Planowana przez Rosjan budowa drugiej nitki Bałtyckiego Systemu Rurociągowego do bałtyckiego portu Primorsk może oznaczać, że już za półtora roku w wysłużonej "Przyjaźni" nie będzie ani jednej kropli ropy.

Taki scenariusz jest - według wielu polskich i rosyjskich znawców branży - bardzo prawdopodobny. Polskie rafinerie zapewniają, że nawet wtedy dadzą sobie radę, bo surowiec będą sprowadzać drogą morską przez Naftoport.

W znacznie trudniejszej sytuacji może się natomiast znaleźć Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych Przyjaźń. Analitycy wieszczą nawet, że przychody spółki skurczą się do jednej dziesiątej obecnych? i PERN z hukiem padnie. Chyba że zdoła się w porę zrestrukturyzować i znajdzie dla siebie nowe sposoby zarabiania pieniędzy. A możliwości może tu być kilka.

Szefostwo PERN-u zapewnia, że już od kilku miesięcy pracuje nad strategią, która ustrzeże spółkę przed najgorszym. Stawia m.in. na zwiększenie przychodów z tytułu przeładunków ropy i jej produktów na wybrzeżu. Wraca też pomysł przedłużenia, wspólnie z Ukraińcami, ropociągu Odessa-Brody, ale nie do Płocka, tylko do Adamowa, tuż przy polsko-białoruskiej granicy. Pozwoliłoby to wykorzystać do przesyłu surowca wschodnią część rurociągu "Przyjaźń".

Analitycy wskazują na jeszcze inne możliwości. Być może zachodnią część rurociągu będzie można z powodzeniem wykorzystać do przesyłania do Niemiec ropy, która? przypłynie do Gdańska tankowcami? A może majątek PERN-u? podzielić i sprzedać Orlenowi oraz Grupie Lotos?