Istotne są też kwestie funkcjonowania rynku hurtowego. PGE prowadzi intensywne prace nad jego budową. Dzisiaj podstawowe bariery ograniczające rozwój rynku hurtowego to techniczne możliwości dokonywania transakcji, niewielka ilość dostępnej energii oraz dość wysokie koszty transakcji na rynkach zorganizowanych. Trzeba jednak podkreślić, że budowanie konkurencji na rynku detalicznym jest warunkowane konkurencją na rynku hurtowym. Tylko dzięki jego pełnej otwartości firmy energetyczne będą w stanie przygotować ofertę skrojoną na miarę potrzeb klienta indywidualnego.
PGE ma "za miedzą" RWE Stoen, który oferuje stawki niższe niż większość spółek należących do PGE. Spodziewa się Pan odpływu czy napływu nowych klientów? Pojawiają się głosy, że np. w okręgu łódzkim RWE może wykorzystać opóźnienia w reorganizacji spółki dystrybucyjnej i szczególnie tam starać się pozyskać nowych odbiorców energii.
Tak jak mówiłem, cena nie będzie głównym elementem konkurencji, gdyż różnice w cenach są niewielkie. PGE jest przygotowana do działania na wolnym rynku. Nie boimy się odpływu klientów. Przeciwnie, będziemy walczyć o nowych.
Wiemy już o pakietach darmowych rozmów telefonicznych, które PGE chce zaoferować stałym klientom. Co jeszcze będzie robić, aby zatrzymać, utrzymać i pozyskać nowych odbiorców?
Dla nowych klientów PGE przygotowała jednolitą ofertę ogólnopolską, która skierowana jest głównie do klientów spoza obszarów działania zakładów energetycznych z PGE. Wkrótce szczegóły trafią do klientów. Stawiamy na dobrą cenę i wysoką jakość w obsłudze klienta. My dbamy o klientów z całej Polski, nie koncentrujemy się tylko na Warszawie, jak nasza konkurencja.
Gdzie się zgłosić, jeśli ktoś będzie chciał zostać Waszym klientem? Działania związane z nową strategią będą koordynowane bezpośrednio przez PGE czy przez dystrybutorów?
Nasi klienci mogą się zgłaszać do BOK w spółkach energetycznych, które weszły w skład PGE. Wkrótce uruchomimy informację telefoniczną, stronę www, bezpośrednio do klientów trafią nasi przedstawiciele. Z oczywistych względów nie chcę jeszcze zdradzać zbyt wielu szczegółów strategii marketingowej. Docelowo energia będzie sprzedawana pod jedną marką Polskiej Grupy Energetycznej.
URE zapowiada, że do końca tego roku utrzyma taryfy na energię elektryczną. Ale z branży płyną opinie, że kiedy taryfy zostaną zlikwidowane, da to rynkowi impuls do podnoszenia cen. W jakim tempie, Pana zdaniem, ceny energii elektrycznej mogą rosnąć?
Ceny energii w najbliższym czasie będą raczej stabilne, co nie znaczy, że bez zmian. Nie przewiduję jednak, aby zmiany były znaczące. Elementem mogącym wpływać na ceny energii, w dłuższej perspektywie, może być ograniczona emisja CO2. Ale to nie będzie problem w najbliższych miesiącach.
Z Filipem Grzegorczykiem, wiceprezesem Energetyki Południe
Konieczne będzie stałe podnoszenie
jakości obsługi odbiorców
Jakie skutki dla dwóch należących do EP spółek dystrybucyjnych będzie miało otwarcie rynku energii?
Otwarcie rynku będzie miało dla nas skutki takie same, jak dla wszystkich pozostałych podmiotów uczestniczących w obrocie energią elektryczną. Oznacza to, że konieczne staje się prowadzenie operacji chroniących własny obszar działania przy jednoczesnej próbie ekspansji na teren innych spółek energetycznych.
Skala tych przedsięwzięć zależeć będzie od wielu czynników, na przykład od terminu, w którym Polska odejdzie od taryfowania opłat za energię elektryczną (obecnie część opłat widocznych na rachunku za energię zatwierdzana jest przez Urząd Regulacji Energetyki - red.), przepisów dotyczących zasad funkcjonowania rynku. Istotne jest też to, w jakim tempie w naszym kraju będzie rosło zapotrzebowanie na energię elektryczną. Na pewno konieczne będzie stałe podnoszenie poziomu obsługi klienta i wprowadzanie bardziej różnorodnych produktów.
Czy, Pana zdaniem, od razu dojdzie do prawdziwej konkurencji?
Zakładam, że na pewno nie od lipca 2007 r. To data umowna, a walka o klienta, szczególnie o odbiorców w postaci gospodarstw domowych, wymagać będzie liczenia się ze znacznym ryzykiem. Związane jest ono z niepewną sytuacją na rynku, szczególnie jeśli chodzi o proces taryfowania i przepisy dotyczące obowiązkowych zakupów energii w ramach kontraktów długoterminowych. Nie wiadomo też, jak potoczą się losy limitów emisji CO2 oraz zmian zasad płacenia akcyzy.
Jaki odsetek klientów będzie w Polsce zmieniał dostawcę energii? Coraz częściej mówi się o ułamkach procent, nie więcej niż 5 proc. przez najbliższych kilka lat. Czy zgadza się Pan z tą opinią?
To trochę jak wróżenie z fusów. Dotychczasowe doświadczenia wskazują na to, że będzie to bardzo niewielki odsetek klientów. Z czasem może się jednak okazać, że z jednej strony agresywna kampania reklamowa, a z drugiej bardzo łatwa procedura zmiany sprzedawcy tę tendencję odwrócą.
Energetyka Południe ma za sąsiada Vattenfall, który oferuje stawki niższe, niż należąca do grupy EnergiaPro. Spodziewa się Pan w związku z tym odpływu czy napływu nowych klientów?
Nie sama cena decyduje o wyborze nowego sprzedawcy, na pewno będzie pewien ruch wśród odbiorców, ale liczę, że bilans będzie korzystny dla EP.
Co Energetyka Południe zamierza zaoferować nowym odbiorcom, aby ich przyciągnąć?
Nie chcemy ujawniać jeszcze w całości naszych zamiarów: na pewno będziemy stawiali na odpowiednio niski poziom cen, różnorodność oferty i poziom usług. Na pewno nasi klienci będą mogli liczyć również na dodatkowe bonusy.
Gdzie ma się zgłosić ktoś, kto będzie chciał zostać Waszym odbiorcą?
Tam, gdzie klient zgłaszał się dotychczas, czyli do Terenowych Biur Obsługi Klienta lub pod specjalne numery telefonów.
Urząd Regulacji Energetyki zapowiada, że przynajmniej do końca tego roku utrzyma taryfy na energię elektryczną. Z branży już teraz płyną opinie, że kiedy taryfy zostaną zlikwidowane, da to rynkowi impuls do podnoszenia cen. W jakim tempie ceny energii elektrycznej mogą rosnąć?
Zaprzestanie taryfowania nie wywoła samo w sobie impulsu do wzrostu cen - przecież będzie już działał w pełni konkurencyjny rynek! Wzrosty te wynikać będą z przeniesienia opłaty wyrównawczej z kosztów przesyłowych do obrotu, wzrostu wymagań dotyczących obowiązkowych zakupów energii zielonej i czerwonej (pochodzącej - odpowiednio - ze źródeł odnawialnych i wytworzonej razem z ciepłem - red.), wzrostu cen paliw, zmiany zasad płatności akcyzy, wymogów ochrony środowiska i związanymi z tym limitami emisji CO2.
Z Katarzyną Rozenfeld, kierującą zespołem energetycznym w PricewaterhouseCoopers
Pierwszego lipca nie dojdzie
do przewrotu na rynku energii
Proszę powiedzieć, czy 1 lipca to rewolucyjna data dla
To raczej pewien umowny moment. Nie sądzę, aby tego dnia doszło do jakiegoś przewrotu. Na razie zmiany zachodzą na papierze, dotyczą prawa. Najważniejsze będą zmiany w świadomości odbiorców.
Firmy, które już wcześniej dostały prawo zmiany sprzedawcy, nawet jeśli go ostatecznie nie zmieniły, to przynajmniej w kilku przypadkach wynegocjowały lepsze warunki u dotychczasowego sprzedawcy. Dlatego teraz również powinna zadziałać zasada "kija i marchewki", która sprawi, że sprzedawcy będą musieli jeszcze raz przeanalizować swoją ofertę dla przedsiębiorców. Papierkiem lakmusowym faktycznej liberalizacji będzie zmienianie sprzedawcy przez przeciętnych Kowalskich. Polacy bowiem szybko się uczą.
Jednym słowem, nawet jeśli rynek będzie rozwijał się stopniowo, to sprzedawcy energii już teraz muszą mieć się na baczności?
Sprzedawcy na pewno będą musieli walczyć. Liberalizacja stwarza z jednej strony niebezpieczeństwo w postaci dość silnej konkurencji, z drugiej - daje ogromne możliwości. Jeśli sprzedawcy wypracują sobie odpowiednie narzędzia i instrumenty, to mają szansę zagarnięcia wielkiej części rynku. Wystarczy, że dostosują swoje oferty do wybranych segmentów, znajdą nisze rynkowe, dotrą tam, gdzie nie dotarli inni.
Jak duże może być, Pani zdaniem, zjawisko migracji klientów?
W obecnych warunkach obawiam się, że w ciągu najbliższego roku zmiana sprzedawcy w przypadku gospodarstw domowych będzie znikoma. Na początku będą to ułamki procent. Aby mechanizm ten mógł rzeczywiście zadziałać, trzeba znieść wszystkie bariery administracyjno-techniczne. Wtedy zmiana sprzedawcy będzie możliwa w ciągu 24 godzin. Presja będzie o tyle duża, że na polskim rynku działa już kilku dostawców z dużych firm zagranicznych. Swoje spółki obrotu mają już RWE, Vattenfall czy Electrabel. Te firmy mają przewagę w postaci wieloletniego działania na zliberalizowanych rynkach i doświadczeń w zarządzaniu relacjami z klientem czy handlu na kontraktach terminowych. Będą one rodzajem barometru i wymuszą na krajowych firmach szybsze dostosowanie do tych standardów.
Polskie spółki dystrybucyjne przechodzą intensywną restrukturyzację. Niektóre z nich na ostatnią chwilę przeprowadzają wydzielenie OSD. Czy Pani zdaniem może dojść do sytuacji, w której np. RWE przeprowadzi intensywną kampanię w okolicach Łodzi i odbierze wielu klientów Polskiej Grupie Energetycznej?
Rzeczywiście, takie niebezpieczeństwo może się pojawić. Zwłaszcza że spółki z kapitałem zagranicznym wykazują bardziej "prokliencką" postawę już od jakiegoś czasu. Pokazują, że jeśli ktoś wybierze taryfę nocną, dzienną lub użyje ich kombinacji, to będzie mógł tyle i tyle zaoszczędzić. Inna kwestia, ile odbiorcy energii są w stanie z tego zrozumieć. Mam nadzieję, że z czasem będziemy mogli korzystać z internetowych kalkulatorów, które wyliczą nam potencjalne oszczędności.
Jakie metody walki o klienta będą najskuteczniejsze? Już teraz widać, że o ile jedne spółki podkreślają, że będą stawiać na jakość obsługi, o tyle inne kładą akcent na korzystne ceny.
Obawiam się, że ta druga strategia może okazać się bardzo krótkoterminowa. Przy obecnych uwarunkowaniach wszyscy zdają sobie sprawę, że ceny muszą wzrosnąć i naprawdę nie ma innego wyjścia. Ale jakość obsługi to bardzo mocne narzędzie pozyskiwania i utrzymywania lojalnych klientów. Zwłaszcza że teraz kupowanie energii "w kiosku" stało się już faktem (np. w Wielkiej Brytanii).
O tym, że ceny energii będą rosły, mówi się często. Kiedy może rozpocząć się wzrost i w jakim tempie będzie on następował?
W tym roku, jeśli nastąpią zmiany, to będą nieznaczne. Z analiz wyników finansowych europejskich producentów energii elektrycznej można wywnioskować, że oczekiwany minimalny wskaźnik IRR wynosi ok. 7,6 proc. Osiągnięcie takiej stopy zwrotu w Polsce dla nowego bloku energetycznego będzie możliwe, jeżeli ceny energii w stosunku do obecnego poziomu wzrosną o ok. 25-28 proc. (z akcyzą).
fot: a.c, a