Po poniedziałkowym wzroście ostatnia sesja pewnie nieco rozczarowała posiadaczy długich pozycji. Niesłusznie. Nikt nie powiedział, że rynek musi iść szybko w górę, a więc nie było podstaw, by oczekiwać kolejnej mocnej sesji. Rozczarowanie także nie jest na miejscu, gdyż dzisiejsze zmiany cen nie przekreślają możliwości wystąpienia zwyżki cen na czwartkowej sesji. Początek dnia był optymistyczny. Rynki europejskie chłodno zareagowały na poniedziałkowe zmiany cen w USA. Tam po dobrej końcówce udało się ledwie utrzymać poziomy poprzedniego zamknięcia. Nie takiego odbicia oczekiwano. Zaczęliśmy więc od spadku cen. W trakcie notowań nie udało się w pełni odrobić tej straty. Przy zmianie cen przez cały dzień widniały minusy.
Były oczywiście próby podniesienia rynku, ale niewiele dobrego przyniosły. W sumie trudno się dziwić, skoro na kasowym indeks rósł właściwie tylko wtedy, gdy aktywne były koszykowe zlecenia kupna papierów. Nie pomagały nawet
dane makro. Niższa od prognoz inflacja w Polsce, a także w USA (na poziomie producentów - PPI) oraz niższy deficyt w bilansie
handlowym USA nie były
w stanie wykrzesać z popytu niczego więcej.