Jeżeli hossa żywi się wątpliwościami, to wzrosty indeksów miały ostatnio sporo paliwa. Specjaliści od rynków kapitałowych od dawien dawna nie byli tak pesymistyczni jak przez ostatnie tygodnie. Nie było już pytania, czy będziemy mieli korektę, ale jedynie kiedy ona nastąpi. No i stało się. Sezon urlopowy w pełni, a na GPW od kilku dni spadki.

Na trwających obecnie zniżkach najbardziej ucierpiały giełdowe maluchy i średniaki. Indeks mWIG40 od swojego szczytu wszech czasów 4 lipca stracił już 7,3 proc. Niewiele lepiej wypadły najmniejsze firmy. sWIG80 od ostatniego wierzchołka zniżkował o 7 proc. I choć wczorajsza sesja przełamała czarną serię sześciu kolejnych spadków, to sytuację wciąż trudno uznać za optymistyczną. Wczorajszy niewielki wzrost notowań przy umiarkowanym obrocie większość amatorów analizy technicznej uznałaby raczej za "korektę korekty" niż powrót do hossy.

Jak zwykle w takich sytuacjach pojawia się pytanie - czy to jeszcze korekta, czy już koniec wzrostów. Zarówno byki, jak i niedźwiedzie mają pełne garści argumentów. Dla pierwszych galopująca gospodarka i rekordowe wzrosty PKB to gwarancja kolejnych giełdowych rekordów. Jeżeli spojrzymy na historyczne statystyki, to właściwie nie można się z tym nie zgodzić. Dla pesymistów wyjątkowo wysokie wyceny firm i kolejne podwyżki stóp procentowych to znak rychłej bessy. Jeśli jeszcze dodamy ogólnonarodowy run na fundusze inwestycyjne, to też trudno odmówić im racji.

Czy to już więc koniec? Jeśli jeszcze nie, to kiedy? Jak mawiają rynkowi wyjadacze, hossa kończy się wówczas, gdy nikt się tego nie spodziewa. I tak też zapewne będzie i tym razem...