Czy faktycznie? Rynki akcji rzeczywiście przestały spadać. Ostatnio mieliśmy mocne odbicie, ale poziom emocji jest nadal podwyższony. Nie jest wcale powiedziane, że wkrótce nie nastąpi kolejna fala przeceny. Pojawiły się sygnały kupna, ale w takich warunkach, że trudno je uznać za doskonałe przesłanki do dalszej zwyżki. Poziomy stopów dla długich pozycji są z pewnością teraz stawiane znacznie bliżej.
Wzrosty w USA cieszą naszych inwestorów, ale nie mogą przesłonić faktu, że tamtejsze zawirowania na rynku finansowych wcale się nie skończyło. Obecnie oczekuje się od Fed kontynuacji działań ratunkowych. Obniżka stopy dyskontowej nie spotkała się z dużym zainteresowaniem. Stopy krótkoterminowe są znacznie niższe od oficjalnej stopy funduszy federalnych. Bank centralny mógłby podjąć decyzję o zebraniu gotówki z rynku, ale właśnie na brak tej gotówki rynek cierpi. Tym samym wydaje się, że jeśli sytuacja nie poprawi się w ciągu najbliższych tygodni, do obniżki oprocentowania funduszy federalnych jednak dojdzie. Będzie to odebrane jako porażka członków Fed nie tylko ze strony rynku, ale i samych decydentów, bo problem inflacji wcale nie zniknął.
Stopy w górę
W takich warunkach nasza Rada Polityki Pieniężnej będzie podnosić stopę procentową o 25 pkt. bazowych już w najbliższą środę. To wydaje się być przesądzone. Dane dotyczące zmian płac i wydajności pracy nie pozostawiają tu wielkiego pola manewru. Wzrost stóp może być także podyktowany obawą o wartość złotego. Z jednej strony wzrost stóp będzie działał na złotego umacniająco, ale z drugiej może jedynie łagodzić negatywne skutki realokacji kapitałów globalnych, która polega obecnie głównie na zmniejszaniu zaangażowania na rynkach wschodzących. W związku z tą zmianą nastawienia do inwestycji ryzykownych raczej nie należy oczekiwać silnego umocnienia się złotego po decyzji o podwyżce. Tym bardziej, że taki ruch jest już od jakiegoś czasu przez rynek oczekiwany.
Poprawa sytuacji na rynku akcji wydaje się krótkotrwała. Skala podejmowanego przez wiele instytucji ryzyka została wszystkim uświadomiona, a bankructwa kilku podmiotów zasygnalizowały pozostałym, co ich czeka jeśli nie podejmą działań dostosowawczych. Ceny może i dojdą do okolic rekordów, ale nie należy liczyć na to, że po korekcie, wzorem spadku z ubiegłego roku, mamy przed sobą kilkanaście miesięcy wzrostów. Opcje put stają się coraz atrakcyjniejsze.
Trochę technikiPo ostatnich kilku dniach interesująco wygląda wykres tygodniowy indeksu WIG20 (Wykres 1). Po zejściu pod majowy dołek w poprzednim tygodniu, teraz mieliśmy mocny powrót, który ma negować wcześniejszy sygnał słabości. Za tą negacją przemawia rów- nież wygląd wykresu dziennego (tym razem przedstawiono ceny kontraktów, ale wnioski są podobne Wykres 2). Pokonany został poziom ostatniego lokalnego szczytu, co powinno zostać odebrane jako sygnał powracającej mocy popytu. Problem w tym, że wszyscy pamiętamy, jak przebiegała piątkowa sesja i wszyscy pamiętamy, że wspomniane wybicie miało miejsce w trakcie silnego wzrostu w ostatnich 10 minutach notowań ciągłych. Tak ważny sygnał (na jego podstawie można powracać do długich pozycji) nie powinien padać w tak wątpliwych warunkach. Poziom obrotu pozostawiał tu wiele do życzenia, skutecznie zmniejszając wiarygodność wybicia. Nie znaczy to jednak, że na sygnał nie należało zareagować. Trzeba jednak mieć się na baczności. Za poziom wsparcia w tej chwili można uznać okolice 3500 pkt. czyli tuż pod minimum piątkowych wahań. Spadek cen pod 3500 pkt. będzie przesłanką za tym, by uznać sygnał wybicia w górę za zanegowany. Póki co, mimo wątpliwości i zastrzeżeń, trzymamy się długich pozycji. Do czasu przebicie wsparć. Komu się to nie podoba może pozostać poza rynkiem, co w sumie nie jest głupim wyjściem.