WIG notuje rekord hossy. Tuż pod szczytem jest WIG20

Już tylko 0,6 proc. dzieli WIG20 od kwietniowego maksimum. Rekordy hossy bije natomiast WIG. Analitycy nie są zgodni, czy jest to zachęta do kupowania akcji

Publikacja: 22.09.2010 07:45

WIG notuje rekord hossy. Tuż pod szczytem jest WIG20

Foto: Fotorzepa, Jakub Kamiński Jakub Kamiński

Po wczorajszej zwyżce o 1,4 proc. indeks największych spółek WIG20 jest już o krok od ataku na zanotowany 14 kwietnia rekord hossy (2604,76 pkt). Uwzględniający dywidendy wypłacane przez firmy wskaźnik szerokiego rynku WIG już teraz jest najwyżej od ponad 27 miesięcy, skala zaś jego zwyżki względem dołka bessy z lutego 2009 r. powiększyła się do 110,8 proc. Z kupowaniem akcji inwestorzy nie czekali na wieczorne posiedzenie amerykańskiego Fedu.

W okolicy wiosennych szczytów znalazła się także część indeksów na giełdach światowych, m.in. niemiecki DAX, paneuropejski Stoxx 600, indeks MSCI dla rynków wschodzących (stosunkowo słabo prezentuje się zaś amerykański S&P500, który zdołał dopiero pokonać szczyt z kwietnia, do rekordu hossy brakuje mu – po wtorkowej sesji – jeszcze ok. 6,5 proc.).

[srodtytul]Korekta zniwelowana...[/srodtytul]

Patrząc z szerszej perspektywy, nowe rekordy hossy to konsekwencja wydarzeń w ostatnich trzech miesiącach: najpierw silnej lipcowej zwyżki, przerwanej przez sierpniową korektę spadkową, a wreszcie powrotu lepszych nastrojów w tym miesiącu. W efekcie do przeszłości odeszły straty wywołane przez obawy przed kryzysem finansowym na obrzeżach strefy euro. To właśnie te obawy były jednym z czynników, które w okresie od kwietnia do czerwca sprzyjały przecenie akcji.

Licząc od początku lipca, największy wpływ na zwyżkę WIG20 miały głównie spółki z sektora finansowego oraz szeroko pojętego surowcowego, a także TP. Wzrost kursów KGHM, PKO BP, PZU, TP i PKN Orlen przełożył się na ponad 3/4 całej zwyżki indeksu. Notowania części z tych spółek (PZU, Orlenu, TP) sprawowały się wyjątkowo dobrze w całym okresie od momentu, kiedy WIG20 ustanawiał kwietniowy szczyt hossy.

[srodtytul]...ale z trudem[/srodtytul]

Rekordowy w skali trwającej od wiosny 2009 r. hossy jest jednak nie tylko obecny poziom WIG (i prawie rekordowy WIG20), ale także czas, jaki był potrzebny na odrobienie strat z kwietniowo-majowej korekty. Indeksy na powrót do poprzedniego szczytu potrzebowały tym razem około pięciu miesięcy. Takie problemy z odzyskaniem wigoru są bezprecedensowe na tle wcześniejszego silnego trendu wzrostowego. Wcześniej w najgorszym przypadku indeksy odrobiły straty po nieco ponad dwóch miesiącach.

[srodtytul]Co dalej?[/srodtytul]

Pytanie też, czy powrót do kwietniowego szczytu jest zapowiedzią stabilnej zwyżki w kolejnych miesiącach. Z jednej strony z takim właśnie scenariuszem inwestorzy mieli do czynienia przez większość ubiegłego roku. Z drugiej – w tym roku poprawianie rekordów przychodzi indeksom z dużo większym trudem.

Jeśli za wyznacznik przyjąć sytuację, kiedy WIG20 poprzednio podniósł się po głębokiej korekcie spadkowej (czyli przełom marca i kwietnia), to się okazuje, że wówczas paliwa do wzrostu starczyło na zaledwie trzy tygodnie. WIG20 zyskał wtedy niespełna 5 proc., zanim na nowo poddał się przecenie (jeszcze głębszej niż wcześniej).

