Jutro spotyka się zespół trójstronny do spraw branży energetycznej. Rząd będzie rozmawiał z zarządami spółek i związkowcami o projekcie ustawy o akcjach pracowniczych w energetyce.
Tymczasem związkowcy z branżowej "Solidarności" są bardzo sceptycznie nastawieni do najnowszej propozycji resortu skarbu. W myśl ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji pracownicy dostaną sięgające 15 proc. pakiety akcji łączonych przedsiębiorstw. Pracownicy chcą, aby rząd zagwarantował im prawo do wymiany tych udziałów na walory skonsolidowanych przedsiębiorstw, które mają trafić na giełdę. Chodzi o Polską Grupę Energetyczną, Energetykę Południe, Eneę i Energę. Zdaniem związków, chociaż rząd przedstawia kolejne projekty ustaw, to i tak pracownikom grozi, że do zamiany akcji nigdy nie dojdzie i zostaną im tylko niepłynne i niewiele warte papiery.
Szczególne wątpliwości pracowników budzi sytuacja w budowanej obecnie Polskiej Grupie Energetycznej. Jej tworzenie przebiega wieloetapowo. Dlatego też rząd w najnowszym projekcie ustawy zaproponował, aby zamiana akcji pracowniczych w niektórych spółkach następowała dwukrotnie.
Problem dotyczy Zespołu Elektrowni Dolna Odra i ośmiu spółek dystrybucyjnych ze wschodniej Polski. Zostały one wniesione do należącej do Polskich Sieci Elektroenergetycznych spółki PGE Energia. Później, razem z całą "zawartością" ma ona zostać wcielona do dużej PGE.
- Jest wiele niuansów, które ministerstwo skarbu musi nam jeszcze wytłumaczyć. Obawiamy się, że pracownicy łączonych spółek stracą na nowej propozycji rządu. Wiadomo, że zamiana w ramach PGE następuje dwuetapowo, ale nie jest jasne, jak przy zamianach będzie obliczana wartość akcji - powiedział nam proszący o zachowanie anonimowości przedstawiciel energetycznej Solidarności. - Poza tym, nie wiemy, co się stanie, jeśli Sejm nie przyjmie projektu ustawy. Rząd nie może nam dać żadnej gwarancji, że tak się nie stanie - dodaje.