- Nie zgodzimy się na likwidację dopłat bezpośrednich, natomiast popieramy pomysł zniesienia kwotowania produkcji mleka - powiedział w rozmowie z "Parkietem" Marek Sawicki, minister rolnictwa i rozwoju wsi.

Dzisiaj w Brukseli rozpoczyna się posiedzenie rady ministrów rolnictwa państw UE, na którym pojawią się propozycje Komisji Europejskiej dotyczące kształtu Wspólnej Polityki Rolnej po 2013 r. Komisja proponuje między innymi zwiększenie z 0,3 ha (w Polsce przyjęto 1 ha) wielkości działki rolnej, uprawniającej do uzyskania unijnego wsparcia oraz powolne odchodzenie od dopłat do produkcji rolnej. Na początku ograniczenia dotkną duże gospodarstwa. Mechanizm nazywany jest modulacją - zwiększony zostanie pobierany od rolników odsetek dopłat bezpośrednich, gdy przekraczają one kwotę 5 tys. euro rocznie. Zaoszczędzone środki będą przeznaczane na rozwój obszarów wiejskich.

Bruksela planuje też zmniejszenie roli mechanizmów interwencji oraz zniesienie ograniczeń w produkcji mleka. Po 2015 r. zrezygnowano by z kwotowania produkcji w tym sektorze.

- Zgadzamy się z propozycją KE, aby ograniczyć dopłaty dla właścicieli największych gospodarstw - mówi Marek Sawicki. Nowy minister rolnictwa zapowiada, że nie zaakceptuje szybszej modulacji. - Nie pozwolimy na zmniejszanie dopłat bezpośrednich i przeznaczanie tych środków na rozwój obszarów wiejskich - mówi Sawicki. Jego zdaniem, najpierw rolnicy powinni otrzymać pełne dopłaty, tak jak farmerzy we Francji lub w Niemczech, a dopiero potem można dyskutować o cięciach w kwotach pomocy. W traktacie akcesyjnym ustalono stopniowe dochodzenie polskich producentów rolnych do poziomu dopłat stosowanych w starych krajach członkowskich. Sawicki sądzi, że korzystne dla rolnictwa będzie zniesienie kwot mlecznych. - Już poprzedni rząd wystąpił do Brukseli o zwiększanie kwot produkcyjnych o 5 proc. rocznie - przypomina minister rolnictwa.

Poseł Leszek Korzeniowski z PO, przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa, uważa, że Komisja Europejska słusznie odstępuje od subsydiowania rolnictwa. - Wysokie ceny produktów rolnych sprawiają, że dopłaty do produkcji powoli przestają mieć sens. Lepiej przeznaczyć te pieniądze na rozwój obszarów wiejskich - mówi Korzeniowski. Dodaje, że decyzję należy podjąć po przeanalizowaniu, czy większych dochodów ze sprzedaży surowców nie pochłonęły wzrastające koszty produkcji. Jego zdaniem, nie dotyczy nas problem zwiększenia wielkości działki uprawniającej do otrzymywania dopłat (obecnie jest to 0,3 ha). W Polsce przyjęto relatywnie wysoką barierę 1 ha. Problem w tym, że w Brukseli nieoficjalnie mówi się nawet o 2 ha. Wprowadzenie takich kryteriów pozbawiłoby dopłat bezpośrednich znaczną część polskich gospodarstw.