WIBOR w ciężkich czasach

Część 2. Po upadku Lehman Brothers na światowym rynku międzybankowym depozyty stały się wrogiem numer jeden samych banków. Wszelkie transakcje, które angażowały kapitał i nie miały zabezpieczenia, stwarzały ryzyko ogromnych strat – ze względu na nagły wzrost możliwości bankructwa banku kontrahenta. Nagle światowy rynek pieniężny, na którym niczym niezwykłym były kwoty pojedynczych transakcji sięgające kilkuset milionów dolarów, przestał funkcjonować

Publikacja: 01.10.2009 08:09

WIBOR w ciężkich czasach

Foto: GG Parkiet

W części pierwszej artykułu omówiliśmy, jak się ustala WIBOR i jak wyglądała sytuacja sektora bankowego przed kryzysem. W tej części pokażemy, jak kryzys wpłynął na sektor bankowy i kształtowanie się stawki WIBOR.

[srodtytul]Co oznaczał upadek Lehmana?[/srodtytul]

Upadek giganta szybko odcisnął piętno na polskim sektorze bankowym. Zaangażowanie polskich banków w aktywa bankrutujących instytucji było w praktyce niezauważalne, więc bezpośredniego ryzyka bankructwa z tytułu posiadanych złych aktywów nie było. Najważniejsze były konsekwencje pośrednie:

– Działy zajmujące się ryzykiem kredytowym rozpoczęły zmniejszanie górnych limitów możliwych do zawarcia transakcji z bankami zagranicznymi – czego konsekwencją było zmniejszanie się limitów dotyczących banków krajowych – spółek córek. Takie działania oprócz oczywistego ograniczenia ryzyka spowodowały wzrost kryzysu zaufania. Im większa niepewność, tym większa presja na zmniejszanie zaangażowania kredytowego, czyli na ograniczanie niezabezpieczonych transakcji – depozytów. Im mniej transakcji na rynku – tym większe kłopoty z pozyskiwaniem finansowania, więc w konsekwencji pogorszenie się sytuacji banków powodujące dalszy efekt spirali;

– W wyniku braku możliwości pozyskiwania depozytów z rynku międzybankowego banki rozpoczęły szukanie finansowania z innych źródeł. Rozpoczęła się „wojna depozytowa”. Aby utrzymać dynamikę kredytów (udzielanie kredytów ma swoją bezwładność), przy braku długoterminowych depozytów na rynku trzeba było zdobywać finansowanie u klientów detalicznych i korporacyjnych;

– Zbiegło się to w czasie z pojawieniem się informacji o kryzysie w mediach i pierwszymi reakcjami klientów. Kiedy dany bank miał złą prasę, klienci zabierali oszczędności do następnego banku albo środki te znikały w ogóle – do przysłowiowej skarpety. Do akcji wkroczyły rządy, które zaczęły reagować, podwyższając gwarancje państwa na lokaty w bankach. Skutkiem ubocznym decyzji rządów był zanik ryzyka kredytowego dla większości klientów detalicznych, przy pozostaniu takiego ryzyka dla klientów firmowych i innych banków;

– Z powodu coraz bardziej ograniczanych limitów wystąpił problem z pozyskiwaniem środków w walutach obcych (potrzebnych w szczególności, aby finansować kredyty hipoteczne). Banki, by pożyczyć klientowi waluty na 30 lat, same pożyczały je od zagranicznych instytucji na rok w transakcjach Fx Swap czy dłuższe terminy w transakcjach CIRS. Po upadku banku Lehman Brothers okazało się, że grono zagranicznych instytucji chętnych do pożyczania walut polskim bankom skurczyło się tak mocno, iż czasem było trudno znaleźć jakikolwiek bank zainteresowany transakcją z odpowiednio dużym limitem kredytowym;

– Przy zmniejszeniu się dostępności ceny walut poszybowały w górę. Kiedyś na rynku Fx Swap za franki szwajcarskie płaciło się LIBOR CHF, a w najgorętszej fazie kryzysu cena dochodziła do LIBOR + 300 punktów bazowych (zauważmy, że w kredytach hipotecznych klienci pożyczali od banków Libor +100 pb.);

– Dodatkowym wyzwaniem stało się „puchnięcie bilansów” banków. Słabnący złoty powodował, że wyrażona w złotych kwota kredytów (aktywa banków) rozpoczęła szybki wzrost w górę. Był to dodatkowy impuls do wojny depozytowej. Żeby pożyczyć 10 mln EUR przy kursie 3,5 EUR/PLN, bank potrzebuje 35 mln zł. Przy kursie 4,5 EUR/PLN potrzeba już 45 mln zł, by pozyskać z rynku tę samą kwotę walut;

– Z powodu kryzysu na rynku wzrosła również zmienność wszystkich instrumentów finansowych. Spowodowało to drastyczne zwiększenie kapitału zagrożonego ryzykiem (VAR), przez co banki nie mogły się swobodnie przemieszczać pomiędzy instrumentami – przykładowo transakcje FRA ze względu na dużą konsumpcję VAR stały się w praktyce zupełnie niemożliwe do zawarcia. W ślad za tym operacje na rynku międzybankowym przestały po części spełniać swoją funkcję samoregulacji. Nie można było wykorzystywać książkowego mechanizmu arbitrażu.

[srodtytul]Rynek po szoku[/srodtytul]

Na bezpośrednie konsekwencje upadku banku Lehman Brothers rynek zareagował niespotykanym do tej pory rozwarstwieniem ceny pieniądza oraz brakiem wymienności transakcji. Do tej pory w każdym typie transakcji cena złotego (stawka depozytu) była podobna, bo można było wykorzystać zasady arbitrażu.

