Strategia Grupy Lotos zakłada, że najpóźniej w 2012 roku z jednego kierunku pochodzić będzie najwyżej 60 proc. przerabianej w Gdańsku ropy. Później, jak powiedział "Parkietowi" przewodniczący rady nadzorczej koncernu Jan Stefanowicz, ten odsetek ma spaść nawet do 50 proc.
Aby zdywersyfikować dostawy, od zeszłego roku Grupa Lotos kupuje eksperymentalnie surowiec z innych niż rosyjskie źródeł. W październiku i w listopadzie 2006 r. koncern sprowadził do Gdańska dwa tankowce z kuwejcką ropą (w sumie 1 mln baryłek). W pierwszej połowie tego roku kupił lekką ropę pochodzącą z szelfu Morza Północnego.
Inne, nowe kierunki
- Sądzę, że czeka nas jeszcze co najmniej rok, półtora roku pozyskiwania do testów różnych rop z różnych kierunków - powiedział J. Stefanowicz. Wyjaśnił, że poza czysto technologicznymi próbami, chodzi również o przetestowanie całego łańcucha logistycznego oraz kosztowego. Grupa Lotos musi także wypracować w praktyce procedury związane ze sprowadzaniem ropy z poszczególnych kierunków.
- Oczywiście są to zadania działu handlowego na czas, gdy koszty takich testowych dostaw są stosunkowo niskie. Nie ma sensu tego robić w okresie wzrostu ceny ropy - dodał szef rady nadzorczej spółki, przypominając, że ostatnio baryłka surowca kosztowała ponad 70 USD. Właśnie dlatego, po sprowadzeniu do Gdańska przed kilkoma miesiącami tankowca z ropą z Morza Północnego, koncern wstrzymywał się z kolejnymi tego typu dostawami.