Nieruchomości i wykupy podparte kredytem (LBO) mogą stać się przedmiotem zainteresowania największego funduszu emerytalnego w Europie, norweskiego, który dysponuje 287 miliardami dolarów.

Fundusz utworzono w 1996 r., aby w ten sposób zabezpieczyć dla przyszłych pokoleń część bogactwa płynącego z wydobycia ropy naftowej. Ze sprzedaży ropy i gazu oraz z podatków od obrotu tymi surowcami do funduszu w 2005 r. wpłynęło 220 mld koron (35,9 mld USD). Pierwszych wypłat dokona on nie wcześniej niż w przyszłej dekadzie.

Prezes funduszu Knut Kjaer zamierza 10 proc. stale powiększających się aktywów inwestować na rynku nieruchomości i w przedsięwzięcia infrastrukturalne, a 5 proc. przeznaczać na kupowanie przedsiębiorstw w celu ich późniejszej sprzedaży z zyskiem. Na takie zmiany musi się jeszcze zgodzić norweski rząd. Obecnie fundusz ten inwestuje tylko w obligacje i akcje. Nie wolno mu natomiast lokować środków na norweskiej giełdzie, by nie przegrzać tamtejszej koniunktury. Kjaer zamierza zwiększyć udział akcji w portfelu funduszu do 60 proc., z obecnych 40 proc., a udział obligacji zmniejszyć do 25 proc., z obecnych 60 proc.

Szukanie większych stóp zwrotu w tzw. alternatywnych inwestycjach charakteryzuje zresztą fundusze emerytalne na całym świecie. Fundusze tego typu z siedmiu największych rynków mają obecnie 14,4 proc. aktywów ulokowanych w udziałach firm niepublicznych, nieruchomościach i funduszach hedgingowych. W 2001 r. udział ten wynosił 7,7 proc.

Bloomberg