Przecena na rynku terminowym wydaje się znaczna i zapewne przestraszyła część graczy utrzymujących długie pozycje. Strach nie jest tu najlepszym rozwiązaniem, choć po stylu piątkowego wzrostu warto zachować czujność. Niemniej nie należy też przesadzać z lamentem i przykrywaniem paznokci, bo w sumie nic wielkiego się nie stało.
Relatywnie większa przecena na rynku terminowym wynikała głównie z tego, że piątkowa końcówka notowań była relatywnie zbyt mocna. Pamiętamy, że tamtego dnia w ciągu 10 minut wykonano wzrost, który wynosił połowę całej zwyżki z tego dnia. Warto dodać, że to właśnie dzięki tej zwyżce pojawił się sygnał kupna, na który musieli zareagować gracze kierujący się średnim terminem inwestycyjnym. Teraz wahadło się wychyliło w drugą stronę. Aby złapać odpowiednią perspektywę, warto spojrzeć na wykres indeksu. Tu niemal do końca sesji przecena sięgnęła ledwie 0,5 proc. Dopiero fixing zbił indeks niżej. Głównie za sprawą przeceny papierów Pekao i PKO BP. Zresztą nawet zanotowany oficjalnie spadek o 1 proc. nie jest wartością, która mogłaby kogokolwiek znacznie zaniepokoić.
Sesja faktycznie była bardzo spokojna, a zmiany cen powolne. Jedynym momentem ciekawym był chwilowy wyskok cen po publikacji nieznaczenie lepszych od prognoz danych o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA. Tak czy inaczej, rozpiętość wahań zbliżona jest do średniej, co należy uznać za sukces, bo przed sesją nie należało się tego spodziewać. Poniedziałkowe notowania odbywały się bez udziału większości inwestorów zagranicznych, których zlecenia przechodzą przez Londyn, a ten akurat świętował. Aktywność mówi sama za siebie. Obrót po całej sesji przekroczył ledwie 700 mln złotych.
Z technicznego punktu widzenia nic szczególnego się nie wydarzyło. Dzień zaczął się od niewielkiego wzrostu, a kończy lekkim spadkiem. Można to traktować jako korektę piątkowego wyskoku. Korektę raczej płytką. Zwłaszcza w przypadku indeksu. Nadal jest szansa na kontynuację zwyżki i próbę wyjścia ponad poziom 3700 pkt. Jego pokonanie będzie już sporym wyzwaniem dla byków, bo będzie to jednocześnie oznaczało bezpośrednie zbliżenie się do okolic rekordów. Rekordów, które tydzień temu były tak daleko. Podaż z pewnością nie będzie niczego ułatwiać. Jest wielu graczy przekonanych, że bessa się już zaczęła. Dzięki wzrostom łatwiej im się pozbyć papierów.