Po serii rekordów wczoraj na Wall Street nastał dzień spadków. Indeksy słabły głównie za sprawą mało optymistycznych raportów finansowych potentatów branży technologicznej. Inwestorów spłoszyły też wieści z banku inwestycyjnego Bear Stearns, który ogłosił, że w jego dwóch upadłych ostatnio funduszach hedgingowych właściwie nie ma pieniędzy na jakiekolwiek wypłaty dla udziałowców. Fundusze te inwestowały w obligacje zabezpieczone hipotekami, co świadczy o pogłębieniu problemów na tym rynku. W tej sytuacji gracze za nic mieli wczorajsze zapewnienia szefa Fedu Bena Bernanke, że gospodarka USA stopniowo będzie przyspieszać, a inflacja opadać. Choć na to ostatnie mogą wskazywać dane o cenach dóbr i usług konsumpcyjnych w czerwcu, które wzrosły tylko o 0,2 proc., czyli najmniej od stycznia. Nasdaq Composite tracił najwięcej wśród najważniejszych indeksów, bo zawiedli Intel i Yahoo!, lider rynku procesorów i lider rynku portali internetowych. Chociaż oba koncerny, których kwartalne raporty finansowe ukazały się jeszcze po wtorkowej sesji, sprostały prognozom rynku, to jednak oba mają problemy - Intel z presją cenową ze strony AMD i spadkiem marż, a Yahoo! - ze zbyt wolnym wzrostem przychodów. Na dużą konkurencję narzeka też farmaceutyczny gigant Pfizer, którego zysk skurczył się w ostatnim kwartale o połowę. Europejski rynek akcji wczoraj wypadł jeszcze gorzej niż we wtorek. Postępujący spadek notowań dolara zaszkodził spółkom uzyskującym sporą część przychodów w USA, takim jak BMW czy stalowy ThyssenKrupp, a wieści dotyczące funduszy Bear Stearns przełożyły się na przecenę papierów spółek finansowych,
jak Allianza czy UBS. Jeśli wierzyć zasadzie, że nadmierna euforia na rynku zwiastuje pogorszenie koniunktury, to być może właśnie nadszedł taki moment. Z sondażu Merrill Lynch wynika, że zarządzający funduszami na świecie mają w tej chwili najwięcej optymizmu od szesnastu miesięcy, jeśli chodzi o oczekiwania wzrostu indeksów akcji. Spodziewa się tego 69 proc. menedżerów, w porównaniu z 66 proc. miesiąc temu.