Mieszanka złych informacji zza oceanu i wysokich wycen akcji wywołała wybuch paniki

Lecący na łeb na szyję dolar, drogie surowce, gigantyczne straty amerykańskich instytucji finansowych, ostre spadki kursów akcji w USA - to wystarczyło, by indeksy słabnących od miesięcy małych i średnich spółek znalazły się wczoraj blisko dołków z połowy sierpnia. Przebicie tych poziomów groziłoby utrwaleniem trendu spadkowego

Publikacja: 09.11.2007 06:20

Perspektywa pokonania przez indeksy małych i średnich spółek dołków z połowy sierpnia była wczoraj bardzo realna. W najgorszym momencie sesji sWIG80 tracił 4,9 proc., spadając do 16093 pkt. Była to wartość znacznie niższa od kluczowego dla dalszych losów koniunktury poziomu zamknięcia z 16 sierpnia (16474 pkt). Podobny los spotkał mWIG40.

Z punktu widzenia analizy technicznej przebicie dołków byłoby jednoznacznym sygnałem do pozbycia się akcji "misiów". Indeks mWIG40 znalazłby się wówczas najniżej od ośmiu miesięcy, a sWIG80 miałby wartość najniższą od ponad siedmiu miesięcy.

Mimo że na razie posiadacze akcji wyszli obronną ręką z wczorajszej próby przebicia dołków, to już teraz zarówno długotrwałość, jak i siła spadków zapoczątkowanych w końcu czerwca są bezprecedensowe na tle ostatnich lat. Od czasu ustanowienia przez indeksy "misiów" historycznych szczytów minęły ponad cztery miesiące. Przez ten czas mWIG40 spadł o 24,3 proc., a sWIG80 o 22,8 proc.

Tak znacznej i długotrwałej przeceny nie zanotowano nawet w czasie krachu w maju ub.r. Nie bez powodu można zatem powiedzieć, że w oczy inwestorów zajrzało wczoraj widmo bessy. Ostatni raz tak silna fala spadkowa odchudzała portfele posiadaczy akcji w połowie 2002 roku.

Dolar, ropa, straty z powodu kredytów - to wszystko wpływa dziś na ceny papierów

? Słaby dolar. Europejski Bank Centralny i Bank Anglii pozostawiły wczoraj stopy procentowe bez zmian, odpowiednio na poziomie 4,0 proc. i 5,75 proc. Te decyzje wyznaczały kierunek na rynku walutowym, gdzie dolar znowu osłabił się trochę zarówno do euro (do 1,4694 USD), jak i funta (do 2,1094 USD). "Zielonemu" wciąż jest bliżej do kolejnych rekordów słabości niż do umocnienia. Przemawiają za tym m.in. oczekiwania co do stóp. Za Atlantykiem mają one spadać, podczas gdy w Europie można spodziewać się ponownego zacieśniania polityki pieniężnej. Przemawiają za tym wczorajsze wypowiedzi szefa EBC Jeana-Claude?a

Tricheta, który szczególnie zwrócił uwagę na przyspieszającą inflację.

? Drogie surowce. Słaby dolar jest wymieniany jako jedna z przyczyn drożenia surowców, w tym ropy, która wciąż jest bliska przebicia 100 USD za baryłkę. Spadek cen surowców, jeśli nastąpi, może być dobrze odebrany przez giełdy, jednakże pod warunkiem, że nie będzie wynikiem recesji.

? Straty finansowych gigantów. W środę po sesji Morgan Stanley poinformował, że we wrześniu i październiku doznał 3,7 mld USD strat z powodu spadku wartości aktywów opartych na amerykańskich kredytach hipotecznych. Oczekuje,

że będzie musiał odpisać od zysku z tego kwartału 2,5 mld USD. Citigroup i Merrill Lynch, inni giganci z Wall Street, z powodu kredytów odpisali już łącznie ponad 20 mld USD od zysku, a wszystkie firmy finansowe, także z Europy - ok. 40 mld USD. Niemal na pewno będą kolejne odpisy, choćby dlatego, że część

kredytów hipotecznych spłacanych przez Amerykanów nie przeszła jeszcze tzw. resetowania stóp do poziomu rynkowego (wtedy kredyt drożeje i trudniej go spłacać, co prowadzi do niewypłacalności). Tylko nie wiadomo, jak głębokie będą to straty - według niektórych szacunków, mogą sięgać nawet 200 mld USD.

