Delenda est Carthago, czyli Kartagina musi być zburzona

Budżet na 2007 r. kontynuuje tradycję rozdawnictwa środków publicznych

Publikacja: 18.10.2006 12:21

Nic tak nie mobilizuje elektoratu jak strach przed czymś nieokreślonym i nieznanym. Politycy wolą straszyć wyborców skutkami realizacji pomysłów swoich politycznych przeciwników. Wyborcze zobowiązania są przyjmowane przez elektorat z coraz większą dozą nieufności. Przyzwyczaili nas to tego sami politycy niedotrzymujący obietnic.

Przyjęta przez rząd i skierowana do parlamentu Ustawa budżetowa na rok 2007 nie zrealizuje ani jednej obietnicy składanej przez partie koalicji rządowej w kampanii wyborczej. Budżet na 2007 r. kontynuuje tradycję rozdawnictwa środków publicznych, ale bez jakiegokolwiek celu - najsilniejsze grupy nacisku, w tym zwłaszcza rolnicy, dostaną po prostu więcej pieniędzy. Utrzymanie na niezmienionym poziomie potrzeb pożyczkowych państwa w 2007 roku w porównaniu z 2006 r. sprawia, że większe wydatki muszą znaleźć pokrycie w wyższych podatkach.

Skrzętnie skrywanym przez każdego ministra finansów faktem jest zmiana struktury koszyka konsumpcyjnego przeciętnego Polaka i konsumowanie coraz większej ilości towarów i usług opodatkowanych bazową stawką VAT, czyli 22 proc. Zatem dochody budżetowe z tytułu podatku VAT będą rokrocznie coraz wyższe, gdyż efektywna stawka podatku VAT jest dużo poniżej 22 proc.

W trakcie ostatnich wyborów parlamentarno-prezydenckich było kilku polityków nieustannie straszących wyborców wizją podatku liniowego i państwa liberalnego. Strachy te okazały się równie skuteczne jak przypomnienia Katona Starszego, że Kartagina musi być zburzona (Delenda est Carthago), bo zagraża Rzymowi. Katon Starszy przekonał w końcu Rzymian do III wojny punickiej, podobnie jak niektórzy politycy przekonali Polaków do wizji pustej lodówki. Upłynęło jednak trochę czasu i okazuje się, że, wobec braku realizacji obietnic, trwają poszukiwania nowych haseł wywołujących w elektoracie pierwotne instynkty. Na razie miałem na myśli Katona Młodszego, który raczej nieudolnie pozował na swojego pradziadka i przy braku drugiej Kartaginy doszukiwał się wszelkiego zła w Cezarze.

Na naszym krajowym gruncie usłyszeliśmy ostatnio zdumiewające słowa prezydenta o możliwości referendum nt. wprowadzenia euro. W przeciwieństwie do prezydenta nie jestem prawnikiem. Jednak wydawało mi się, że wchodząc do UE podpisaliśmy zobowiązanie, a może nawet i weksel, że będziemy się starać wprowadzić kiedyś do Polski euro. Za te starania mamy w zamian otrzymać marne kilkadziesiąt miliardów euro i szansę na skok cywilizacyjny o dwa pokolenia. Wygląda jednak na to, że po podatkach i lodówkach, szlagierem następnej kampanii wyborczej będzie swojski bochen chleba na sklepowych półkach już nie po 2 zł, ale po 2 euro. Strach i rozpacz w oczach starszego elektoratu murowane.

Cezar w końcu zginął, ale nieudolny Katon Młodszy też marnie sam ze sobą skończył. To, co się miało z władzą w Rzymie stać, i tak się stało. Europa budzi się ostatnio z letargu. W Szwecji wybory parlamentarne wygrała koalicja obiecująca odejście od socjalizmu. We Francji główni kandydaci na prezydenta deklarują odebranie przywilejów sektorowi publicznemu. Powoli nadchodzą więc zmiany. Europa Środkowa, w tym Polska, jest po prostu nieco opóźniona, a nasi politycy słabo znają klasyczną historię.

Autor jest ekonomistą i członkiem Rady Naukowej CASE. Artykuł wyraża osobiste poglądy.

CASE

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku