Poziom 80 dolarów działa ostatnio jak magnes na notowania ropy naftowej. Od początku miesiąca notowania w Nowym Jorku poruszają się w trendzie bocznym i nawet jeśli spadają poniżej tego progu, zaraz wracają powyżej. Trudno przewidzieć rozwój sytuacji. Z jednej strony, rynek jest zaopatrzony dość dobrze (według stanu na 28 sierpnia, poziom zapasów surowca w USA był wyższy o 9,3 proc. od średniej
z ostatnich pięciu lat) i wraz ze zbliżającym się końcem sezonu huraganów niknie ryzyko uszkodzenia przez żywioł instalacji w Zatoce Meksykańskiej. Jednocześnie jednak w Stanach i w Europie zaczyna się powoli sezon grzewczy, a jak wiadomo, zawsze wtedy popyt na ropę i jej pochodne rośnie.
Dlatego nie ma aż tak wielkiego znaczenia fakt,
że akurat teraz wypada okres mniejszego zapotrzebowania. Dane o zapasach ropy w USA okazywały się ostatnio zaskakujące, przez co inwestorzy wolą czekać do ich publikacji, zanim podejmą ważniejsze decyzje. Tym razem raport Departamentu Energii ukażą się dopiero dziś, a nie
w środę, ze względu na poniedziałkowy Dzień Kolumba. Analitycy spodziewają się, że przyniesie on informację o zwyżce zapasów ropy o 1,08 miliona baryłek. Wczoraj po południu za lekką ropę arabską, którą handluje się w Nowym Jorku, płacono