? Wyniki amerykańskich spółek. Od czasu wybuchu kryzysu

hipotecznego wszelkie zwyżki na amerykańskich giełdach opierały się na założeniu, że dzięki redukcjom stóp procentowych gospodarka uniknie recesji, a spółki już w IV kwartale powrócą do powiększania zysków w tempie dwucyfrowym. Miały im w tym pomóc słaby dolar i dobra koniunktura na świecie. Teraz te nadzieje znacznie spadły. Analitycy

obniżyli prognozę wzrostu

zysków spółek ze wskaźnika S&P 500 w IV kwartale do

6,1 proc., chociaż na początku października liczono na 11,9 proc. W III kwartale, biorąc pod uwagę wyniki już ogłoszone i prognozy, dynamika wyniosła minus 2,7 proc., chociaż u progu sezonu raportów była mowa o wzroście rzędu 5 proc. Może stać się więc tak, że drugie półrocze przyniesie pierwszą od przełomu lat 2001 i 2002 "recesję" (dwa spadki z rzędu) zysków największych amerykańskich firm. Byłaby

to wina głównie firm finansowych, chociaż i inne, jak Caterpillar, ostrzegały przed pogor-

szeniem koniunktury.

Spadające kursy to konsekwencja wcześniejszego nadmiernego optymizmu

Nie sposób zaprzeczyć, że zawirowania na światowych rynkach akcji, walut i surowców to impuls, który przyczynił się do wyprzedaży walorów polskich spółek.

Wydarzenia te nie tłumaczą jednak, dlaczego posiadaczom akcji "misiów" zajrzało wczoraj w oczy widmo pokonania zarówno przez mWIG40, jak i sWIG80 sierpniowych dołków, podczas gdy amerykański indeks S&P 500 jest dopiero w połowie drogi między niedawnymi rekordami a sierpniowym minimum. Dodatkowe powody słabości rodzimych akcji są dwa. Pierwszy to skutki wygórowanych wycen. Długotrwała i wyjątkowo silna fala wzrostowa w pierwszej połowie roku sprawiła, że wskaźniki cena/zysk zostały wywindowane do zbyt optymistycznych

poziomów.

Po drugie, pojawiają się wątpliwości co do utrzymania szybkiego tempa wzrostu gospodarczego. Pierwsze symptomy tracenia przez gospo-

darkę impetu już są - we wrześniu roczne tempo produkcji (5,2 proc.) było najsłabsze od 2 lat. Utrzymanie wysokiej dynamiki zysków spółek może być tym bardziej zagrożone, że gromadzą się czynniki wywierające presję na wzrost kosztów, takie jak wyższe stopy procentowe, rosnące płace, drożejące surowce. Z kolei rosnący w siłę złoty zmniejsza dochody eksporterów.

Można sobie wyobrazić trzy scenariusze rozwoju wydarzeń. W najbardziej pesymistycznym wariancie ewentualne przebicie przez indeksy "misiów" sierpniowych dołków byłoby zapowiedzią dramatycznej, wielomiesięcznej bessy. Warunkiem koniecznym takiego rozwoju wydarzeń jest załamanie pozytywnych tendencji w gospodarce. Taka sytuacja miała ostatni raz miejsce w latach 2000-2002. Trudno wyobrazić sobie jej powtórkę bez załamania koniunktury na świecie, przede wszystkim w Europie Zachodniej.

Na szczęście na razie sytuacja daleka jest od takiej "czarnej wizji". Nie jest wykluczony wariant neutralny, oznaczający długotrwałą stabilizację notowań akcji na poziomach zbliżonych do obecnych lub nieco niższych. O tym, że taki scenariusz jest możliwy, można było się przekonać w okresie od połowy 2004 r. do połowy 2005 r. Takiej

sytuacji sprzyjało wówczas osłabienie koniunktury gospodarczej po boomie związanym z wstąpieniem Polski do UE. Osłabienie to nie było na tyle znaczne, by pojawiła się groźba recesji.

