Dodatkowo rekordowo słaba wartość amerykańskiej waluty nie zachęca już do tak znacznej podaży. Wielu inwestorów oczekuje obecnie korekty i jeśli w tym tygodniu otrzymają jakikolwiek impuls w postaci lepszych od prognoz danych makroekonomicznych, należy spodziewać się dość dynamicznej aprecjacji amerykańskiej waluty. Pierwszym sygnałem, że kryzys na rynku nieruchomości w USA nie przekłada się na nastroje wśród Amerykanów, są szacunki wyższych niż rok temu zakupów w pierwszym oficjalnym dniu sezonu świątecznego "black Friday".
Dość interesująco wyglądała dziś sytuacja na rynku krajowym. Opublikowane rano dane o sprzedaży detalicznej oraz stopie bezrobocia okazały się bardzo dobre dla złotego. Dynamika sprzedaży wyniosła 19,4% wobec prognoz na poziomie 15,5%, natomiast bezrobocie spadło zgodnie z oczekiwaniami do 11,3%. Wydawać by się mogło, że tak "proinflacyjne" dane spowodują znaczne umocnienie rodzimej waluty. Kursy jednak spadły tylko nieznacznie i do godziny 15 pozostawały w wyznaczonych przedziałach konsolidacji.
Jest to kolejny argument sugerujący, iż atmosfera wokół rynków wschodzących jest obecnie nerwowa. Potwierdza to także zachowanie warszawskiej giełdy. Poniedziałek jest kolejnym dniem ponad 1% spadków.
Wydaje się, że w najbliższych dniach złoty może wykazywać lekkie tendencje spadkowe. W dłuższym terminie rodzima waluta powinna pozostać w trendzie wzrostowy. Przemawiają za tym oprócz dzisiejszych danych makroekonomicznych wypowiedzi wiceminister finansów Katarzyny Zajdel - Kurowskiej. Powiedziała ona, że wzrost PKB w 2007 roku wyniesie 6,5% natomiast deficyt budżetu państwa może spaść poniżej planowanych 23 mld zł. Warto wspomnieć także o wypowiedzi wiceprezes GUS Janusza Witkowskiego. W jego opinii inflacja na koniec roku może wynieść 3,2-3,3 %.
W poniedziałek ok. godz. 17:00 euro kosztowało średnio 3,6829 zł, a dolar 2,4815 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,4843.