zajmowałyby się łapaniem złodziei. Podobnie z korupcją.

Kluczowe pytanie brzmi: jak to jest naprawdę z tą korupcją w Polsce? Jaka jest jej rzeczywista skala? Jak dostosować środki zaradcze do celu, aby nie strzelać z przysłowiowej armaty do wróbla?

Są dwa typy korupcji. Pierwszy obejmuje przypadki na szczytach władzy. Oceniając to zjawisko, można stwierdzić, że na tym polu nie odbiegamy zbytnio od wielu cywilizowanych krajów świata. Dość przypomnieć kilka głośnych afer w państwach zachodnich. Niemcy długo uchodziły za kraj będący symbolem porządku i rzetelności. Tamtejszym życiem politycznym wstrząsnęła afera Kohla, który zdobywał pieniądze dla swojej partii w nieuczciwy sposób. Podobnie Szwecja była symbolem uczciwości. A tam nadzieja szwedzkiej socjaldemokracji, potencjalna kandydatka na urząd premiera, korzystała ze służbowej karty kredytowej, płacąc prywatne zakupy. W Stanach Zjednoczonych wiele wątpliwości wzbudziły decyzje Clintona w ostatnich dniach jego urzędowania, ukazujące powiązania między światem przestępczym a zapleczem finansowym byłego prezydenta.

Ostatnio podobne problemy miał jeden z bliskich współpracowników prezydenta Busha. Przykłady można by mnożyć. Problemy z korupcją mają również politycy z Włoch, Francji, Japonii. Ostatnio telewizja TVN poinformowała, że najbardziej skorumpowanym krajem świata jest Portugalia (inna sprawa, na czym oparła swą wiedzę).

Drugi rodzaj to korupcja przez małe "k". Dotyczy co prawda niewielkich kwot, ale w Polsce jest niemal powszechna. Chodzi o łapówki dawane przez setki tysięcy ludzi policjantom, lekarzom, urzędnikom itp. Ten typ korupcji nie występuje w krajach wysoko rozwiniętych, natomiast jest powszechny w państwach słabo rozwiniętych, w krajach Trzeciego Świata. Jej powszechność sprawia, że ilość pieniędzy przekazywana z rąk do rąk może być w skali kraju nawet większa niż w wyniku nielegalnego obrotu towarzyszącego wielkim aferom politycznym.

Gdzie leżą przyczyny?

U źródeł każdego z tych rodzajów korupcji tkwią w Polsce różne przyczyny, ale jedna jest wspólna, mianowicie relatywizowanie postaw moralnych w okresie komunizmu. "Cnotą" narzuconą z góry było odbieranie, z naruszeniem prawa, majątku ludziom bogatym. Skutkiem lekceważenia utartych praw ekonomii było stworzenie nowej ekonomii - socjalistycznej, w wyniku czego zaczęło brakować wszystkiego. Reakcją społeczeństwa na te praktyki było załatwianie wszystkiego półlegalnie, np. za pół litra wódki, tabliczkę czekolady lub za paczkę kawy. Innym powszechnym zwyczajem było wynoszenie z miejsc pracy rzeczy przydatnych w życiu codziennym. Nikt tego nie nazywał kradzieżą ani łapówkarstwem. Mówiło się raczej o "załatwieniu", "organizowaniu" itp.

Kolejną cechą tamtych czasów było założenie, że skoro niektórzy mają szansę "dorobić sobie" na boku, to należy im dawać niskie płace, ponieważ i tak to na pewno uczynią. Przykłady? Jest ich mnóstwo. Przytoczę tylko niektóre, których cień pada na dzisiejszą rzeczywistość. Nauczyciele mieli dorobić sobie na korepetycjach. Inżynierowie i kierownicy firm na "pseudowynalazczości". Kierowcy albo na sprzedaży na lewo benzyny, albo na wożeniu pasażerów bez biletów, podczas gdy pieniądze kierowca dostawał do ręki. Urzędnicy mający wpływ na rozdział deficytowych dóbr - za łapówki. Wyżsi urzędnicy państwowi i partyjni na handlowaniu towarami, które otrzymywali na talony. Lekarze na gratyfikacjach od pacjentów lub pracy w takim wymiarze godzin, który został dawno zakazany itd.

Czeka nas walka od podstaw

Obecnie wiele uwagi media poświęcają aferom na szczycie władzy. Lecz wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, aby dostrzec podobne zjawiska w gminie czy powiecie. Problem korupcji tkwi bowiem w mentalności naszego społeczeństwa i dlatego walkę - jeśli chcemy ją podjąć - trzeba zacząć od podstaw. Elity władzy nie biorą się znikąd, nie są narzucane z zewnątrz, są wyłaniane spośród nas. Często wybieramy tzw. ludzi zaradnych, którzy znani są z tego, że umieją wiele załatwić. Mamy więc nadzieję, że załatwią także coś dla nas, dla naszego regionu. Równocześnie często nie zwracamy uwagi na to, czy są to ludzie uczciwi, czy są zaradni tylko - i przede wszystkim - w załatwianiu własnych spraw. Wystarczy przypomnieć sobie, kto zasiadał i zasiada w ławach poselskich, i jak często są to osoby podejrzane o wyłudzenie pieniędzy lub inne działania niezgodne z prawem.

Urwać łeb hydrze

Katalog sposobów zwalczania korupcji jest na pewno długi, ale na pierwszym miejscu należy umieścić te, które zapewnią likwidację "odpowiedniej gleby" dla jej rozkwitu. Zaliczyć do nich należy przede wszystkim zasadniczą zmianę sposobu funkcjonowania państwa, systemu prawnego itd. Chodzi o to, aby ograniczyć do niezbędnego minimum zakres władzy urzędników wszystkich szczebli. Osiągnie się to wówczas, gdy przepisy prawa dotyczące styku urząd - obywatel będą jasne i będą miały bardzo mały zakres dowolności interpretacji. Przykładów - można je mnożyć - podam kilka.

Pierwszy.

Prawo podatkowe. Jego niezwykłe skomplikowanie powoduje, że często w tej samej sprawie dwa różne urzędy skarbowe bez jakiegokolwiek łapówkarstwa wydają różne decyzje, a co dopiero jeśli użyje się argumentów dopingujących.

Przykład drugi. Gospodarka paliwami płynnymi - to różne ceny paliw dla różnych odbiorców wykreowały mafię paliwową.

Inny przykład, rodem z PRL-u, a później skwapliwie rozwinięty: tzw. eksport wewnętrzny. Kiedyś to były słynne Peweksy, a później różne, urzędowo dopuszczone ceny, np. węgla w eksporcie i na kraj spowodowały masowy rozwój "eksportu wewnętrznego", na którym to "eksporcie" powstały fortuny.

Reasumując: Byłbym wdzię-czny naszym politykom, gdyby Centralne Biuro Antykorupcyjne tak sprofilowało swoją działalność, aby działało na rzecz ograniczenia pól korupcjogennych, a nie ścigało tych, którzy już weszli w kolizję z prawem, bo od tego mamy już wyspecjalizowane instytucje. Drugim celem powinna być reforma państwa, idąca w kierunku ograniczenia władzy urzędników (bo to jej nadmiar stwarza sytuacje sprzyjające wzrostowi korupcji) i przywrócenia im roli służby publicznej dla społeczeństwa, a nie polegającej na panowaniu nad nim.

Nie wylejmy więc po raz kolejny dziecka z kąpielą.

fot. A. Cynka

Opinię Emila Wąsacza otrzymaliśmy

przed jego zatrzymaniem przez CBŚ.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku