Jaka przyszłość czeka giełdę w Londynie, której znów udało się wywinąć przed przejęciem przez Nasdaqa? - Presja akcjonariuszy jeszcze wzrośnie. Szefowa LSE Clara Furse musi dotrzymać obietnic - mówią analitycy.

Amerykańska giełda Nasdaq nie zdobyła wystarczającego poparcia akcjonariuszy London Stock Exchange dla planów przejęcia londyńskiej instytucji, za którą oferowała 2,7 mld funtów. W wyniku wezwania powiększyła swój udział o zaledwie 0,41 proc., do 29,16 proc. Żeby przejąć kontrolę, potrzebowałaby 50 proc. papierów.

- Udziałowcy postanowili, że giełda nadal ma działać samodzielnie, więc teraz LSE musi pokazać, że był to trafny wybór - wskazuje Mamoun Tazi, analityk londyńskiej firmy maklerskiej Man Securities. Podkreśla, że LSE będzie musiała stawić czoła nie tylko giełdzie NYSE-Euronext, powstającej z połączenia rynku nowojorskiego z parkietami w Paryżu, Amsterdamie, Brukseli i Lizbonie, ale także nowej platformie handlu akcjami, którą mają wkrótce uruchomić duże banki inwestycyjne. - Przed LSE okres dużej konkurencji. Mimo to liczę, że zarząd zdoła doprowadzić do podniesienia obrotów i zwiększenia zysków - mówi Keith Loudon z firmy inwestycyjnej Redmayne Bentley Stockbrokers, która ma akcje LSE i odrzuciła ofertę ich odkupienia przez Nasdaqa.

W styczniu giełda w Londynie zanotowała rekordowy wolumen obrotu akcjami w systemie elektronicznym. Liczba transakcji wzrosła o 61 proc., do 8,7 miliona.

BloomberG