Przy ograniczonych spreadach, jakie banki są zobowiązane kwotować WIBID/WIBOR, rynek nie mógł się odpowiednio rozszerzyć, by uwzględnić ryzyko kredytowe. Banki powinny zostawić kwotowanie WIBID-u w tym samym punkcie, a coraz wyżej pokazywać stawkę WIBOR. Rynek FRA oczekiwał obniżek stóp procentowych, co stało w sprzeczności z tendencjami na krzywej WIBOR. Stawki krótkookresowe lokat spadły do poziomu zbliżonego do lokaty depozytowej w NBP, natomiast w średnim terminie w repo z NBP można było się zasilać na trzy miesiące i sześć miesięcy niewiele powyżej stawki referencyjnej.

W transakcjach FX Swap bądź CIRS przy pozyskiwaniu walut zagranicznych według LIBOR-u (bank krajowy płaci LIBOR) stawka otrzymywana za składane w depozycie złote wynosiła WIBOR 3M – 300 pb (bank krajowy za złożone w banku zagranicznym środki otrzymywał 3M WIBOR – 300 pb). Na rynku papierów wartościowych rentowność wzrastała, co powinno pociągać za sobą wzrost wszystkich stawek. Każdy z rynków stał się niezależny i tylko popyt oraz podaż na nich określały ceny.

Jedynym sposobem na pozyskiwanie walut potrzebnych do finansowania udzielonych kredytów walutowych stały się FX Swapy bądź CIRS-y. Istotą tych instrumentów jest wymiana jednej waluty za drugą, co wymaga posiadania przez polskie banki złotych. Na początku kryzysu, kiedy to NBP jeszcze nie oferował repo, jedynym sposobem było pozyskiwanie depozytów od klientów. Wojna depozytowa nie tylko oznaczała prześciganie się na reklamy, „kto da więcej”, ale także negocjacje z każdą instytucją finansową, funduszem, z każdym, kto miał do dyspozycji złote. W ślad za tym – w sektorze bankowym – zaczęły się pojawiać głosy, że stawki WIBOR są ciągle za niskie, bo nie pokazują adekwatnego poziomu finansowania się banków, ale są wciąż powszechnie stosowane jako baza oprocentowania kredytów dla klientów.

[srodtytul]WIBOR ceną czego?[/srodtytul]

Dilerzy mieli twardy orzech do zgryzienia, jak pokazywać stawkę, która dotyczy praktycznie każdego gospodarstwa domowego i każdej firmy w kraju. Czy dalej najważniejszym kryterium kwotowania stawek mają być oczekiwania co do kształtowania się przyszłych stóp procentowych, co najlepiej pokazywał rynek FRA, czy koszt pozyskania środków od klientów detalicznych i korporacyjnych? Czy i w jakim stopniu w kwotowaniach trzeba doliczać ryzyko kredytowe banków? Czy bazować na wycenie ryzyka naszego kraju na aukcjach bonów skarbowych, co znacząco zawyżałoby WIBOR (bo przecież państwo jest bardziej wypłacalne niż banki, a bony skarbowe mają rentowność znacząco wyższą niż poziom WIBOR-u)? Dylemat nie był trywialny.

W pierwszej części artykułu pisaliśmy, że WIBOR był tym kosztem, po którym banki zawsze mogły pozyskać pieniądze (czyli był kosztem marginalnym dla banków). W czasie kryzysu kosztem marginalnym stało się oprocentowanie lokat dla klientów detalicznych i korporacyjnych. WIBOR nagle musiał uwzględniać coraz więcej czynników, takich jak: krótkoterminowa nadpłynność w sektorze, oczekiwania zmian stóp procentowych, oczekiwania przyszłej inflacji, koszt pozyskania pieniądza z rynku detalicznym oraz wycenę wysokiego ryzyka kredytowego banków.

Czy WIBOR był za wysoko? Można odpowiedzieć, że tak – dla wszystkich kredytobiorców w PLN, tak dla banków zagranicznych, które przyjmują w CIRS-ach złote po stawkach opartych na WIBOR-ach. Można też odpowiedzieć, że WIBOR był za nisko dla wszystkich banków w Polsce przyjmujących depozyty i udzielających kredyty.

[srodtytul]Powrót do przeszłości[/srodtytul]

Rynek rozwiązuje ten dylemat w najprostszy sposób – powracając powoli do normalności rozumianej jako stan podobny do przeszłości. Ostatnio problem z adekwatnością poziomu WIBOR-u zaczął zanikać. Dzięki powrotowi płynności – przyrost depozytów ludności oraz wyhamowanie dynamiki kredytów – rynek powoli odzyskuje możliwość samoregulacji. Stawki depozytów międzybankowych, tzn. stawki WIBOR, powoli odzyskują rolę marginalnego kosztu dla banków. Banki coraz mniej agresywnie walczą o klienta. Rynek depozytów międzybankowych w takiej formie jak kiedyś nie wróci, ale przy zmniejszającej się zmienności, mniejszym, a także lepiej ocenianym ryzyku kredytowym, większej płynności krajowej i zagranicznej banki powoli odzyskają możliwość otwierania pozycji, spekulowania i zabezpieczania pozycji, co spowoduje ponownie wymienność instrumentów.

[link=http://www.parkiet.com/artykul/853636.html]Część I ukazała się 29.09.2009 r. » [/link]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy