Na początku wtorkowych sesji indeksy giełd nowojorskich poszły w dół. Główną przyczyną była wypowiedź Bena Bernanke, szefa banku centralnego o inflacji. Następca Alana Greenspana uważa, że wzrost cen zagraża gospodarce. Obecnie, jego zdaniem, inflacja jest nieco podwyższona i istnieje ryzyko jej dalszego wzrostu. O takim zagrożeniu mogą świadczyć lepsze od oczekiwanych dane o zatrudnieniu, wydatkach konsumentów, produkcji czy dynamice firm usługowych. Indeks ISM jest na najwyższym poziomie od kwietnia 2006 r. Właśnie z tego powodu wielu analityków przestało liczyć na cięcie stóp procentowych i raczej spodziewają się ich podwyższenia. Bernanke uważa, że ostrzejsze standardy kredytowania zakupów nieruchomości na dłużej niż sądzono przyhamują branżę. Jego zdaniem, kryzys ten nie zaszkodził innym dziedzinom gospodarki i szef Fed podtrzymał prognozę "umiarkowanego" wzrostu amerykańskiego PKB. Europa leciała w dół razem z tanim przewoźnikiem Ryanair. Spółka w tym roku obrachunkowym będzie miała znacznie słabszą dynamikę zysku, a w drugim półroczu prognozuje stratę. Kurs akcji tej firmy spadł ponad 7 proc. Wraz z Ryanair traciły też inne spółki lotnicze jak Air France-KLM czy Lufthansa. Istotnym powodem spadków głównych indeksów były oczekiwania, że w środę Europejski Bank Centralny podniesie główną stopę procentową do 4 proc. Taka perspektywa zaszkodziła zwłaszcza firmom energetycznym, jak niemiecki gigant E.ON. Wyższe koszty kredytu redukują wartość ich obligacji znajdujących się w posiadaniu banków. Gracze pozbywali się też akcji spółek z sektora nieruchomości. Wśród drożejących akcji były papiery Renault po wypowiedzi szefa firmy Carlosa Ghosna, który począwszy od września, kiedy na rynku pojawią się nowe modele aut, spodziewa się stałego wzrostu firmy. Kurs akcji niemieckiego producenta leków. Indeks MSCI dla Azji i Pacyfiku zyskał 0,3 proc. i zmierzał do rekordu na poziomie 152,89 pkt. Chiński indeks CSI 300 podskoczył 3, 5 proc. po rannym spadku o 7,5 proc.