[srodtytul]5 proc. do poziomu oporu[/srodtytul]

Co ciekawe, tym razem właśnie około 5 proc. dzieli WIG20 od kolejnego poziomu oporu, jakim jest lokalny szczyt ukształtowany jeszcze w lipcu 2008 r. (była to górka kilkutygodniowego odbicia w trakcie bessy), znajdujący się na wysokości 2754 pkt. W przypadku WIG, który wczoraj miał 44 848,4 pkt, sytuacja wygląda nieco inaczej. Szczyt z lipca 2008 r. już dawno został pokonany, zaś teraz teoretycznie poziomem oporu jest seria maksimów z okresu luty–maj 2008 r. (48 321–50 193 pkt).

[ramka][b]Marcin Kiepas - analityk X-trade Brokers[/b]

Należy oczekiwać, że WIG20 nie tylko przełamie kwietniowe maksimum, ale dojdzie do poziomu 2750 punktów w okolicach końca października – na tym poziomie znajduje się opór, jaki tworzy górne ograniczenie kanału wzrostowego, w którym WIG20 porusza się od poprzednich wakacji. Jego przełamanie, tak samo jak wybicie S&P500 powyżej kwietniowych maksimów, w najbliższych dwóch kwartałach wydaje się mało prawdopodobne. Głównie dlatego, że brakuje uzasadnienia fundamentalnego. Amerykańska gospodarka spowalnia szybciej od oczekiwań: sytuacja na tamtejszym rynku nieruchomości jest nadal zła, rynek pracy się odbudowuje, ale bardzo powoli. Perspektywy polskiej gospodarki nie są aż tak optymistyczne, jak się prognozuje, Europa powinna w przyszłym roku odczuć cięcia wydatków, do których rządy zostały zmuszone kryzysem finansowym. Z problemem mocnego jena będzie się borykać Japonia, nie wiadomo, jak rozwinie się sytuacja w chińskiej gospodarce.

[b]Konrad Łapiński - zarządzający funduszem TOTAL FIZ [/b]

Teraz jestem do rynku akcji nastawiony neutralnie. Trudno dzisiaj jednoznacznie prognozować, w którą stronę pójdą indeksy w najbliższych miesiącach. Wcześniej spodziewałem się, że 2010 rok będzie na giełdzie płaski lub z lekką tendencją spadkową. Jednak widać, że rynek wciąż ma ochotę rosnąć, i z trendem nie należy walczyć. Zwyżki wspomagane są teraz przez operacje otwartego rynku prowadzone przez Fed i jeszcze zapewne przez pewien czas będą korzystnie oddziaływać. Nie opowiadam się jednak zdecydowanie za wzrostem na giełdach, bo techniczna analiza cykli wskazuje na spadki indeksów w 2011 r. Za obniżkami cen akcji w długim terminie przemawia też struktura wzrostu gospodarczego w gospodarkach rozwiniętych – jest on napędzany głównie przez popyt rządowy. A ten w końcu będzie musiał zaniknąć.

[b]Wojciech Białek - analityk CDM Pekao[/b]

Większe prawdopodobieństwo przypisuję scenariuszowi, w którym po zamarkowaniu wybicia na przełomie września i października należy się spodziewać korekty. Głównym argumentem za tym jest to, że w ubiegłym tygodniu mieliśmy do czynienia w USA z wystrzałem optymizmu inwestorów indywidualnych nienotowanym od przełomu kwietnia i maja 2008 r. W okresie od 2007 r. były cztery przypadki podobnego wybuchu optymizmu i zawsze prędzej czy później kończyło się to spadkiem. Ewentualne ponowne zejście WIG20 poniżej 2600 punktów wywołałoby strach, bo inwestorzy zobaczyliby formujący się podwójny szczyt – podobny do tego, który między lipcem a październikiem 2007 r. sygnalizował początek poprzedniej bessy. Osobiście każdy poziom powyżej 2600 punktów wykorzystywałbym do realizacji zysków z zakupów poczynionych późną wiosną i latem, a na rynek wracałbym w listopadzie, przed początkiem kończącego rok window dressingu.[/ramka]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy