Fiskalnie nieprzemakalni

Wystarczyły dwa lata, a fundusze parasolowe z mało znanego instrumentu stały się obowiązkową pozycją w ofercie towarzystw funduszy inwestycyjnych

Publikacja: 28.08.2007 09:41

Na polskim rynku działa już prawie 20 funduszy parasolowych, które oferują ponad 100 różnych strategii. Co piąta złotówka, wpłacona do funduszy, jest już "pod parasolem". O ogromnej popularności tego typu instytucji świadczy to, że jeszcze kwartał temu aktywa takich funduszy stanowiły tylko 10 proc. rynku.

Czym kuszą "parasolki"?

Fundusze parasolowe są receptą na podatek od zysków kapitałowych, czyli 19-proc. obciążenie, które trzeba zapłacić od tego, co udało się w funduszach zarobić. Niewielu lubi płacić podatki, więc towarzystwa sięgnęły po sprawdzone na Zachodzie rozwiązanie. Zamiast oferować kilka funduszy o różnych strategiach, począwszy od bezpiecznych pieniężnych po agresywne fundusze akcji, wszystko trafia do jednego bytu prawnego, jakim jest fundusz parasolowy. Wtedy te różne strategie inwestycyjne stają się subfunduszami, pomiędzy którymi można przenosić pieniądze, nie płacąc wspomnianego podatku zwanego podatkiem Belki, od nazwiska ministra finansów, który go wprowadził.

Konstrukcja takiego funduszu przypomina więc sejf z kilkoma półkami, pomiędzy którymi przekłada się pieniądze. Nie wyciąga się ich jednak z tej kasy, więc fiskus nie upomina się o swoją daninę. Podatek płaci się dopiero na końcu, kiedy już definitywnie wypłacimy pieniądze z funduszu.

To rozwiązanie ma swoje korzyści. Wyobraźmy sobie sytuację, że lokujemy w funduszach 10 tys. na 10 lat. Po drodze koniunktura na giełdzie na pewno kilka razy się zmieni, więc co jakiś czas warto przenosić część pieniędzy pomiędzy bezpiecznymi i agresywnymi funduszami. Zakładając, że taką konwersję przeprowadzimy raz do roku (i za każdym razem zapłacimy podatek Belki), to przy średnio 10-proc. stopie zwrotu na koniec dekady będziemy mieli prawie 22,5 tys. zł. W przypadku inwestycji "pod parasolem", gdy podatek płacimy dopiero na końcu, zysk wyniesie niemal 24 tys. zł.

Ile to kosztuje?

Podatek to niejedyne obciążenie, z jakim muszą się liczyć klienci funduszy. Czekają ich jeszcze opłaty pobierane przez towarzystwa. Część z nich nie różni się od tych, które płaciliby w przypadku tradycyjnych funduszy. Standardem jest opłata za zarządzanie, która w zależności od towarzystwa czy rodzaju funduszu waha się od 1 do 4 proc. całości aktywów rocznie. Drugim rodzajem są opłaty pobierane przy wpłatach do funduszu. W przypadku tych bezpiecznych często wcale się jej nie płaci, ale im fundusz więcej inwestuje w akcje, tym jest ona większa i może sięgać 5 proc.

Wypłacanie pieniędzy z funduszu najczęściej jest bezpłatne. Takie rozwiązania znajdziemy w AIG, Union Investment czy Noble Funds, choć na przykład w Lukas Banku, kończąc inwestycję przed upływem trzech lat, trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami. Maksymalnie mogą one wynieść 1 proc. wypłacanej kwoty w pierwszym roku, a potem systematycznie maleją.

Bardziej charakterystyczną opłatą dla funduszy parasolowych jest ta pobierana przy zmianie subfunduszu. Najczęściej spotykanym rozwiązaniem jest powiązanie jej z opłatą dystrybucyjną - stawki są takie same i przenosząc się pomiędzy funduszami, płacimy tylko różnicę. Na przykład zaczynamy przygodę z "parasolem" od subfunduszu obligacji, co kosztowało nas 2 proc. prowizji. Po jakimś czasie przenosimy się do droższego subfunduszu akcji, który pobiera 4 proc. Płacimy więc jedynie różnicę, czyli 2 proc. Oczywiście, wracając do tańszej części portfela, towarzystwo nic nam nie dopłaca, choć z punktu widzenia klienta byłby to miły gest. Najczęściej stosowaną zasadą jest to, że jeśli już raz zapłaciliśmy maksymalną prowizję, to kolejne konwersje tych samych środków są za darmo.

Parasolowe możliwości

Wybierając "parasol" z oferty funduszy, warto zwrócić uwagę, co się pod nim mieści. Niektóre z nich skupiają się na tradycyjnych strategiach, inne dokładają bardziej wysublimowane pomysły. I tak na przykład KBC Portfel VIP ma trzy podstawowe subfundusze: Pieniężny, Obligacyjny i Akcji. A fundusz Fortis Banku opiera się na strategii akcyjnej i stabilnego wzrostu. Z kolei w ING można znaleźć jeszcze fundusz nieruchomości i budownictwa czy fundusz środkowoeuropejskiego sektora finansowego. Mamy też "parasole", z którymi można się wybrać na zagraniczne wojaże. Pioneer Pekao pozwala zainwestować na przykład na rynku chińskim lub japońskim. Produkt Union Investment ma też subfundusz lokujący na giełdach Europy Centralnej i Wschodniej. Amatorzy rynków terminowych mogą zaś zainteresować się ofertą Superfundu, którego "parasol" opiera się na funduszach headingowych.

Inne produkty

"przeciwdeszczowe"

Podobną ochronę jak fundusze parasolowe dają też polisy "unit linked", czyli te oparte na funduszach inwestycyjnych. To, co sprzedają Skandia, Aegon czy Axa, to produkty, w których mamy różne fundusze, z różnych towarzystw. I przenosząc się między nimi, również nie płacimy podatku Belki, a z fiskusem trzeba się rozliczyć dopiero na koniec inwestycji. Co prawda może się okazać, że opłaty będą tu wyższe niż w typowym funduszu parasolowym, a i pieniądze trzeba będzie trzymać dłużej, ale zaletą w tym przypadku jest różnorodność towarzystw. Wystarczy spojrzeć chociażby na wyniki funduszy akcji i widać, że mogą one znacznie różnić się osiągnięciami. Wpłacając pieniądze pod parasol jednego towarzystwa, ryzykujemy, że postawimy na słabszego konia. Jedną z podstawowych zasad inwestowania jest bowiem dywersyfikacja, ale dotyczy to nie tylko różnych rodzajów aktywów, czyli podziału oszczędności między bezpieczne papiery i akcje. Ważne jest, by rozkładać swoje oszczędności również pomiędzy różne instytucje. Tego typowe fundusze parasolowe na razie nie oferują. Z drugiej strony to pewnie tylko kwestia czasu, bo jeszcze przed nami wysyp tzw. funduszy funduszy. To instrument, który polega na tym, że fundusz zamiast kupować akcje czy obligacje, kupuje jednostki innych funduszy, nawet swoich konkurentów. Wtedy w jednym instrumencie mamy efekt wyniku ciężkiej pracy kilku zespołów zarządzających. Jeśli taki fundusz znajdzie się pod parasolem, to będzie to kolejny plus dla jego klientów.

Źycie pod parasolem

Podczas spaceru w czasie deszczu, nawet z parasolem, i tak trzeba uważać, żeby nie zmoknąć. Podobnie jest z funduszami parasolowymi, ich też trzeba umiejętnie używać. Bo to, że mamy możliwość przenoszenia się pomiędzy różnymi strategiami bez płacenia podatku Belki, wcale nie oznacza, że należy to robić jak najczęściej. Wprost przeciwnie, na pochopnych decyzjach możemy tylko stracić.

Po pierwsze, trzeba pamiętać, że w przypadku funduszy nie da się ich upłynnić od razu. Tym różnią się np. od akcji, że zajmie nam to dwa-trzy dni. W tym czasie koniunktura może się zmienić i mimo że zlecenie składaliśmy, kiedy na giełdzie były spadki i jednostki funduszy były tańsze, to realizacja zlecenia może nastąpić już w całkiem innych warunkach, na tak zwanej górce. W takim razie konwersja ma w tym przypadku sens jedynie w przypadku, gdy spodziewamy się poważniejszych i długotrwałych spadków lub wzrostów.

Fundusze parasolowe cieszą się dużym powodzeniem i kolejne towarzystwa zapewne zdecydują się na ich wprowadzenie. W Komisji Nadzoru Finansowego czeka kilka wniosków. Możemy się więc spodziewać, że kolejne towarzystwa zaoferują swoim klientom fiskalną ochronę, a ci, którzy już mają "parasole", będą je wzbogacać o kolejne subfundusze.

analityk Open Finance

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28