"To nie jest wstęp do dymisji. Rzeczywiście, doszło tu do sytuacji, która mogła bardzo zaboleć wicepremiera Dorna, bo zaczęto łączyć jego dymisję z wydarzeniami, które z tą dymisją nie miały nic wspólnego, jeśli w ogóle te wydarzenia miały miejsce" - powiedział Kaczyński we wtorkowym wywiadzie dla radiowej Jedynki.
"Miał prawo do poproszenia o ten urlop i do tego, żeby domagać się wyjaśnienia w odpowiednim trybie tych zarzutów i one będą w odpowiednim trybie wyjaśniane, ale mogę od razu powiedzieć: dymisja ministra Dorna nie miała kompletnie nic wspólnego ze sprawą zastępcy komendanta głównego policji" - dodał.
Dorn skierował do premiera list z prośba o urlop lub dymisję. Wicepremier pozostaje na urlopie do czas wyjaśnienia informacji z ostatnich publikacji "Rzeczpospolitej". Premier powołał w tym celu specjalna komisję.
Dorn wyjaśnił w swoim liście, że "Rz" napisała, iż zastępca komendanta głównego policji Waldemar Jarczewski może mieć niejasne powiązania ze ściganym za korupcję byłym senatorem Henrykiem Stokłosą. Gdy Jarczewskim zainteresowało się Centralne Biuro Śledcze, miał się poskarżyć Dornowi na szefa warszawskiego CBŚ, Jarosława Marca. Wicepremier uważa, że artykuł w "Rzeczpospolitej" jest "zlepkiem pomówień i insynuacji".
Na pytanie, czy możliwa jest dymisja Dorna z funkcji wicepremiera, Kaczyński odpowiedział: "To jest pytanie do Ludwika Dorna, ja na pewno nie mam zamiaru go z tej funkcji odwoływać, ja się bardzo cieszę na tę współpracę, do której powinno - mam nadzieję - już niedługo dojść. Pan premier dostał cały szereg daleko idących uprawnień". (ISB)