Trzeci wariant, optymistyczny, zakłada, że właśnie teraz przypada okres napływu na rynek najgorszych możliwych informacji. Tym bardziej że przełom roku to tradycyjnie najlepszy okres dla akcji.

Powrót trwałych zwyżek wymagałby jednak utrzymania wysokiej dynamiki zysków spółek w kolejnych kwartałach.

komentarze

Nicholas Stamenkovic

strateg w brytyjskim domu maklerskim RIA Capital Markets

Gospodarka USA i dolar szybko

nie odzyskają zaufania inwestorów

Spadki na giełdach to wciąż efekt kryzysu w segmencie kredytów subprime. Inwestorzy są nerwowi i rynek ciągle jest niestabilny. Indeksy giełdowe ciągną w dół głównie kiepskie informacje napływające z sektora fi-

nansowego w USA oraz na Zachodzie Europy. Sytuację pogarszają drożejące ropa i złoto. Niewątpliwie, jeśli ich ceny zaczną spadać, w górę pójdą też indeksy giełdowe. Zasadnicze pytanie, kiedy to się stanie. Na pewno ropa i złoto nie potanieją w najbliższych tygodniach. Kontynuacja wzrostów cen tych surowców to kwestia miesięcy. W przypadku ropy jej ceny windują m.in. dobre wyniki gospodarki chińskiej, co oznacza rosnący popyt na ten surowiec. Zwyżkę na rynku ropy mogłaby powstrzymać decyzja OPEC o zwiększeniu wydobycia "czarnego złota". Sytuację w Stanach Zjednoczonych pogarsza odpływ środków inwestowanych w akcje do portfeli obligacji europejskichPeter Cartwright

strateg rynków akcji w banku inwestycyjnym Evolution Securities

Na pozytywne sygnały przyjdzie nam poczekać

Ani w krótkim, ani w średnim okresie nie przewiduję wzrostów na światowych rynkach akcji. Będziemy mieli ciągłe spadki. Po prostu nie dostrzegam w tej chwili żadnych sygnałów mogących zwiastować odwrócenie tej tendencji. Dotyczy to wszystkich giełd. Azjatyckie podążać będą za amerykańskimi. Do pewnego stopnia niezależnie mogą zachowywać się rynki wschodzące w Europie Środkowej. W dłuższej perspektywie poprawa sytuacji w skali świata jest prawdopodobna. Gdybym miał prognozować, kiedy nastąpi ten moment, stwierdziłbym,

że za sześć miesięcy. Co do ceny ropy, to gdyby rzeczywiście spadła, mogłoby to oznaczać dwie rzeczy. Po pierwsze: recesję, co oczywiście dobre dla rynków by nie było. Po drugie: poprawę sytuacji politycznej,

na co się nie zanosi. Jeśli inwestorzy szukają wciąż lokalizacji dla swych pieniędzy, to polecałbym firmy o dużym potencjale wzrostu na arenie międzynarodowej.

David B. Buik

>analityk domu maklerskiego BGC Partners w Londynie

Surowce nie stanieją, a najbliższe miesiące nie przyniosą zmian

Główną cechą obecnej sytuacji na rynkach okazuje się niestabilność. Nastroje niepewności utrzymają się jeszcze przez pewien czas, indeksy tracić będą co najmniej przez kolejne trzy miesiące. Wpływają na to: zagrażająca inflacja, kryzys kredytowy, który potrwa jeszcze mniej więcej sześć miesięcy, oraz wysoko wyceniane surowce. Te problemy dotyczą nie tylko Ameryki.

Przy obecnym napięciu w Iraku i Iranie spadek cen ropy nie wydaje się możliwy. Wystarczy wspomnieć, że niektórym rafineriom brakuje surowca do natychmiastowego przetworzenia. Pozostałe surowce również nie będą tanieć, gdyż zapotrzebowanie w przeżywających boom gospodarkach Indii i Chin nie spadnie. Tak więc każda obniżka cen metali czy paliw będzie tymczasowa. Rynki finansowe mogą odczuć leciutką poprawę, jeśli stanieje złoto - choćby nieznacznie, bo możliwości bardziej znaczącej deprecjacji nie widać.

