Jesteśmy obecnie członkiem Unii Europejskiej, gdzie jedną z podstawowych zasad jest swoboda przepływu kapitału i przemieszczania się ludności. Odnosząc się do owego sklepu samoobsługowego, klientem jest dowolna osoba prawna czy fizyczna, która zniechęcona może nie przyjść do naszego sklepu, zwanego Polską, ale zrobi zakupy (inwestując pieniądze) gdzie indziej. Dotyczy to kapitału zagranicznego. Sytuacja może być jeszcze bardziej dramatyczna, gdy przedsiębiorcy polscy zaczną inwestować środki finansowe nie w kraju, lecz za granicą. A zwykli obywatele - i to ci najaktywniejsi - stwierdzą, że mają dosyć mieszkania w kraju, w którym z góry są traktowani jako potencjalni aferzyści. Jak sądzę, obfite żniwo może zacząć zbierać zasada "polskiego piekła" - każdy, komu powodzi się lepiej, na pewno ma coś na sumieniu. Jeśli tego jeszcze nie stwierdzono, to należy nasłać na niego kolejne kontrole, które powinny coś znaleźć. A jeśli nie znajdą, to założyć podsłuchy itp., bo na pewno coś jest nie tak. Uczciwy i aktywny polski obywatel tego nie wytrzyma i wyjedzie za granicę. W Polsce zostaną ci, którzy nie mają kwalifikacji i odwagi ruszyć w świat, oraz mający wprawę w korumpowaniu, czyli urzędnicy lub inni decydenci, którzy już nieraz "wzięli". Oznacza to mniej więcej to samo, co stało się w okresie prohibicji w Stanach Zjednoczonych. Korupcja w zasadniczy sposób się nie zmniejszy, ale zdecydowanie wzrosną "stawki" i będzie bardziej wyrafinowana.
Twarze korupcji
Korupcja jest zjawiskiem, którego przyczyny są bardzo złożone. Aby z nią walczyć, trzeba je zrozumieć, a potem eliminować. Przykładowo: jeśli chcemy, aby nas nie okradziono, to przede wszystkim nie należy nosić portfela na wierzchu, czyli nie stwarzać okazji do kradzieży, a nie domagać się mnożenia służb policyjnych, które zajmowałyby się łapaniem złodziei. Podobnie z korupcją.
Kluczowe pytanie brzmi: jak to jest naprawdę z tą korupcją w Polsce? Jaka jest jej rzeczywista skala? Jak dostosować środki zaradcze do celu, aby nie strzelać z przysłowiowej armaty do wróbla?
Są dwa typy korupcji. Pierwszy obejmuje przypadki na szczytach władzy. Oceniając to zjawisko, można stwierdzić, że na tym polu nie odbiegamy zbytnio od wielu cywilizowanych krajów świata. Dość przypomnieć kilka głośnych afer w państwach zachodnich. Niemcy długo uchodziły za kraj będący symbolem porządku i rzetelności. Tamtejszym życiem politycznym wstrząsnęła afera Kohla, który zdobywał pieniądze dla swojej partii w nieuczciwy sposób. Podobnie Szwecja była symbolem uczciwości. A tam nadzieja szwedzkiej socjaldemokracji, potencjalna kandydatka na urząd premiera, korzystała ze służbowej karty kredytowej, płacąc prywatne zakupy. W Stanach Zjednoczonych wiele wątpliwości wzbudziły decyzje Clintona w ostatnich dniach jego urzędowania, ukazujące powiązania między światem przestępczym a zapleczem finansowym byłego prezydenta.
Ostatnio podobne problemy miał jeden z bliskich współpracowników prezydenta Busha. Przykłady można by mnożyć. Problemy z korupcją mają również politycy z Włoch, Francji, Japonii. Ostatnio telewizja TVN poinformowała, że najbardziej skorumpowanym krajem świata jest Portugalia (inna sprawa, na czym oparła swą wiedzę).