Cena ropy naftowej ustanowiła wczoraj nowy rekord nowojorskiej giełdy. Po południu naszego czasu wzrosła do 78,77 USD za baryłkę. Uczestnicy rynku paliwowego dali w ten sposób wyraz obawom, że kurczące się zapasy ropy w USA spowodują, iż dostawy tego surowca do tamtejszych rafinerii okażą się niewystarczające do zaspokojenia zapotrzebowania.
W ciągu tygodnia, zakończonego 27 lipca, amerykańskie rezerwy surowej ropy spadły o 6,5 mln baryłek - poinformował wczoraj Departament Energetyki. Zapasy benzyny, oleju napędowego i opałowego wzrosły, gdyż rafinerie zwiększyły do 93,6 proc. wykorzystanie mocy produkcyjnych. Na tak wysokich obrotach nie pracowały od 13 miesięcy. Zważywszy że jeszcze miesiąc został do zakończenia sezonu urlopowego w Stanach Zjednoczonych, w którym popyt na produkty naftowe jest tam najwyższy, przekroczenie bariery 80 USD na nowojorskiej giełdzie wydaje się tylko kwestią czasu. Jedynym czynnikiem tonującym nastroje na rynku jest informacja, że na razie dostawy zarówno ropy do rafinerii, jak i benzyny na rynek są wystarczające do zaspokojenia popytu.
Po tak znaczącej zwyżce cen w USA od minionego tygodnia ropa Brent wydobywana spod dna Morza Północnego jest znowu tańsza od West Texas Intermediate. Wczoraj pod koniec notowań za baryłkę ropy Brent z dostawą we wrześniu na londyńskiej giełdzie terminowej ICE płacono 76,40 USD, o 65 centów mniej niż na wtorkowym zamknięciu.
Przed tygodniem na zamknięciu sesji baryłka kosztowała 76,32 USD.
PARKIET