Stephen Pope

>szef działu analiz rynku akcji w Cantor Fitzgerald Europe

Spadki ominą niektóre branże. Dobre rozwiązanie

to inwestycje w metalurgię oraz górnictwo To, że przez giełdy przetacza się ostatnio fala wyprzedaży, nie oznacza, że wszystkie firmy tracą na wartości. Indeksy parkietów w USA i Europie Zachodniej ciągnie w dół głównie sektor finansowy. Jednak jest wiele branż, które wciąż pozostają atrakcyjne z punktu widzenia inwestorów. Pomimo gorszej koniunktury są spółki, które, jak np. Adidas, potrafią wypracowywać dobre wyniki. Od początku zamieszania na rynkach finansowych pozytywnie prezentuje się kondycja dużych koncernów z rynków wschodzących, takich jak: Brazylia, Chiny, Indie oraz Rosja. Widać tam spory potencjał rozwoju. Poza tym polecałbym inwestycje w spółki metalurgiczne, wydobywające węgiel oraz działające w przemyśle stoczniowym. Branże te wyglądają obiecująco na tle pozostałych rynków. Atrakcyjne mogą być też inwestycje w firmy tytoniowe oraz koncerny farmaceutyczne. Po nich na fali prawdopodobnie będą przedsiębiorstwa zajmujące się zaawansowanymi technologiami. Generalnie skończył się okres, kiedy drożały akcje praktycznie wszystkich spółek. Teraz trzeba dobrze wybrać sektor, aby nie był zbytnio narażony na kryzys w sektorze kredytów hipotecznych. Wnioski należy wyciągnąć też z drożejącej ropy i złota. Nie zanosi się na to, aby w najbliższych tygodniach surowce miały znacząco potanieć. Trend wzrostowy utrzyma się przynajmniej do końca roku. Dlatego dobrze jest kupić akcje firm, które korzystają na drogim paliwie i kruszcu. To może doprowadzić do zwyżki kursu spółek wydobywających ropę oraz koncernów górniczych.

rozmowa "parkietu" z Pawłem Homińskim, zarządzającym w Noble Funds TFI

Kursom akcji nie grozi długotrwała bessa

Czy zgadza się Pan z poglądem, że gwałtowne spadki kursów akcji na naszej giełdzie to jedynie echo zawirowań na rynkach światowych?

Sytuacja na świecie ma oczywiście przełożenie na koniunkturę na naszym rynku. Problem polega jednak na tym, że na to nakłada się inna przyczyna spadków na GPW - zbyt wysokie wyceny akcji.

W środę wskaźnik cena/zysk dla indeksu sWIG80 wynosił 28. Czy można wskazać jakiś poziom tego wskaźnika, który należałoby uznać za wystarczająco atrakcyjny do zakupów akcji?

Posługiwanie się wskaźnikami C/Z opartymi na historycznych zyskach spółek ma ograniczone zastosowanie.

Lepszym rozwiązaniem są wskaźniki bazujące na zyskach prognozowanych na przyszły rok. Dla sporej grupy spółek taki prognozowany C/Z spadł z poziomu 25 do 15-18. Jeśli wyceny spadną jeszcze bardziej, można będzie uznać je za atrakcyjne.

Czyli kursom akcji nie grozi długotrwała bessa?

Na dłuższą metę powinien się utrzymać trend wzrostowy.

Czy jednak nie jest tak, że spadające kursy akcji dyskontują ewentualne spowolnienie gospodarcze?

Faktycznie na przyszły rok prognozowany jest niższy wzrost gospodarczy. Różnica w stosunku do obecnego tempa nie jest jednak duża - wynosi zaledwie 0,5-1 pkt proc. Nie ma więc mowy o recesji. Tak nieznaczne spowolnienie nie powinno zagrozić zyskom ogółu spółek. Pogorszenie warunków makroekonomicznych odczują jedynie niektóre sektory. Zachwytu nie wywołają zapewne w kolejnych kwartałach wyniki eksporterów (z powodu umacniającego się złotego), jak i spółek ponoszących duże nakłady na siłę roboczą (z powodu presji na wzrost płac).

rozmawiał Tomasz Hońdo

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy